Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Daniel Uszycki: Piracka szachownica

Daniel Uszycki: Piracka szachownica


06 styczeń 2009
A A A

Systematycznie zwiększa się ilość jednostek mających zapobiegać kolejnym incydentom na somalijskich wodach, mimo to piraci bynajmniej nie zaniechali swojej działalności. Zatoka Adeńska stała się wielką szachownicą, trudno jednak przewidzieć efekt toczącej się na niej gry.

Obecnie piractwo to sprawna i doskonale działająca machina, zajmująca się porywaniem jednostek pływających dla okupu. Niegdyś rybacy, bojownicy czy watażkowie, dziś niesamowicie wyekwipowani i przeszkoleni, czyhają na samotne statki handlowe, transportowce czy jachty. Ulubionym miejscem tych "zdobywców" jest właśnie Zatoka Adeńska, której wydłużony kształt i znaczne rozmiary sprzyja ich działaniom. Akwen ten jest szczególnie istotny z uwagi na znajdujące się tam szlaki morskie łączące Europę i Afrykę Północną z Azją i Oceanią, z których korzysta co roku 20.000 jednostek.

Skala zjawiska jest zatrważająca. Wg danych Międzynarodowego Bióra Morskiego, w tym roku, tylko w rejonie Zatoki Adeńskiej, miało miejsce ponad 110 takich akcji, z czego 42 zakończyło się powodzeniem. W poprzednich latach liczba incydentów wyniosła odpowiednio 31 w 2007 i 10 w 2006. Najbardziej spektakularne porwania to uprowadzenie ukraińskiego statku "Faina", na którego pokładzie znajdowały się m.in. 33 czołgi T-72 oraz nie tak dawne przejęcie supertankowca "Sirius Star", z ropą o ówczesnej wartości rynkowej 100 mln dolarów. Do dziś w rękach rabusiów pozostaje 14 jednostek i 240 członków ich załóg.

Oczywiście takie wydarzenia nie pozostawały bez echa w społeczności międzynarodowej. Troska o bezpieczeństwo w tym rejonie zwiększała się z każdym kolejnym atakiem. Pierwszej zakrojonej na szerszą skalę odpowiedzi udzielił Sojusz Północnoatlantycki, rozpoczynając 24 października operację w rejonie Zatoki Adeńskiej. Podstawowe obowiązki misji to eskortowanie i ochrona jednostek pływających i odpieranie ataków pirackich. Obecnie z ramienia sojuszu ponad 10 jednostek patroluje te najbardziej niebezpieczne wody świata.

Podobne cele postawiła przed sobą misja Unii Europejskiej, która rozpoczęła się 15 grudnia. Wysłane przez Wspólnotę jednostki mają wzmocnić parasol bezpieczeństwa w tym rejonie. Pierwsza tego typu misja Unii, obejmuje 6 okrętów, dostarczonych przez Francję, Grecję, Niemcy i Wielką Brytanię oraz 3 samoloty patrolowe z Francji i Włoch. Ten pierwszy kontyngent pozostanie tu trzy miesiące po czym zostanie wymieniony i może wzmocniony.

Poza tym zaangażowało się również wiele innych państw. Wymienić należy Arabię Saudyjską, Pakistan, Indie oraz Rosję. Ciekawe wydaje się również uczestnictwo w tym wielonarodowym projekcie Iranu, Chin oraz, dopiero zapowiedziane przez premiera Aso, dołączenie się Japonii.

Mimo pozytywnego wrażenia jakie może budzić ta wielostronna akcja skierowaną przeciwko piratom, fakty dalej raczej świadczą o tym, że jak dotąd podejmowane działania są wyraźnie niewystarczające. Od wspomnianego 24 października, czyli rozpoczęcia operacji NATO, zaatakowano 32 statki, z czego 12 uprowadzono. Dane te zgadzają się z teorią niemieckiej Bundeswehry,  która, wg "Berliner Zeitung", szacuje, że do zapewnienia spokoju "na obszarze siedmiokrotnie większym od Morza Bałtyckiego" potrzeba około 500 jednostek. Jeśli zsumujemy liczbę wszystkich obecnych tam okrętów, włączając również te zapowiedziane przez Japonię, nie uzyskamy nawet 10% tej liczby.

