Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Maciej Ostasz: Snowden, NSA, podsłuchy i polski super wirus czyli falstart szopki noworocznej

Maciej Ostasz: Snowden, NSA, podsłuchy i polski super wirus czyli falstart szopki noworocznej


10 grudzień 2013
A A A

Jest początek grudnia i mija już ponad miesiąc od wyjścia na jaw informacji o tym, że NSA podsłuchuje przywódców z krajów z Europy, Ameryki Łacińskiej i reszty kontynentów. W wielu mediach pojawiło się sporo haseł i tytułów na temat tej sensacji, spowodowanej działalnością agencji. Oburzeni politycy wydali krótkie oświadczenia w zaistniałej sytuacji. I to by było na tyle, jeśli chodzi o komentarz władz krajów UE w tej sprawie. Przeglądając polską i zagraniczną prasę elektroniczną, Twittera, portale i blogi zajmujące się stosunkami międzynarodowymi można spróbować wyszukać informacji na temat konkretnych stanowisk takich polityków jak Merkel, Hollande czy Rousseff. Przy całej zaistniałej sytuacji przewija się tylko jedna data – 24 październik 2013 r. To data pojawienia się informacji o podsłuchach oraz odniesienia się polityków do całej afery, czy jak to się ładnie w prasie kolorowej nazywało – skandalu. Po tym dniu ucichły prawie wszystkie komentarze ze strony rządów krajów przedstawionych w raporcie Snowdena.
Image Jak to się stało, że fala oburzenia oraz duże spółki medialne zaczęły milczeć w tak ważnej sprawie, jaką jest inwigilacja przez agencję rządową USA? Dlaczego państwa członkowskie Unii Europejskiej nie wystosowały wspólnego stanowiska w tej sprawie? Dlaczego Putin w zaistniałej sytuacji nie złożył oficjalnego oświadczenia?

Te i wiele innych pytań stawiają dziennikarze. Ale nikt nie zauważył, że rządy milczą w tej sprawie. A milczą dlatego, że doskonale widziały o podsłuchach i o cyberszpiegostwie. Widziały natomiast dlatego, że same stosują podobne praktyki. Próba żądania od Amerykanów wyjaśnień mogłaby się skończyć odsłonięciem wszystkich kart przeciwników. W przypadku domagania się przez ofiarę zadośćuczynienia lub przeprosin mogłoby się okazać, że owa ofiara-państwo jest większym agresorem niż USA. I nie jest to ani dziwne, ani nie zrozumiałe. To, co dzieje się w chwili obecnej na świecie, można porównać w skali mikro do małej miejscowości i do zaglądania przez płot wścibskiego sąsiada. Każdy widzi, ale nikt głośno uwagi nie zwróci.

Tak się niestety stało, że tu nie ma niewinnych. Każde państwo, które posiada nowe technologie i inwestuje w rozwój gospodarczy i społeczny, posiada odpowiednie agencje, tajne lub mniej tajne zajmujące się „pilnowaniem interesów publicznych kraju”. Tak naprawdę z zacnej idei, agencje te wyszły na bezczelne jednostki inwigilacyjne, które eksplorują wszystkie czeluści Internetu i innych sieci teleinformatycznych oraz sprawdzające krok po kroku użytkowników sieci. Oczywiście oficjalne stanowisko kierownictwa takiej agencji kreuje obraz instytucji, która działa tylko w przypadku zagrożenia. Może i tak jest, ale jakoś te zagrożenie trzeba wykryć. A żeby wykryć trzeba sprawdzić każdy bit danych pojawiający się w sieci. I tu nasuwa się kolejne pytanie, jak te agencje selekcjonują informacje i docierają do konkretnych jednostek bez inwigilacji całości? Otóż nie da się i niech nikogo nie dziwi to, że wszystko, co zamieszczamy czy piszemy w sieci jest przetrawione przez odpowiednia cybermaszynkę, wyszukującą słów kluczy.

Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Dlaczego NSA korzysta z danych Google i Facebooka? Bo to największa baza danych tworzona przez nas samych i umieszczana w sieci. Kto ma konto na Facebooku, co na nim umieszcza, wie. Kto może wykorzystać te dane przeciwko użytkownikowi, już nie. W przypadku Google sprawa jest jeszcze bardziej poważna. Jako że firma ta jest właścicielem produktów takich jak wyszukiwarka Google, YouTube, Picassa i system Android w ich bazach danych informacje o nas są jeszcze bardziej szczegółowe. Duża część społeczeństwa korzysta z telefonów z systemem Android, ale mało kto wie o tym że wszystkie działania wykonane na tych urządzeniach rejestrowane są na serwerach Google. Dodatkowo, jeżeli mamy opcję synchronizacji danych z naszymi kontaktami, smsami, pocztą i dodatkowymi usługami, na podstawie danych zawartych na serwerach. W momencie, jeśli używamy Facebooka i posiadamy telefon z Androidem, na podstawie tych danych możemy napisać o każdej osobie spory kawałek życiorysu. Fani Apple’a niech się zbytnio nie cieszą. To samo dotyczy ich urządzeń.

