Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Bezpieczeństwo Południowy Sudan: droga ku niepodległości czy ku kolejnej katastrofie?

Południowy Sudan: droga ku niepodległości czy ku kolejnej katastrofie?


19 październik 2009
A A A

Na początku czerwca br. specjalny przedstawiciel ONZ w Sudanie Ashraf Quazi ogłosił, że w wyniku międzyplemiennych starć i nowej fali przemocy w ciągu kilku miesięcy w Południowym Sudanie zginęło więcej osób niż w Darfurze, uznawanym do niedawna za jeden z najpoważniejszych i najkrwawszych konfliktów na świecie. Te zaskakujące informacje zwróciły ponownie uwagę wspólnoty międzynarodowej na ten wciąż niespokojny region, zmierzający ku najprawdopodobniej najpoważniejszym zmianom politycznym od chwili odzyskania przez Sudan niepodległości.

Gdy pod koniec września kolejni przedstawiciele ONZ ostrzegali przed groźbą wybuchu nowego konfliktu na Południu Sudanu, stało się jasne, że skupione na skądinąd dramatycznej sytuacji mieszkańców Darfuru opinia publiczna, organizacje międzynarodowe i rządy państw zachodnich nie dostrzegały niepokojących sygnałów, świadczących o czynnikach, które mogą doprowadzić do zaprzepaszczenia osiągnięć porozumienia pokojowego z 2005 r. i wznowienia wojny domowej.  

Sudan to największe państwo w Afryce, położone w północno-wschodniej części tego kontynentu, nad Morzem Czerwonym, w tzw. Rogu Afryki. Wyróżniającą cechą tego obszaru jest jego zróżnicowanie etniczne wynikłe z nakładających się od wieków fal migracyjnych ludności o odmiennych cechach fizycznych, językach i kulturach, pochodzących zarówno z głębi kontynentu afrykańskiego jak i Azji.

 

Większość mieszkańców dzisiejszego Sudanu stanowi ludność uważająca się za Arabów. Arabowie (około 49% ogółu ludności w 1983 roku) zamieszkują głównie centralne rejony kraju, ale mniejsze ich grupy można spotkać w całym państwie.

 

Wśród różnorodnych niezarabizowanych ludów południa najbardziej znaczącą grupę etniczną stanowią Dinka ( 11,5 % ludności w 1983 roku), w większości wyznawcy chrześcijaństwa i podpora opozycji. Drugim co do wielkości plemieniem na tych terenach są Neurzy (4,9 %), zajmujący terytorium nad Górskim Nilem i rzeką Sobat, zarówno w Sudanie jak i Etiopii.

 

Na zróżnicowanie etniczne i kulturowe nakładają się podziały religijne, a w szczególności konfrontacja dwu wielkich systemów wierzeń, chrześcijaństwa i islamu. Islamizacja Sudanu przebiegała w sposób złożony i długotrwały, a proces przejmowania nowej religii rozpoczęty w VII wieku trwa praktycznie do dziś. 

 

Obecnie około 70 % mieszkańców Sudanu wyznaje islam, 16% chrześcijaństwo, a 14 % tradycyjne religie lokalne, w kulturze europejskiej nazywane animistycznymi. W dużym uproszczeniu granica religijna oddziela islamską, arabską Północ od chrześcijańskiego, afrykańskiego Południa.

Image
źródło: Wikipedia

 

Odzyskanie niepodległości po okresie kolonialnej zależności od Wielkiej Brytanii było momentem przełomowym w historii Sudanu i punktem wyjścia dla prób zyskania szerokiego poparcia społecznego w odniesieniu do głównych założeń ustrojowych oraz kierunków rozwoju państwa. W kraju obejmującym ludność o różnym pochodzeniu etnicznym i różnych wyznań szansę na stabilizację i wewnętrzny ład stanowił nacjonalizm bazujący na orientacji panafrykańskiej, nie ograniczający się do nurtów arabskich o silnym zabarwieniu religijnym. Jednakże, gdy po roku 1956, sojusz zróżnicowanych ugrupowań politycznych walczących o niepodległość stracił sens swojego istnienia, do głosu doszły partykularne interesy poszczególnych grup etnicznych i społecznych. W tej sytuacji programy jedności narodowej nie znajdowały pozytywnego oddźwięku w wieloplemiennym społeczeństwie. Dojście do władzy partii religijnych pogłębiło tylko nieporozumienia między Północą a Południem, którego mieszkańcy z niechęcią i wrogością odnosili się do ideologii i działań opartych na islamie. Konsekwencją tego rozdźwięku było mocniejsze podkreślanie swojej odrębności kulturowej i religijnej, a w końcu rewolta przeciwko władzy centralnej.

