Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Łukasz Pawłowski: Brown nie odejdzie przed kolejnymi wyborami (komentarz)


24 wrzesień 2008
A A A

Gordon Brown najprawdopodobniej pozostanie liderem Partii Pracy do kolejnych wyborów. Leży to bowiem w interesie jego potencjalnych następców. Pierwsze pytania i komentarze, jakie pojawiły się po wystąpieniu Browna dotyczyły oczywiście jego ewentualnego przełożenia na słupki popularności – czy uda się odzyskać choć część utraconego elektoratu? O tym dowiemy się już niedługo z niezliczonej liczny sondaży, jakie zamówi prasa. Trudno jednak uwierzyć by nagle poparcie dla Partii Pracy wzrosło o kilka punktów procentowych. Tak poważnych strat, jakich doświadczyła Labour nie odrabia się łatwo. Dlatego dużo bardziej interesująca wydaje mi się analiza kończącej się konferencji dla sytuacji wewnątrz samego ugrupowania.
Image
Gordon Brown


Niektórzy komentatorzy wyrażali zdziwienie, że David Miliband, jeden z głównych pretendentów do objęcia stanowiska Browna, nie tylko nie zaatakował lidera, ale udzielił mu pełnego poparcia. W kontekście niedawnego buntu kilkunastu członków partii wydawało się, że otwarty konflikt jest kwestią najbliższych dni. Miliband postąpił jednak bardzo racjonalnie i nie zdecydował się na konfrontację.

Cóż bowiem mógłby dać mu atak na Browna w obecnej sytuacji? Spowodowałby otwarty konflikt pogłębiający wrażenie chaosu panującego w partii i w konsekwencji dalszy spadek poparcia. Nawet gdyby Miliband ostatecznie zdetronizował urzędującego premiera, poległby z kretesem w starciu z Konserwatystami. A nikt nie chce chyba zaczynać kariery lidera partii miażdżącą porażką wyborczą. Ta porażka miałaby bowiem twarz Milibanda, niezależnie od tego jak bardzo próbowałby przerzucić winę na swego poprzednika. Nie jest to zatem dobry scenariusz dla ambitnego ministra.

Rozważmy zatem inny wersję wydarzeń. Miliband podtrzymuje swoje poparcie dla Browna aż do kolejnych wyborów w roku 2009. Czy Labour ma szansę na zwycięstwo? Mogą w to wierzyć tylko najwięksi optymiści. Partia Pracy najprawdopodobniej przegra, zagadką pozostają jedynie rozmiary tej porażki. Z pewnością będą one jednak mniejsze niż w wypadku jawnego konfliktu wewnątrz ugrupowania. Mniejsze będą zatem straty do odrobienia w następnym starciu wyborczym.
Image
David Miliband (cc) Wikipedia


Niemniej jednak laburzyści przegrają, a wówczas Brown nie będzie miał żadnych szans na utrzymanie stanowiska. Wtedy swoją kandydaturę na stanowisko przewodniczącego może zgłosić Miliband i jeśli nie popełni poważnych błędów do tego czasu, ma dużą szansę na zwycięstwo. Zostanie przywódcą partii opozycyjnej, ale w zamian za to nie będzie w tak dużym stopniu obarczany winą za porażkę. Nie będzie również bez szans w kolejnych wyborach.

To wszystko nie oznacza  jednak, że nie będziemy obserwować kolejnych prób podważania przywództwa obecnego premiera. Głównymi inicjatorami będą jednak najprawdopodobniej szeregowi posłowie . Spadek popularności partii oznacza bowiem minimalizację ich szans na reelekcję. Liderzy nie muszą się tym martwić – zawsze mogą wystartować z „bezpiecznego” okręgu, tradycyjnie głosującego na Labour, w którym porażka jest bardzo mało prawdopodobna.

Ewentualni buntownicy zdają sobie sprawę, że zmiana lidera nie zapewni Partii Pracy zwycięstwa, ale z pewnością zmieni hierarchię wewnątrzpartyjną i być może pozwoli im pokonać tę, z pozoru niewielką, odległość dzielącą ich od frontowych ławek.

Czy któryś z poważnych kandydatów na lidera poprze kolejny bunt? Nie sądzę, a już z pewnością nie powinien to być minister spraw zagranicznych. David Miliband to polityk młody. Jeśli zależy mu na czymś więcej niż krótkim i niepewnym premierostwie przy malejącym poparciu społecznym, będzie popierał Browna niemal do końca. Być może przed samym wyborami postara się „odciąć” nieco od swego zwierzchnika aby nie być nazbyt utożsamiony z porażką. Nowy lider musi przecież budzić nadzieję…