Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Wygrana bitwa, ale nie wojna


07 lipiec 2009
A A A

   14 lipca na fotelu szefa Parlamentu Europejskiego zasiądzie Jerzy Buzek. Ten niebywały zaszczyt dla Polski jest sukcesem, ale wcale nie musi oznaczać rzeczywistego wzmocnienia naszej pozycji w Unii Europejskiej. O jeszcze większym triumfie lub jego braku będzie można mówić dopiero w styczniu, gdy wiadomo będzie jaką tekę w Komisji Europejskiej uzyska Polska.

   Nasz kraj już zapłacił swoją cenę za uzyskanie fotela przewodniczącego PE. Jacek Sariusz - Wolski będzie musiał się pożegnać z przewodnictwem w najważniejszej parlamentarnej komisji, spraw zagranicznych. Jednak stanowisko wywalczone dla Jerzego Buzka było warte swojej, dotychczasowej ceny. Pomiędzy bajki można włożyć tezy niektórych przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, a przede wszystkim eurodeputowanego Marka Migalskiego, który twierdzi że ważniejsze dla naszego kraju powinno być stanowisko szefa komisji spraw zagranicznych. Litości! W Parlamencie Europejskim jak we wszystkich instytucjach, firmach itp. najważniejszą osobą jest szef, w tym wypadku przewodniczący. Nawet szefostwo najważniejszej, najwspanialszej komisji w tymże Parlamencie nie przebije stanowiska jego przewodniczącego.

  Pomimo, że jak zaznaczają niektórzy, przewodniczący Parlamentu Europejskiego to funkcja przede wszystkim reprezentacyjna, to jednak bierze on udział w najważniejszych rozmowach w ramach Unii oraz w kontaktach z innymi państwami, różnego rodzaju szczytach, negocjacjach itp. Ponadto ma niemały wpływ na to co jest uchwalane w Parlamencie. Jest to bez wątpienia obok szefa Komisji Europejskiej najważniejsze stanowisko w UE. Polak na tym miejscu będzie mógł bardziej eksponować i wywierać mocniejszy wpływ na sprawy ważne nie tylko dla Polski, ale i dla całego naszego regionu Europy Środkowej. W dodatku, gdy wejdzie w życie traktat lizboński (a to może się stać już niedługo) rola Parlamentu, a tym samym jej szefa, wyraźnie wzrasta. Profesor Buzek jako przewodniczący tej instytucji daje jeszcze jeden ważny atut dla naszego kraju. Od lipca 2011 r. Polska przejmuje przewodnictwo w Unii, a więc nasza prezydencja będzie się odbywała jeszcze w czasie kadencji Jerzego Buzka. Tym samym pozycja Polski i jej możliwość wpływu na unijną politykę może być dużo większa w czasie tegoż półrocza. Dlatego poświęcenie nawet najważniejszej komisji w Europejskim Parlamencie nie jest stratą zbyt wygórowaną. Swoją drogą taką samą cenę zapłacili Niemcy za to samo stanowisko dla Hansa Gerta Poettringa.

  Po skończonej walce o fotel dla Jerzego Buzka przyjdzie teraz czas na podział stanowisk w komisjach PE. Ta najważniejsza jest już poza naszym zasięgiem, ale rząd przymierza się do obsadzenia fotela szefa komisji, dość ważnej z naszego punktu widzenia, ds. polityki regionalnej przez Danutę Hubner i najpewniej mu się to uda. W Unii nasza była pani komisarz jest dobrze oceniana i w obsadzeniu tego stanowiska, raczej nie powinno być przeszkód. Umocnienie pozycji w PE winno się więc powieść, lecz od Parlamentu ważniejsza jest Komisja Europejska. 

  Na ołtarzu stanowiska przewodniczącego Parlamentu Polska nie może poświęcać ważnej teki w Komisji Europejskiej. Obecnie to tam zapadają najważniejsze decyzje (coś o tym wiedzą nasi stoczniowcy). Tak czy tak, Polak zostanie komisarzem, ale komisarz komisarzowi nierówny.  Polska stara się objąć jakąś ważną tekę gospodarczą dla Janusza Lewandowskiego. Wbrew pozorom ogłoszenie już teraz  kto jest polskim kandydatem do Komisji  jest dobrym posunięciem, gdyż temu znananemu w Unii ekspertowi od spraw gospodarczych, byłemu przewodniczącemu komisji budżetowej w             PE trudno będzie przydzielić stanowisko z poza tej tematyki.

   Jeżeli jednak nasz kraj, mimo to dostanie mało ważne stanowisko w Komisji to pozycja Polski w Unii nie spadnie, ale co najważniejsze także nie wzrośnie. Bilans wyjdzie na zero. Wzmocnimy się  w Parlamencie, nasz rodaka będzie jednym z szefów Unii, ale osłabimy się w najważniejszej unijnej instytucji, czyli Komisji. Albo z drugiej strony: przez pierwsze 2,5 roku nasza pozycja we Wspólnocie będzie bardzo silna, jednak po upływie kadencji Buzka spadniemy, gdzyż  stracimy fotel przewodniczącego, a jeszcze przez kolejne 2,5 roku nadal będziemy mieć słabą tekę w KE. Byłby to remis, ale ze wskazaniem.

  Kadencja Jerzego Buzka  jest krótka, ale już samo objęcie tak ważnego stanowiska przez Polaka daje nam w dłuższej perspektywie same korzyści. W przyszłości uzyskamy większe szansę w walce o inne, ważne unijne funkcje. Polska już nie będzie nowicjuszem w tej dziedzinie, poza tym jak już raz jakiś kraj obsadził tak prestiżowe stanowisko to w kolejnych rozdaniach obsadza inne, równie ważne. Tak, więc po przewodniczącym Parlamentu, pewnie przyjdzie czas na stanowisko np. Wysokiego Przedstawiciela UE ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, a po nim być może na szefa Komisji itd.

  Szansę na ważną tekę w KE, wbrew temu co wieszczy opozycja, są. Krzepiący jest tutaj przykład Hiszpanii, która w 2004 r. wywalczyła zarówno fotel szefa przewodniczącego Parlamentu, Wysokiego Przedstawiciela UE ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa oraz ważnego komisarza ds. monetarnych.

  Jerzy Buzek jako szef Parlamentu Europejskiego to bez wątpienia sukces Polski. Takie stanowisko było możliwe dla nas do wywalczenia i takie udało się zdobyć. Jednak jeżeli myślimy na serio o umocnieniu naszej pozycji w UE to czeka nas jeszcze batalia o fotele w Komisji Europejskiej  Gra nadal się toczy i oby ją także udało się wygrać.