 

Jeszcze przed proklamowaniem niepodległości doszło do starć w południowych prowincjach kraju. W 1954 roku Międzynarodowa Komisja Szkolnictwa Średniego zasugerowała, iż misyjne szkoły na Południu powinno przejąć państwo, a język arabski powinien zastąpić angielski, ignorując w tym względzie opinie południowców. Na miejscu urzędników brytyjskich pojawili się Sudańczycy z Północy. W sierpniu 1955 roku zbuntowane oddziały wojskowe z regionu Ekwatorii zażądały autonomii Południa w ramach Republiki Sudanu. Choć na wezwanie brytyjskiego gubernatora sir Knoxa Helma powstańcy ogłosili rozejm w zamian za partycypację reprezentantów południa w rządzie, to był to początek trwającego kilkadziesiąt lat konfliktu, który wybuchł na nowo ze zdwojoną siłą po pełnym uniezależnieniu się Sudanu.

 

W listopadzie 1958 roku doszło do wojskowego zamachu stanu i obalenia rządów parlamentarnych. Generał Ibrahim Abbuda, który objął władzę podjął brutalną akcję arabizacji i islamizacji południowych regionów kraju. Misje chrześcijańskie nie mogły budować nowych szkół, a w lutym 1962 roku wydalano z Sudanu wszystkich zagranicznych misjonarzy. Odpowiedzią mieszkańców południa na te działania było zorganizowanie ruchu oporu. Już w 1965 roku zamieszki i sporadyczne starcia w południowych rejonach Sudanu przekształciły się w otwartą wojnę.

 

 

Dojście do władzy islamskich fundamentalistów spowodowało, iż w konflikcie na Południu ujawniły się wpływy czynnika religijnego na stosunki polityczne. Różnice religijne stały się głównym czynnikiem mobilizującym społeczności, prowadząc do starć i konfrontacji. W 1983 roku rządząca Sudanem, fundamentalistyczna junta wojskowa rozciągnęła na Południe islamskie prawo szariatu i rozpoczęła przymusową islamizację kraju. Gdy w odpowiedzi miejscowa ludność wznieciła rebelię, rząd w Chartumie rozpoczął pacyfikację Południa, dokonywaną w sposób zakrawający o ludobójstwo (stosowano m. in. broń chemiczną). Żołnierze armii sudańskiej pod przywództwem płk. Johna Garanga, wysłani do stłumienia powstania, przyłączyli się do rebeliantów i zbiegli do Etiopii gdzie uzyskali pomoc i broń od dyktatora tego kraju Mengystu Hajle Mariama. W Etiopii również utworzono Ludowy Ruch Wyzwolenia Sudanu (SPLM) oraz jego zbrojne ramię Ludową Armię Wyzwolenia Sudanu (SPLA). Do roku 1986 rebelianci z SPLA opanowali większość południowych regionów Sudanu. Uzyskali oni wsparcie militarne Związku Radzieckiego, a także Izraela, który dążył do destabilizacji sytuacji w nieprzyjaznych mu państwach arabskich. Celem SPLM pod przywództwem Johna Garanga nie było pełne uniezależnienie się południa, ale zmiana rządu oraz polityki wobec mniejszości etnicznych i religijnych. 

 

W ciągu trwającego 21 lat konfliktu ok. 1.5 mln. ludzi zginęło, a 4 mln. innych uciekło do sąsiednich państw by wegetować w obozach dla uchodźców. Wojnę napędzał fakt, że stawką w niej były nie tylko kwestie religijne ale również znajdujące się na Południu bogate złoża ropy naftowej.

 

Po długich i żmudnych negocjacjach, prowadzonych pod presją wspólnoty międzynarodowej i przy udziale niezależnych mediatorów, 31 grudnia 2004 roku strony uzgodniły treść ostatecznego porozumienia pokojowego, a 9 stycznia 2005 nastąpiło jego uroczyste podpisanie w Nairobi. Stronę rządową reprezentował wiceprezydent Ali Osman Taha, zaś Ludową Armię Wyzwolenia Sudanu (SPLM) jej założyciel i przywódca, John Garang. To właśnie on, na mocy porozumienia, został zaprzysiężony na prezydenta Południowego Sudanu i wiceprezydenta całego kraju, co miało stać się gwarancją stabilizacji i pokoju.

