Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie "Jugosławia wciąż żywa. Współczesna Serbia okiem własnym"

"Jugosławia wciąż żywa. Współczesna Serbia okiem własnym"


13 marzec 2009
A A A

"Jugosławia wciąż żywa. Współczesna Serbia okiem własnym…"

Gdyby Josipowi Broz Tito dane było powrócić, choć na jeden dzień w obecne czasy, z pewnością złapałby się za głowę. Jego ukochana Jugosławia zniknęła już z map Europy, podobnie jak jeden z głównych rywali - ZSRR. Słowenia jest już członkiem Unii Europejskiej oraz NATO, a jego ojczyzna – Chorwacja stanie się nim już niebawem.

 

 

Silnej ówcześnie Serbii wydarto Kosowo i sprowadzoną ją do roli poddanego. Świat oszalał!- pomyślałby zapewne Marszałek. Przywoływanie ducha tak wielkiej i wybitnej osobistości, jaką był bez wątpienia Josip Broz Tito chyba jednak nie do końca jest dziś na miejscu. Jugonostalgia wydaje się przemijać, choć nadal jest obecna, głównie wśród Serbów. Ich ojczyzna, odstawiając na bok wszelkie moralne aspekty, staje dziś przed swoją ogromną szansą, na postęp i rozwój. Jednakże czy tak honorowy, dumny i skrzywdzony przez ostatnie lata naród faktycznie na trwałe chce pojednać się Europą? Czy raczej jest to wybranie metody mniejszego zła lub nawet konieczności wobec braku innych perspektyw? Czy Europa zasługuje na Serbów i czy Serbowie zasługują na Europę? O tych oraz innych kwestiach rozmawiałem z Panem Aleksem Żivkoviciem, Jugosłowianinem – jak siebie określa, urodzonym w Belgradzie, który od 13 lat mieszka w Polsce.

 

       Czy tęskni Pan za Jugosławią?

 

W pewnym sensie tak. Była to dobra, stabilna ekonomia. Wyraźny był dynamiczny rozwój ekonomiczny oraz spokój, dobrobyt, poczucie bezpieczeństwa i godności, wywołane różnymi czynnikami. Przede wszystkim silną armią i wpływową pozycją międzynarodową kraju. Wszystko to sprawiało, że nie tylko ja, jako obywatel państwa federalnego Jugosławii, czułem się zadowolony, ale też cała rzesza innych zamieszkujących, bez względu na swoją narodowość. Obywatele byli wręcz dumni będąc jej obywatelami. Jak to w Polsce mawiają: „Do dobrego łatwo się przyzwyczaić”, naturalnie że można byłoby za takim stanem rzeczy zatęsknić. Chciałbym wyjaśnić, że nazwa „Jugosławia”, tłumacząc na Polski, znaczy Południowa Sławia, czyli państwo południowych Słowian. Była to mocna unia narodów słowiańskich, która, przetrwała ponad siedemdziesiąt lat.

 

 Gdyby można było cofnąć czas to czy chciałbym Pan powrotu Jugosławii?

 

 

Gdyby tak cofnąć czas… Wiemy, że jest to niemożliwe, ponieważ konstelacja układów już zmieniła pewien tok wydarzeń. Choć rozumiem, że wszystko w tym świecie materialnym ma swój koniec, jest mi przykro, że Jugosławii już niema. Choć złośliwe języki mogą mówić, że wtedy, za czasów Tity, panował pewnego rodzaju reżim komunistyczny i indoktrynacja medialna. Uważam, że sprawdzianem czy system danego kraju jest udany, powinno być zadowolenie obywateli, a obywatele Jugosławii tak się bez wątpienia wtedy czuli. Ogromna większość obywateli była gotowa pójść w ogień za Titą i w chwili jego śmierci prawie cały naród był pogrążony w głębokim smutku i ze łzami w oczach żegnał go. Uważam, że te wydarzenia były dowodem, że ludziom było dobrze w tym systemie, a co więcej, mieli jeszcze pewne pozytywne ideały, dla których chcieli dobrowolnie poświęcać nawet własne życie. Chcę tutaj nadmienić, że Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone jako ustrój państwowy mają praktycznie ten sam lub podobny schemat, jaki miała ex Jugosławia. Dlatego można się zastanowić, dlaczego komuś taki udany system oraz kraj funkcjonujący na takich zasadach był cierniem w oku?

 

Uważa Pan, że Jugosławia mogłaby funkcjonować we współczesnym świecie?