Niewiele może też zmienić przyjęta 16 grudnia przez Organizację Narodów Zjednoczonych rezolucja, zezwalająca na ataki na pirackie bazy w Somalii zarówno z lądu, jak i z powietrza. Jeszcze w tym samym dniu amerykańska Sekretarz Stanu, Condoleezza Rice, powiedziała, że nie szukałaby w tej rezolucji zwiastuna akcji militarnej na nabrzeżu w wykonaniu Stanów Zjednoczonych, bo sam prezydent był jej przeciwny.

O ile jednak kwestia rozstrzygnięcia kwestii pirackiej pozostaje niewyjaśniona, warto zwrócić uwagę na sytuację, jaka tworzy się na adeńskiej szachownicy. Stany Zjednoczone, obecnie największa potęga militarna świata, czy to zmęczona działaniami na innych frontach, czy też po prostu nie do końca zainteresowana tym rejonem, stwierdza, że szuka innych niż pozamilitarnych rozwiązań. Jeśli przypomnimy sobie, jak radzono sobie z "problemami" w Iraku czy Afganistanie, można się zastanawiać, jakie są prawdziwe intencje tego mocarstwa.

Z drugiej strony duże zainteresowanie przejawiają Chiny. Po pierwsze wysyłając trzy okręty z oddziałami specjalnymi na pokładzie,  pokazują rosnącą siłę swojej marynarki. Po drugie te działania Państwa Środka, stanowią pewien przełom w jego polityce, jako że choć Chiny uczestniczyły w kilku misjach pokojowych w różnych rejonach świata, generalnie wyznawały zasadę nieingerencji w sprawy innych państw. Może to, choć nie musi, oznaczać wzrost polityczno-militarnych ambicji tego państwa, które z pewnością już obecnie cieszy się wysoką pozycją, jako jedno z największych i najdynamiczniej rozwijających się państw świata.

Bardzo ciekawa jest również zapowiedź wysłania jednostek przez Japonię. Nie możemy zapominać, że z uwagi II Wojny Światowej i jej rezultatów, Kraj Kwitnącej Wiśni nie brał jak dotąd udziału w żadnej operacji zamorskiej. Podjęcie działań przeciwko piratom z jednej strony stanowi ogromne wyzwanie dla władz tego kraju, z drugiej jednak uwieńczenie ich sukcesem wiązałoby się z przełomem. Sam premier Aso stwierdził, że Japonia planuje wysłanie okrętów w ramach istniejącego prawa, nadmienił jednocześnie, że aby misja była skuteczna, należałoby zmienić prawo - czyli, pacyfistyczną, powojenną konstytucję. Agencja Reutersa wskazuje, że z uwagi na  dominację opozycji w izbie wyższej parlamentu byłoby to trudne, niemniej jednak można się zastanowić nad możliwością zaistnienia tego mocarstwa gospodarczego, w obszarze militarnym.

Z refleksją można też spojrzeć na inicjatywę wspomnianej Unii Europejskiej. To oczywiście kwestia domysłów, ale nie można wykluczyć, że Wspólnota podejmując się pierwszej misji morskiej, stara się zapomnieć o niepowodzeniach oddziałów lądowych w latach 90-tych. Może chce zatrzeć niekorzystne wrażenia wewnętrznego rozbicia w kwestii wojskowej, które wypłynęło z tak wielką siłą w czasie amerykańskiej inwazji na Irak. Możliwe, że ewentualne powodzenie misji mogłoby być argumentem na rzecz utworzenia stałej armii Unii i zwiększenia jej roli na globalnej szachownicy.

Podsumowując, możemy popatrzeć na Zatokę Adeńską, jak na wielką szachownicą, na której jedną stronę stanowią piraci a drugą cała społeczność międzynarodowa. Z drugiej strony możemy też zwrócić uwagę na to, co dzieje się w tle tej oczywistej konfrontacji. Zmienia się układ sił na globalnej szachownicy. Być może rację miał Henry Kissinger, który w swojej książce "Dyplomacja" zapowiadał powolny powrót do pewnej równowagi sił na świecie. Oczywiście wiązałoby się to z upadkiem hegemonistycznej pozycji Stanów Zjednoczonych To jednak czas zweryfikuje, kto ma rację i w jakim porządku międzynarodowym przyjdzie nam żyć.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.