Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Anna Głąb: Putin wraca na galerę

Anna Głąb: Putin wraca na galerę


25 wrzesień 2011
A A A

Lato się skończyło, ale temperatura na scenie politycznej nie spada. Na zjeździe Jednej Rosji Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew jeszcze bardziej podkręcili atmosferę ujawniając intrygę, którą próbowano rozwikłać, odkąd ten drugi został prezydentem.

Jak przyznał Putin, podział ról w tandemie został ustalony już kilka lat temu. Chciał tym samym przypomnieć Miedwiediewowi, jaka była jego rola przez ostatnie cztery lata. Niedługo nastąpi planowana rotacja. Niby fotel, w którym się siedzi, nie jest ważny, ale jednak ten prezydencki będzie należeć do Putina. Z czasem temperatura na rosyjskiej scenie politycznej zacznie wracać do normy, bo przecież było to jedno z możliwych rozwiązań.

Premier zaproponował by, tak jak to było dotąd w zwyczaju, Jedną Rosję do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych prowadził urzędujący prezydent. Dotąd było również w zwyczaju, że prezydent po pierwszej kadencji ubiegał się o reelekcję i wygrywał. Miedwiediew nie dostanie takiej szansy, chociaż nieśmiało o niej wspominał. Nie dziwi więc, że nie przyjmował propozycji premiera z uśmiechem na twarzy. Co prawda starał się okazywać radość, ale tylko wtedy, kiedy przypominał sobie, że jednak by wypadało.

Bycie prezydentem Rosji do łatwych zadań nie należy. Jeśli Putin przez osiem lat swojej prezydentury miał „harować jak niewolnik na galerach”, to jak ciężka musiała być praca Miedwiediewa, który stwierdził na jednym ze swoich spotkań, że w kwestiach poprawy klimatu inwestycyjnego w Rosji robi więcej niż Gorbaczow, Jelcyn i Putin razem wzięci? Bez wątpienia chciał wejść do historii Rosji jako prezydent, który „zostawił Rosję zmodernizowaną”. Na razie przyjdzie mu jednak modernizować jedynie skład przyszłego rządu. Konieczność zmian kadrowych zapowiadał jeszcze w maju i potwierdził swój zamiar w czasie sobotniego wystąpienia.

Image
Dmitrij Miedwiediew (fot. an.gie)


Dziennikarze zwykli męczyć prezydenta i premiera pytaniami o 2012 rok przy każdej okazji. A teraz, kiedy wszystko już jest jasne, zaczynają się zastanawiać, dlaczego nastąpiło to tak szybko? Dlaczego nie dopiero po wyborach parlamentarnych? I pierwszym wytłumaczeniem jest kwestia stabilności – tandem już wyczerpał swoje możliwości gry niepewnością i niedopowiedzeniami. Putin jest od dzisiaj w praktyce prezydentem-elektem, co przekreśla wszelkie próby destabilizacji sytuacji i pozwoli skupić się na przygotowaniach do wyborów do Dumy Państwowej.

Premier już wcześniej zapowiadał, że wszystko odbędzie się bez wstrząsów. I prawdopodobnie tak będzie, jak przystało w państwie z demokracją sterowaną, suwerenną czy jaką jeszcze nazwę wymyślą sobie rosyjscy polittechnolodzy. Jeden z nich, szef politycznego departamentu Jednej Rosji Aleksiej Czadajew oświadczył, że wszystkie kwestie związane z wyborami w 2012 r. są już znane, pozostaje więc mowa o kampanii w 2018 r., która właściwie zaczyna się dzisiaj.