 

Nie do końca, na pewno nie na takich samych zasadach jak wtedy. Świat się z pewnością zmienił, ale czuję, że nawet więcej takich Jugosławii nie zaszkodziłoby światu, wręcz przeciwnie. Rzecz w tym tylko, że „komuś” nie bardzo przypadło do gustu silne państwo, niezależne, do tego jeszcze (to co w Polsce mało znane), jedno z trzech przewodniczących krajów i założycieli Ruchu Państw Niezaangażowanych. Jestem przekonany, że rozbiór tego kraju był starannie przygotowywany z zewnątrz, jeszcze za życia marszałka Tity. Mogło to być spowodowane mocą zbrojną armii, samowystarczalnej w produkcji sprzętu zbrojnego. Sprawiło to, że około 30 lat temu, Jugosławia zajmowała 4 miejsce w rankingach światowych, tuż za Chinami w mocy zbrojnej.

     

Czy faktycznie współczesna Serbia nie ma innego wyjścia jak tylko integracja z UE oraz NATO?

 

Z lekcji historii wiemy, że z reguły to zwycięzcy wojen kroją granice oraz dyktują zasady gry. Wycieńczona sankcjami ekonomicznymi oraz izolacją polityczną i wojnami przez ponad 10 lat, Serbia była literalnie „wymazana” z mapy świata. Oficjalnie przegrała wojnę z NATO w 1999 roku. Dręczona wewnętrznym rozdarciem między obozami ruchów radykalnych nacjonalistycznych oraz demokratów. Pod wpływem mocnej propagandy sił zachodnich, mogła tylko „schylić głowę” i osłabiona zaakceptować wariant, który uważam w danym czasie, za mniejsze zło z dwóch możliwych. To właśnie obecna droga eurointegracji. Osobiście sądzę, że kraje Słowiańskie mają słabą świadomość słowiańskości i pod płaszczykiem etykiety „młodych demokracji” pozwalają często sobą sterować oraz w pewnym sensie być asymilowanym przez wpływy mocarstw zachodnich. Może dobrą receptą dla małych słowiańskich krajów byłoby przysłowie: „Lepiej zajmować pierwsze miejsce we własnej wiosce niż ostatnie w obcym, dużym mieście”.

 

Czy jest Pan zwolennikiem takiego rozwiązania, ( Serbia jako członek UE i NATO?), czy raczej popiera Pan radykałów?

 

Uważam, że przy obecnym stanie spraw, takie rozwiązanie dla Serbii, ale i wszystkich krajów zachodnich Bałkanów jest jedynym rozsądnym. Będzie to znów rodzaj Jugosławii, gdzie kraje będące niegdyś razem, ponownie będą zdane na siebie. W relacjach ekonomicznych, może nieco mniej we wzajemnych wpływach kulturowych, ale dopóki ich języki będą bardzo podobne, a takie są, myślę, że wieloletnie więzi będą nadal trwać, nawet ponad podział. Moim zdaniem istniało inne rozwiązanie, rozejście owych krajów, mogło odbyć się bez ofiar ludzkich. Gdybym ja decydował o losach Jugosławii, a wierzę, że tak samo zadecydowałaby większość rozsądnej populacji Serbii lub reszty ex Jugosławii, byłaby to decyzja za podziałem, ale koniecznie bez przelewania krwi własnych braci lub sąsiadów.

 

 A może ma Pan własną wizję funkcjonowania Serbii we współczesnych świecie?

 

Tak. Byłaby to Monarchia z rządami Świętego Króla. Król sprawowałby władzę za pomocą sędziwych mędrców, inteligentów- doradców króla. Uważam, że tylko rząd, który przestrzega pobożnych zasad, jest rządem właściwym. Musiałby to być kościół uniwersalny z miejscem dla wszystkich dzieci Boga, tak samo Albańczyków jak i Węgrów lub Romów oraz innych dwadzieścia paru narodowości zamieszkujących Serbię. Warto nadmienić, że serbska rodzina królewska (niekoronowana) żyje, powróciła z wygnania, ale nie sprawuje obecnie żadnej władzy.

 

 Czy może Pan opisać nastroje dotyczące euro integracji wśród Pana znajomych?

 

Chociaż raz w roku odwiedzam Serbię, jednak mam nie wiele kontaktów z znajomymi z Bałkanów w chwili obecnej. Wiem, że z tego, co mówią statystyki w serbskich mediach, większość obywateli jest pozytywnie nastawiona do eurointegracji.

 

Co Serbia może dać UE i czego może się od niej nauczyć?

 

Interesujące pytanie. Myślę, że może zabłysnąć przykładem w kwestii poszanowania prawnych norm ONZ, w formie kontynuacji polityki pokojowej koegzystencji ex Jugosławii (przynajmniej teoretycznie w chwili obecnej). Serbia obecnie prowadzi kampanie w ONZ, o nienaruszaniu reguły 1244 ONZ. Dotyczy ona prawa o integralności terytorium każdego suwerennego kraju. W odróżnieniu od wizerunku utworzonego w mediach zachodnich przez ostatnich 15 lat, który był mało obiektywny, Serbia podejmuje dziś, moim zdaniem, bardzo pozytywną retorykę jak i działania ukierunkowane na wysokie standardy nowoczesnego państwa europejskiego. Wiele się zmieniło we wszystkich obszarach polityki przewodniej rządu. W Serbii panuje atmosfera przynależności do Europy i bycia w rodzinie krajów europejskich, na co Serbia bez wątpienia zasługuje i czego naturalnie potrzebuje.

