Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Dick Oosting: Czas na politykę się skończył

Dick Oosting: Czas na politykę się skończył


14 luty 2007
A A A

W październiku cała Europa wyrażała swe oburzenie w związku z morderstwem rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej. Przewodniczący Komisji Europejskiej powiedział wówczas, iż wiarygodność Moskwy ucierpiała z powodu jej niezdolności do ścigania odpowiedzialnych za zabójstwo. Parlament Europejski poparł wezwanie do przeprowadzenia  śledztwa i zalecił Radzie Unii Europejskiej “przemyślenie swych przyszłych relacji z Federacją Rosyjską”.

Rząd rosyjski odmówił jakiegokolwiek zaangażowania w rozwiązanie sprawy, nie istniał ponadto żaden poważny dowód na jego związek z morderstwem. Unia Europejska zareagowała jednak w sposób zdecydowany, znając różnicę między zaangażowaniem władz kraju a ich polityczną odpowiedzialnością. 

Sprawy miały się zupełnie inaczej, gdy w listopadzie 2005 r. po raz pierwszy wyszły na jaw przypadki nielegalnego zatrzymywania przez CIA na terenie Europy i wysyłania do krajów trzecich osób podejrzanych o działalność na rzecz światowego terroryzmu. Przywódcy krajów europejskich starali się wówczas zbagatelizować te doniesienia. Niewiele krajów rozpoczęło dochodzenia, większość europejskich stolic zareagowała ciszą, mimo iż przybywało dowodów na to, że europejskie lotniska służyły za przystanki w drodze do Guantánamo, a ludzie z „niewłaściwym” imieniem i kolorem skóry porywani byli w Europie, a następnie wysyłani do krajów, w których poddawano ich torturom.

Wydane ostatnio nakazy aresztowań agentów CIA we Włoszech i w Niemczech pokazują, jak prawdziwa i poważna jest cała sprawa. Nikt już nie kwestionuje prawdziwości tych wydarzeń, a rządy zaczęły wymagać takich dowodów, które – biorąc pod uwagę tajemniczość otaczającą operacje – mogły być dostępne jedynie u tych, którzy w pełni w nich uczestniczyli.

Parlamentowi Europejskiemu zagraża obecnie bycie złapanym w pułapkę paradoksu. Okazję na to miał tworząc specjalną komisję, która w ciągu ostatniego roku dostarczyła niezwykle niepokojących dowodów. Maher Arar, Khaled El Masri i Murat Kurnaz byli jednymi z ofiar. Nigdy nie byli oskarżeni, ani skazani za popełnienie jakiegokolwiek przestępstwa. Przyjechali do Brukseli, aby mieć pewność, że ich doniesienia nie zostaną zignorowane. Podróżując z Kanady, Arar powiedział parlamentarzystom, że przyjazd do Brukseli wymagał od niego odwagi, koniecznej do powtórnego wejścia do samolotu. Pierwszy raz od przymusowych lotów.

Kiedy parę tygodni temu, ostateczny raport komisji był gotowy, znać dały o sobie narodowe i partyjne interesy. Wraz ze sprzeciwem dwóch największych parlamentarnych grup, chcących usunąć z raportu wszystko, co mogłoby być niemile widziane w ich krajach, bądź też zaszkodziłoby ich politycznych przyjaciołom, komisji nie udało się przyjąć raportu znaczną większością.

14 lutego Parlament Europejski przejdzie niezwykle ważną próbę, jako że wszyscy wchodzący w jego skład parlamentarzyści, w liczbie 785, wezwani zostali do wzięcia udziału w głosowaniu. Waga mających miejsce zdarzeń, mających miejsce na terenie krajów UE, musi przeważyć wszystkie inne interesy. Raport powinien zdobyć poparcie znacznej większości politycznych grup, jako że jest to konieczne do tego, by rządy wreszcie uznały swą odpowiedzialność.

Ważyć będzie się nie tylko przywództwo Parlamentu Europejskiego w dziedzinie ochrony praw człowieka, ale też jego ogólny przekaz i wpływ na rządy krajów europejskich. Parlament Europejski ma okazję na to, by zmienić losy tej sprawy.

Jeśli stanie się inaczej i odpowiedzialność krajów członkowskich UE  z powodów politycznych nie zostanie uznana, być może zobaczymy jak słynne wartości, stanowiące podstawę Unii Europejskiej powoli rozpływają się w powietrzu, podobnie jak samoloty CIA w ciemnościach nocy...

Autor jest dyrektorem Biura Amnesty International w Brukseli. Tekst ukazał się równolegle w „European Voive”. Publikacja za zgodą polskiego biura AI.

tłumaczenie: Przemysław Pietraszek