Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Tadeusz Wróbel: Wojenne werble


27 listopad 2009
A A A

Sample Image

Na nowo zaogniły się stosunki między Kolumbią a Wenezuelą. Przywódca tej ostatniej ostrzega, że może to doprowadzić do regionalnej wojny.

Prezydent Wenezueli Hugo Chavez powiedział 8 listopada, odnosząc się do Stanów Zjednoczonych: „Imperium jest groźniejsze niż kiedykolwiek”. W przemówieniu wygłoszonym w stanie Portuguesa oświadczył, że wojsko powinno być przygotowane na zbrojny konflikt z Kolumbią. Według Chaveza, Waszyngton może sprowokować wojnę między sąsiednimi państwami latynoskimi. Przywódca wenezuelski ostrzegł, że ten konflikt „mógłby się rozciągnąć na cały kontynent”. W odpowiedzi na te tyrady rząd Kolumbii zapowiedział, że w sprawie pogróżek zwróci się do Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych i Organizacji Państw Amerykańskich.

Trzy w jednym

Władze w Caracas nie ograniczają się tylko do retoryki. Dzień przed wystąpieniem Chaveza ogłosiły wydalenie ze stanu Barinas 90 Kolumbijczyków, którzy nie mieli odpowiednich dokumentów pobytu. Z kolei 5 listopada zapowiedziały wysłanie do regionów nadgranicznych 15–20 tysięcy żołnierzy wszystkich  rodzajów sił zbrojnych. Oddziały trafią do stanów Amazonas, Apure, Bolívar, Barinas i Táchira. Tym samym wzmocnią siły uczestniczące w rozpoczętej jeszcze w marcu operacji „Centinela” na terenach graniczących z Kolumbią. Podano wtedy, że wydzielone zostały do niej: cztery brygady (trzy z wojsk lądowych i jedna z marynarki wojennej), sześć oddziałów Gwardii Narodowej, trzy grupy sił specjalnych i 20 samolotów. Teraz „Centinela” składa się z trzech podoperacji, obejmujących sześć stanów.

Pierwszą z nich jest „Sierra XXI”, która ma za cel przeciwdziałanie obecności zbrojnych grup, zwykle powiązanych także z narkobiznesem, w Sierra de Perijá, górzystym regionie stanu Zulia. Działania obejmują ponoć również stany Apure, Barinos i Táchira. Jednym z zadań tej operacji jest niszczenie znajdujących się tam upraw koki i maku, z których produkowane są narkotyki. Region Sierra de Perijá podzielono na dwa sektory i rozpoczęto stałe jego dozorowanie z powietrza.

Drugą z podoperacji jest „Boquete 5” na obszarze stanów Apure i Táchira, które również graniczą z Kolumbią. Głównym zadaniem uczestniczących w niej sił jest wykrywanie i niszczenie nielegalnych lądowisk, wykorzystywanych przez przemytników narkotyków. Szef Strategicznego Dowództwa Operacyjnego (Comando Estrategico Operacional) generał Carlos Mata Figueroa podał na początku listopada, że w ostatnim czasie zniszczono 70 takich nielegalnych pasów startowych w Apure i dziesięć w Bolivar. Do zwalczania przemytu narkotyków drogą lotniczą planowane jest użycie dziesięciu radarów i lekkich odrzutowców K-8, które rząd w Caracas zakupił w Chinach.

Działania wenezuelskie nie ograniczają się tylko do terenów graniczących z Kolumbią. Trzecia podoperacja, „Oro Azul”, obejmuje sąsiadujący z Brazylią stan Bolivar. Tam problemem jest nielegalna eksploatacja bogactw naturalnych, w tym wydobycie złota oraz koltanu. Ten ostatni to mieszanina kolumbitu i tantalitu, rud tantalu, wykorzystywana w elektronice, przemysłach kosmicznym i zbrojeniowym.

Plan „Centinela” był w dużej mierze reakcją władz w Caracas na zaliczenie Wenezueli przez Organizację Narodów Zjednoczonych do grona państw, w których swobodnie uprawia się rośliny narkotyczne. Działania sił zbrojnych są koordynowane przez ministerstwo spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Sytuacja na granicy wenezuelsko-kolumbijskiej, której długość wynosi 2216 kilometrów, jest napięta od dawna. Dochodzi tam do zbrojnych incydentów. Jednym z nich było znalezienie w końcu października na terytorium Wenezueli ciał jedenastu mężczyzn, których na początku miesiąca porwano podczas meczu piłkarskiego w Kolumbii. Wiceprezydent Wenezueli Ramon Carrizalez podał 1 listopada, że zabici byli członkami kolumbijskich grup paramilitarnych, szkolącymi się na terytorium jego kraju. Według niego, byli oni częścią „paramilitarnej infiltracji”, której celem jest zdestabilizowanie sytuacji w Wenezueli. Członkowie rodzin zabitych twierdzą, że nie mieli oni nic wspólnego z jakąkolwiek nielegalną działalnością.