 

Najważniejsze z pozostałych postanowień porozumienia:

  1. utworzenie rządu Południowego Sudanu;
  2. przyzanie sześcioletniego okresu autonomii dla Południa. W 2011 r. na jego terytorium ma być przeprowadzone referendum w sprawie secesji;
  3. zniesienie prawa szariatu dla terenów Południa. O jego ewentualnym zachowaniu mogą zadecydować demokratycznie wybrane władze tego regionu;
  4. w przypadku odrzucenia niepodległości w południowosudańskim referendum, połączenie sił zbrojnych i redukcja ogólnej liczby żołnierzy do 39 tys.;
  5. równy podział dochodów ze sprzedaży ropy naftowej w okresie przejściowym;
  6. przeprowadzenie spisu powszechnego i wyborów parlamentarnych przed upływem czterech lat od podpisania porozumienia;
  7. w przypadku fiaska referendum, Południe uzyska sprawiedliwą reprezentację w rządzie centralnym (30% stanowisk) i w prowincjach Południa (45%). 

Aby czuwać nad przestrzeganiem porozumienia z Nairobi, w marcu 2005 r. ONZ powołało pokojową Misję NZ w Sudanie (UNMIS). Jednak licząca 8800 żołnierzy, 600 obserwatorów wojskowych i 600 policjantów misja ogranicza się de facto do obserwacji i krytykowana jest za bierność i nieudolność. Nie udało jej się zapewnić pokoju pomiędzy skłóconymi plemionami południa (Dinkami i Nuerami) oraz północną i południową częścią kraju. Tym bardziej, że lata wojny nie tylko doprowadziły do wyniszczenia kraju i śmierci wielu jego mieszkańców, ale też pozostawiły w rękach Sudańczyków wiele broni. Dlatego międzyplemienne porachunki o bydło i tereny do jego wypasu, brak dokładnej granicy pomiędzy północą a południem oraz spory o ropę naftową nieustannie prowadzą do wybuchu krwawych zamieszek, a zawarty pokój wydaje się bardzo kruchy.

 

Pierwsze ryzyko poważnego kryzysu politycznego pojawiło się już w lipcu 2005 r., wraz ze śmiercią wiceprezydenta Garanga. Zaledwie trzy tygodnie po objęciu urzędu, 30 lipca, Garang zginął w katastrofie lotniczej podczas podróży z Ugandy. Choć przyczyną wypadku były warunki atmosferyczne i błąd pilota, Południe obarczyło winą prezydenta al-Bashira i innych islamistów z północy kraju. Zwolennicy SPLA wywołali w Chartumie i miastach Południa zamieszki, w których zginęło blisko 130 osób. Groźba destabilizacji w regionie była tym poważniejsza, że poza Garangiem, Południe nie miało liczącego się, charyzmatycznego lidera. Jego następcą został Salva Kiir, gorący zwolennik secesji. W październiku tego samego roku ratyfikowano konstytucję Sudanu i powstał nowy rząd, złożony z przedstawicieli Północy (NCP) i Południa (SPLM). Jednak po dwóch latach, w październiku 2007 r., SPLM wyszło z koalicji, zarzucając Chartumowi nierówny podział władzy, kiedy prezydent al-Bashir dokonał przetasowań w rządzie. SPLM protestował także przeciwko utrzymywaniu wojsk północy na południowych polach naftowych, aresztowaniom działaczy politycznych z Południowego Sudanu i brakowi przejrzystości w podziale zysków z wydobycia ropy. W odpowiedzi Północ oskarżyła SPLM o opóźnianie wdrażania postanowień porozumienia z Nairobi. Przy udziale mediatorów z UA i ONZ, w grudniu udało się zażegnać kryzys i SPLM wrócił do rządu.

 

Jednak mimo względnej stabilności politycznej, Sudan trawią ciągłe starcia między Północą a Południem. Obie strony nieustannie oskarżają się o nieprzestrzeganie warunków porozumienia. Południe zarzuca Północy dozbrajanie arabskich bojówek, które atakują jego tereny. Z kolei Północ sugeruje, że Południe dozbrajane jest przez sąsiednie Kenię i Etiopię.