Problemu teoretycznie nie ma do czasu, kiedy służby wywiadowcze poszukują zagrożeń w sieci. Ale co jeśli dane te trafią w niepowołane ręce lub przejmą je wrogie państwa?

W całej zaistniałej aferze podsłuchowej, subtelnie wyłania się również Polska, która daje o sobie delikatnie znać „przypadkowo” umieszczając jawny przetarg na oprogramowanie szpiegowskie do inwigilowania obcych państw i możliwości przeprowadzenia cyberataku. Oczywiście nie można wykluczyć opcji o pomyłkowym umieszczeniu tej części zamówienia przez MON, ale z dostępnej „zwykłym ludziom” perspektywy jest, to raczej coś innego, a dokładnie pokaz siły.

W erze świata analogowego, a szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej i krajach postkomunistycznych w dniu świętowania ich niepodległości i w święta wojska danego kraju prezentuje się armię i jej wyposarzenie. Taka prezentacja siły ma za zadanie ukrócić zapał wroga do potencjalnego ataku. W przypadku tego przetargu może być całkiem podobnie. Nie da się fizycznie pokazać broni cyfrowej, więc możemy o niej napisać. O pomyłce można by mówić w momencie, kiedy nie pojawiają się tak ważne informacje w mediach i obarczania winą największej cyberorganizacji na świecie. Tu chęć pokazania możliwości i zapotrzebowania mogła mieć za zadanie pogrożenia palcem w stosunku do NSA, ale chyba się nie udało i nie był to mądry ruch, zwłaszcza w kontekście rosyjskim. Chęć demonstracji siły na tym polu może się odbić poważnym zachwianiem działania sieci w Polsce a złośliwe zablokowanie banków, jako kara za „stroszenie piórek”, byłaby paraliżem transakcyjnym w kraju – dokładnie tak samo, jak to stało się w 2007 roku w Estonii.

Przechodząc do meritum sprawy warto jeszcze raz wspomnieć o tym, dlaczego nie warto zawracać sobie głowy cyberszpiegostwem i odnieść się do całości, jako do drobnego incydentu.

Mamy XXI wiek. Przez ostatnie trzy dekady świat przeszedł z drogi analogowej na cyfrową. Szpiegów wywiadów wojskowych i rządowych zastąpiły komputery i hakerzy. James Bond już nie musi latać po różnych krajach i wyszukiwać interesujących go informacji. Dzisiejszy Bond siedzi w ciepłym pomieszczeniu, na wygodnym fotelu, z kubkiem kawy lub herbaty i pączkiem, klikając w klawisze klawiatury, jak robi to ok. 40% populacji Ziemi. Jedyna różnica jest taka, że nikt nie ginie z tego powodu, a wszystkie kraje akceptują taką formę wzajemnej inwigilacji.

Na zakończenie warto wspomnieć o jeszcze jednej ważnej kwestii, jaką jest Internet i nasze bezpieczeństwo. W momencie, kiedy społeczeństwo internetowe poczuje zbyt wielką presję, naciski. ingerencję czy inwigilację ze strony władz, zacznie migrować do innych odpowiedników sieci Internet, bardziej anonimowych i bezpiecznych. Ogólnie taki proces już ma miejsce. Przez nasze komputery możemy podłączyć się do tworu zwanego siecią TOR, która daje nam bardzo duże możliwości anonimowego poruszania się po tej sieci jak i korzystania z Internetu. Jeżeli inwigilacja przekroczy pewien nieustalony poziom, związany z granicą społecznej cierpliwości użytkowników, może okazać się, że TOR lub przyszli jego następcy zastąpią Internet a nowa infostrada pozwoli na bezpieczne korzystanie z sieci z czasów przed Facebookiem.

Na koniec, jeśli chodzi o przydatne informacje, to w tekście padło pytanie, do czego można wykorzystać nasze dane. Warto poszukać w sieci informacji na temat mordu muzułmanów w Holandii w 1939 roku przez wojska hitlerowskie i dlaczego informacje ze spisu powszechnego przeprowadzonego w pierwszych latach dwudziestego wieku tak bardzo przyczyniły się i pomogły wojsku selekcjonować społeczność holenderską.

Foto: kommersant.ru


Przydatne linki:

Projekt 29: polski wirus wojskowy (na zamówienie MON).
NSA zainfekowała 50 000 komputerów na świecie …i jest obecna w serwerowni w Polsce.
Rosyjski cyberatak na Estonię
.
Rosyjski haker osądzony za cyberatak na Estonię.