Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Adam Lelonek: Między Europą a Eurazją: polsko-ukraiński problem z geopolityką

Adam Lelonek: Między Europą a Eurazją: polsko-ukraiński problem z geopolityką


13 sierpień 2014
A A A

Polska i Ukraina to sąsiedzi rozdzieleni granicą Unii Europejskiej, jednak nie interesami, zagrożeniami czy wyzwaniami. Ani tymi krótko- ani długoterminowymi. Ta z pozoru oczywista konstatacja poddawana jest nieustannym atakom i manipulacjom z różnych stron, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym i prowadzi do dysonansu poznawczego społeczeństw obu państw. Wydarzenia ostatnich miesięcy dobitnie pokazują jednak, że skutki wojny informacyjnej wytoczonej przez Federację Rosyjską, nie są niemożliwe do neutralizacji.
Image Świadomość społeczna niebezpieczeństwa ze strony Kremla jest zdecydowanie większa po stronie ukraińskiej. Ukraińska ludność płaci za nią ogromną cenę daniną krwi w walkach na Wschodzie. Już jednak w Polsce dystans geograficzny i bariera językowa powodują osłabienie wydźwięku wojny, która ma miejsce tak blisko od naszych granic, co dopiero mówić o Hiszpanach czy Włochach. Powodów ku temu jest wiele, a rosyjska propaganda działa nie tylko na poziomie krajowym, ale i unijnym. Z niej biorą się więc takie określenia, jak „separatyści” zamiast „terrorystów”, „dążenie do samostanowienia regionów” zamiast „inspirowanych i zarządzanych przez Rosję działań wojennych” i zasadniczo używanie wszystkich możliwych określeń, zamiast „konflikt zbrojny”. Mamy już nawet określenie „wojny hybrydowej”, gdzie drugi komponent analizuje wąskie grono ekspertów, a społeczeństwo zwalnia się z myślenia o pierwszym i najważniejszym członie tej nazwy.

Coraz częściej używa się po stronie polskiej i ukraińskiej terminu „geopolityka”. Z tym, że na poziomie społecznym jego znaczenie jest rozmywane, a nierzadko wręcz wykorzystywane do udowodnienia czy uwypuklania różnic między nami. Różnic politycznych i strategicznych. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że takie działanie jest celowe i administrowane. Bo geopolityka każdego państwa musi być różna, jednak to cele i zagrożenia definiują tak ją samą, jak i przekładają się na jej wykładnię, co jest nieustannie zaburzane.

Geopolityka to narzędzie, metoda. Służy ona za C. Jeanem „konceptualizacji przestrzeni w wymiarach materialnych i niematerialnych, w celu poddania analizie sytuacji międzynarodowej oraz wyodrębnienia możliwości, celów i polityki. Jest sposobem myślenia o przestrzeni, nie w sposób neutralny, obiektywny, pozwalający zachować «czyste ręce», ale przedstawiającym projekty, wartości oraz wizję świata i historii autora koncepcji” (C. Jean, Geopolityka, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2003, s. 58). Geopolityka jest subiektywna ze swojej natury. Jest właściwa danemu państwu, danej społeczności, a nawet danemu władcy. To postrzeganie siebie, czyli własnych interesów, w perspektywie regionalnej i globalnej. Nie polega ona tyle na analizowaniu, przykładaniu konkretnego pryzmatu patrzenia czy prognozowaniu, ile na wpływaniu i zmienianiu rzeczywistości. Swoim zasięgiem obejmuje zjawiska także ze sfer: ekonomicznej, demograficznej, technologicznej czy kulturowej. To także narzędzie do osiągania większej świadomości własnych celów, zagrożeń i pozycji, a tym samym i stawek oraz przebiegu „gry”.

Geopolityka, jako „geografia władcy”, nigdy nie będzie odzwierciedlać obiektywnie istniejącej prawdy, w tym i tej naukowej czy absolutu. Jej funkcja jest czysto strategiczna. Jej efektem są hipotezy, założenia czy refleksje. Ostatecznie oczywiście konkretne decyzje, ale te poprzedzone są szeregiem czynności i analiz, składających się na poziom konceptualny, tj. tworzenie, modyfikację i zmianę danej strategii.

Geopolityka ma kontekst historyczny, psychologiczny, kulturowy czy religijny, jednak kluczem do jej skuteczności i podstawą całej jej wykładni jest realizm. Realizmu nie cechuje emocjonalność, która tylko zaburza proces decyzyjny i utrudnia interpretację zachowań rywali czy samookreślenie własnych celów.

Cele natomiast tak Polski i Ukrainy, jak i każdego państwa są mniej więcej zbliżone na poziomie teoretycznym: poznanie siebie, w tym zwłaszcza swoich celów, ograniczeń, słabości, możliwości oraz swojej roli i funkcji (w tym i tych potencjalnych) w układzie regionalnym i globalnym. To punkt wyjścia. Docelowo każdy dąży do: maksymalizacji korzyści, neutralizacji zagrożeń i zmniejszania ryzyka dla własnej polityki czy działań.

Mamy wspólne zagrożenie. Mamy też zbliżone cele, ograniczenia, słabości i możliwości. Nie powinniśmy więc pozwalać, aby łączyła nas także podatność na rosyjską propagandę, która na różnych poziomach chce nie dopuścić do upowszechnienia się na poziomie społecznym naszych państw świadomości tego, jak wiele nas łączy. Tworzenie własnych, nowych ośrodków analitycznych i badawczych czy mediów anglojęzycznych to tylko jedne z dostępnych nam narzędzi, dopiero początek dla realizacji doraźnych i długofalowych projektów i strategii. Może jednak dobrze byłoby już dziś zacząć myśleć o takich inicjatywach także i wymiarze polsko-ukraińskim? Także i po to, aby przekonać się, komu najbardziej nie będą się one podobały.
 
dr Adam Lelonek