 

Jednocześnie stale dochodzi do zbrojnych starć. Szczególnie problematyczny okazał się graniczny region Abyei. Status tej prowincji, bogatej w złoża ropy naftowej, nie został określony w porozumieniu z 2005 r. Pierwsze walki wybuchły tam w grudniu 2007r., kiedy arabscy nomadowie nie zostali wpuszczeni na teren południowego Sudanu. W odwecie milicja Baggara przypuściła atak na garnizon południowych sił zbrojnych. W wyniku walk zginęło wtedy blisko sto osób. Do kolejnych starć w tym regionie dochodziło jeszcze wielokrotnie, zginęły setki ludzi, a około 100 tys. musiało opuścić domy. W czerwcu 2008 r., Salva Kiir i Omar al-Bashir podjęli decyzję o skierowaniu kwestii Abyei do Stałego Trybunału Arbitrażowego (PCA) w Hadze. Na mocy decyzji Trybunału, granice prowincji zostały przesunięte. Dzięki temu część kontroli nad jej polami naftowymi przypada Północy, ale pozostała część, na mocy referendum w tym regionie, prawdopodobnie przypadnie Południu.

 

Nadal trwają jednak walki w innych regionach, przede wszystkim w stanie Jonglei, gdzie francuski koncern Total rozpoczął ostatnio eksploatację złóż ropy naftowej. W ostatnim roku plemienne porachunki w tym regionie przekształciły się w zorganizowane ataki arabskich bojówek na mieszkańców południowych wiosek. W wyniku walk tylko w 2009 r. zginęło tysiąc dwieście osób, a 250 tys. musiało opuścić region.

 

 

Na początku października br. prezydent Sudanu Południowego oskarżył wojsko Północy o próbę zdestabilizowania regionu i wywołania nowego konfliktu, co mogłoby opóźnić lub uniemożliwić referendum w sprawie secesji. Według prezydenta Salvy Kiira północne Siły Zbrojne Sudanu (SAF) odpowiedzialne są za tworzenie i zbrojenie bojówek, które atakują mieszkańców Sudanu Południowego. Również przedstawiciele Ludowego Ruchu Wyzwolenia Sudanu (SPLM), partii Kiira, potwierdzili, że wojsko Południowego Sudanu przechwyciło broń pochodzącą od SAF-u.

 

 

Najbliższych kilka miesięcy pozostanie kluczowym okresem w przygotowaniach do wyborów powszechnych zaplanowanych na połowę 2010 r. i w dalszej kolejności do referendum w 2011 r.. Będzie to też sprawdzian dla głównych ugrupowań politycznych Sudanu, zarówno z Północy i Południa kraju oraz test ich determinacji w dążeniach do implementacji porozumienia pokojowego z 2005 r. i do uniknięcia wybuchu nowego konfliktu.

 

Większość mieszkańców Południa, wciąż dobrze pamiętających całe dekady przemocy i krwawych starć, wydaje się opowiadać za pełną niezależnością tego regionu. Dla władz Północnego Sudanu utrata części terytorium to nie tylko policzek wymierzony państwowej ideologii wcielanej bezwzględnie w życie od dziesięcioleci, ale też bardzo realne zagrożenie dla bytu okrojonego państwa. To właśnie dochody z wydobywanej na Południu ropy naftowej stanowią najważniejszą pozycję w sudańskim budżecie, a podział zysków z przemysłu naftowego był jednym z kluczowych elementów porozumienia pokojowego z 2005 r. Kolejne transfery funduszy pozwalają prezydentowi al.-Baszirowi i jego najbliższym współpracownikom pacyfikować jakiekolwiek próby sprzeciwu w łonie własnego otoczenia politycznego i twardą ręką trzymać ster rządów.

 

Stąd też najbardziej zażarte boje toczyły się wokół szczegółowych uregulowań prawnych dotyczących ordynacji wyborczej. Negocjatorzy obu stron od miesięcy próbowali ustalić, kto będzie uprawniony do głosowania i jaka frekwencja będzie niezbędna, aby uznać wyniki referendum za prawomocne. Istniała realna groźba, że im dłużej decyzja co do sposobu przeprowadzenie referendum będzie odkładana, tym większe będzie napięcie i częściej będzie dochodzić do starć mogących przerodzić się w otwarty konflikt.