 

Czy Serbowie są gotowi na poświęcenie cząstki swojej suwerenności na rzecz wspólnego pokoju i stabilności w Europie w ramach UE?

 

Nie sposób się tutaj wypowiedzieć za wszystkich Serbów. Mam wielką o to nadzieję, że tak. Jestem świadom, że większość Serbów nie pogodzi się z utratą Kosowa, które jest kolebką serbskiej państwowości i kolebką kultury i religii. Można spróbować porównać wartość obszaru Kosowa dla Serbów z ważnością Krakowa lub też Częstochowy dla Polaków. Prawdę mówiąc, świat funkcjonuje na zasadach dialektyki. Wszystko się zmienia, jak od wieków. Uważam, że sposób na pokój na Bałkanach jest prosty-każdy powinien mieszkać na swoim własnym skrawku ziemi. Jeśli człowiek ma własny dom, w którym ma własną rodzinę, ma wtedy warunki do własnej godności. Jeżeli natomiast mieszka pod tym samym dachem z sąsiadem, nie czuje do końca samospełnienia we własnej przestrzeni. W związku z tym, uważam, że kosowscy Albańczycy powinni żyć we własnym państwie, w obecnym Kosowie, ponieważ faktem jest, że wspólnie z Serbami żyć już nie potrafią. Serbowie, tak samo nie czują się spokojnie, mieszkając w Kosowie w otoczeniu Albańczyków. Według mnie wspólnota międzynarodowa, a raczej Stany Zjednoczone i stare kraje Unii, nie powinny już upokarzać i nadal karać Serbów za „grzechy przeszłości”, faworyzując jej kosztem inne kraje z otoczenia. Powinny, jeżeli już wymierzają sprawiedliwość i granice, postępować sprawiedliwie bo prawo ma być równe dla wszystkich. Jeżeli część terytorium danego kraju zabierają, w innym miejscu, gdzie ku temu istnieje naturalna tendencja i możliwość, powinni to terytorium zrekompensować.

 

 

  Mieszka Pan od 11 lat w Polsce, czy zauważył Pan zmiany, które przyniosło wstąpienie naszego kraju do UE?

 

Obawiam się, że osobiście mam nieco radykalne spojrzenie na tę kwestię. Z pewnością ten nurt „europeizacji” przyniósł dla Polski dużo prądów rozwojowych i dużą falę szybkiego progresu na różnych płaszczyznach, począwszy od ekonomii przez poczucie stabilizacji i odzyskania niektórych ludzkich praw i wartości. Z drugiej zaś strony, sądzę, że amerykańskiego stylu życia, nie da się do końca zastosować wśród Słowian. Można i tak, ale, z jakim skutkiem? Dusza słowiańska jest na pewno nieco inna pod wieloma względami. Ale w końcu, szerzej pojmując, wszyscy jesteśmy tymi samymi cząstkami Istoty Najwyższej i w związku z tym powinno dojść do pewnego uśrednienia wspólnych wartości. Uśrednienie natomiast według mnie, nie oznacza biernego uchylania się pod wpływem silnych i godzenie się na wszystko, co „Wielki brat” nam zaserwuje albo pozostawi po sobie na stole obiadowym. Polski naród jest narodem ważnym i wielkim w Europie, i po części już wielcy zaczynają się liczyć z jego zdaniem. Gdyby tylko potrafił się zjednoczyć i docenić siebie odpowiednio w świetle innych…

Uważam, że Polsce tak samo jak Serbii przydałby się przywódca prawdziwy, prawy, szczery, prawdomówny Bogobojny i od Boga dany, wspierany mocno przez inteligentów i co najważniejsze przez sam naród. Podstawowe wartości ludzkie powinny zawsze zostać takie same i nie zmienne przez czas oraz niezmieniane przez niewłaściwie zrozumianą i zastosowaną demokracje.

 

 

 

Alex Żivković urodził się w 1963 roku. W roku 1996 przyjechał do Polski i tutaj mieszka do dziś. Emigracja w naszym kraju pozwoliła mu na zdystansowanie się do wydarzeń w jego ojczyźnie. Jest projektantem grafiki z zawodu. Na co dzień zajmuje się kilkoma pasjami, z których największa to samorealizacja. Marzy o ponownym ustanowieniu niepowtarzalnej atmosfery, która niegdyś panowała w jego ukochanej ojczyźnie.