Kilka dni wcześniej władze Wenezueli ogłosiły, że aresztowano osoby szpiegujące dla kolumbijskiego wywiadu, a 30 października minister spraw wewnętrznych i sprawiedliwości Tareck El Aissami przekazał, że zatrzymano ośmiu Kolumbijczyków i dwóch Wenezuelczyków podejrzanych o działania destabilizacyjne w rejonie miejscowości San Antonio del Táchira. Najbardziej sytuację zaostrzyło zastrzelenie 2 listopada na punkcie kontrolnym między lotniskiem San Antonio a nadgraniczną osadą Urena w stanie Táchira dwóch podoficerów 1 Kompanii 11 Oddziału Granicznego Gwardii Narodowej. Według wenezuelskich władz, zatrzymano podejrzanych i odzyskano karabinki AK-103, broń zabraną gwardzistom. Ich przedstawiciele twierdzą, że za przemoc na pograniczu są odpowiedzialni członkowie prawicowych paramilitarnych grup będących na usługach kolumbijskich oligarchów, którym nie podobają się lewicowe rządy u sąsiada.

Zmina wojna

To jednak nie działania grup paramilitarnych czy handlarzy narkotyków są główną osią sporu między Bogotą a Caracas. Nie sposób nie zauważyć, że napięcie między obu krajami wzrosło kilka dni po tym, gdy Kolumbia i Stany Zjednoczone podpisały porozumienie rozszerzające dwustronną współpracę wojskową. Zgodnie z nim w siedmiu kolumbijskich bazach będzie mogło stacjonować do 1400 amerykańskich żołnierzy i pracowników wojska. Według rządu w Bogocie, mają oni pomóc mu w zwalczaniu partyzantki i narkobiznesu. Skłócony z Waszyngtonem Hugo Chavez utrzymuje jednak, że owo porozumienie to element przygotowywanej przez Amerykanów inwazji na jego kraj. Stąd z irytacją zareagował przed kilkoma miesiącami na wieść, że trwają negocjacje w tej sprawie.

Jednak Chavez już wcześniej krytykował prezydenta Kolumbii Alvaro Uribe za bliskie więzi z USA. Z drugiej strony, władze w Bogocie oskarżają przywódcę Wenezueli, że udziela wsparcia destabilizującej od kilkudziesięciu lat ten kraj lewackiej partyzantce, Rewolucyjnym Siłom Zbrojnym Kolumbii. Dowodem na to są materiały znalezione podczas operacji wojsk rządowych w 2008 roku przeciwko bazie jednego z jej liderów w sąsiednim Ekwadorze.

Przejawem rosnącego napięcia między Kolumbią i Wenezuelą było zamknięcie dwóch granicznych mostów, Simon Bolivar i Francisco de Paula Santander przez Rio Táchira. Przeprawy łączą kolumbijski stan Táchira z kolumbijskim departamentem Norte de Santander. Ich blokada sparaliżowała zwykle bardzo ożywione kontakty między mieszkańcami pogranicza. Wiele osób z bagażami musiało przeprawiać się wpław. Zamknięcie mostów spowodowało, że w mediach pojawiły się opinie, że 20 lat po obaleniu muru berlińskiego powstaje podobna bariera. Stosunki zaś między Bogotą a Caracas zaczynają przypominać relacje panujące między Wschodem a Zachodem w okresie zimnej wojny. Innym podobieństwem są wielkie zbrojenia w Wenezueli, wydającej miliardy euro na broń. Pozostaje nadzieja, że i zakończenie sporu kolumbijsko-wenezuelskiego obędzie się bez zbrojnej konfrontacji, a Hugo Chavez, który poczuł się pewniej po zacieśnieniu kontaktów z Rosją i dzięki otrzymanej od niej broni, pozostanie jak dotychczas przy kwiecistej retoryce.

Tym bardziej że po kilku dniach zaczął łagodzić ton swej niedzielnej wypowiedzi, zaprzeczając, że groził wojną. Wywołała ona już negatywne skutki dla Wenezueli. Pierwszą „ofiarą” wojny słów stało się jej przystąpienie do południowoamerykańskiego wspólnego rynku (Mercado Común del Sur). Senat Brazylii wstrzymał się z głosowaniem w tej sprawie.

Artykuł ukazał się w Polska Zbrojna . Przedruk za zgodą Redakcji.
 
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.