 

Według najświeższych doniesień do przełomu w negocjacjach doszło w piątek 16 października. Wiceprezydent Południowego Sudanu Riek Machar poinformował, że w wyniku kolejnej rundy negocjacji w Chartumie udało się osiągnąć porozumienie, które przewiduje, że aby decyzja podjęta w wyniku referendum była ważna wystarczy zwykła większość głosów przy frekwencji wynoszącej 2/3 uprawnionych do głosowania. Wcześniej, władze centralne domagały się, by za ewentualną secesją oddano co najmniej 75 proc. głosów. Z kolei politycy z Południa obawiali się, że wymagany próg frekwencji okaże się zbyt wysoki. Według R. Machara w referendum będą mogli wziąć udział wszyscy południowcy, włączając w to tych, którzy mieszkają w Chartumie czy poza granicami Sudanu.

 

Choć ogłoszony właśnie kompromis wydaje się krokiem na dobrej drodze ku uregulowaniu najpoważniejszych zarzewi konfliktu, to zawarte porozumienie musi zostać jeszcze ratyfikowane przez Północ i Południe. Do tego czasu wszystkie scenariusze pozostają możliwe. Sytuację dodatkowo zaostrza fakt, że Południowy Sudan wręcz tonie w broni, pozostałości po długotrwałej wojnie domowej, jak i konsekwencji słabości lokalnych sił porządkowych, nie radzących sobie z samowolą plemiennych bojówek. Duża część południowych Sudańczyków nie bez podstaw uznała, że mogą skutecznie zapewnić sobie bezpieczeństwo działając na własną rękę i nie licząc na pomoc ze strony wciąż kształtujących się struktur władzy.

 

Ten brak zaufania i możliwości kontrolowania nastrojów społecznych, to kolejne pęknięcie na sudańskiej mozaice. Żaden polityk z Południa Sudanu nie jest w stanie przewidzieć, jakie  reakcje wywoła ewentualny niekorzystny wynik referendum lub też możliwe prowokacje ze strony Północy. Lokalny, nie inspirowany politycznie wybuch może mieć nieprzewidziane konsekwencje. Scenariusz ten jest tak samo realny na Północy, gdzie spora część korzystających z hojnej pomocy reżimu al.-Baszira arabskich bojówek już dawno wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli. Raz obudzone demony konfliktów religijnych i etnicznych nie dadzą się szybko pogrzebać i mogą z łatwością powrócić.

 

Wydaje się, że Północ jak i Południe muszą być przygotowane na oba możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń. Każdy wynik referendum będzie w praktyce oznaczał, że relacje między częściami wciąż jednolitego państwa, bądź też 2 niezależnymi organizmami, będą musiały zostać określone od nowa. Być może szansą na względnie pokojowy przebieg zmian są czynniki ekonomiczne, a przede wszystkim ropa naftowa. Choć złoża zlokalizowane są na Południu to infrastruktura wydobywcza i przesyłowa kontrolowana jest przez władze Północy i wspierające je chińskie koncerny. Obie strony konfliktu, jeśli chcą czerpać zyski z sudańskich bogactw naturalnych, będą musiały się po prostu dogadać i wypracować jakiś modus operandi we wzajemnych stosunkach. Najbliższe miesiące i przebieg przygotowań do wyborów powszechnych i referendum ukażą, czy tym razem zdrowy rozsądek przeważy nad ambicjami i urazami, czy też splecione ze sobą czynniki religijne, etniczne i ekonomiczne stanowić będą beczkę prochu, która doprowadzi do nowego wybuchu.

 

 

 

Na podstawie: 

 

J. Mantel-Niećko, M. Ząbek (red.), Róg Afryki, Warszawa, 1999.

 

 

The Comprehensive Peace Agreement between The Government of The Republic of The Sudan and The Sudan People's Liberation Movement/Sudan People's Liberation Army, Source: Government of the Republic of Sudan and the Sudan People's Liberation Movement/Army:

http://www.reliefweb.int/rwarchive/rwb.nsf/db900sid/EVIU-6AZBDB?OpenDocument

Country Studies - Federal Research Division, Library of Congress: http://lcweb2.loc.gov/frd/cs/sdtoc.html

CIA The World Factbook: https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/su.html

Reuters Alertnet: http://lite.alertnet.org/db/crisisprofiles/SD_PEA.htm?v=timeline 

International Crisis Group: http://www.crisisgroup.org/home/index.cfm?id=1230&l=1

BBC News: http://news.bbc.co.uk/2/hi/africa/default.stm

Mail&Guardian Online: http://www.mg.co.za/ 

News24:http://www.news24.com/Content 

Allafrica.com:http://allafrica.com/sudan/ 

Radio France Internationale:http://www.rfi.fr/