Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Paweł Pustelnik: Antypolityka niezdecydowanych czyli Berlusconi a la carte


26 marzec 2010
A A A

Włoska scena polityczna zawsze była skomplikowana i nikt w to nie wątpił. Jednak to, co dzieje się teraz za sprawą jej głównego aktora Silvio Berlusconiego, zadziwia coraz bardziej. Czyżby Cavaliere sam już nie wiedział czego chce?
 
Nie chcę, ale muszę
Silvio Berlusconi deklarował, że nie będzie brał czynnego udziału w trwającej we Włoszech kampanii przed wyborami regionalnymi. Zapowiadał, że jego zaangażowanie nie jest konieczne. Teraz całkowicie zmienił taktykę. Lecz nie z własnej woli schodzi na polityczną agorę. To lewica i jej działania sprawiły, że wbrew swoim pierwotnym zapewnieniom włączy się w regionalne rozgrywki.

Jak to bywa we Włoszech, chodzi o powiązania polityki ze światem mafijnym. Opozycja twierdzi, że pomoc Abruzji, a głównie odbudowa jej stolicy L’Aquili, była zlecona mocno podejrzanym firmom. Wg niej za transakcjami stoi środowisko premiera. Ten oczywiście teatralnie odrzuca insynuacje i narzeka na głębokie podziały szkodzące państwu. Opozycja ponoć ma dowody na korupcję i konszachty z mafiosami. Szykuje się znany już z tzw. tangentopoli scenariusz?

Koszmar opozycji, koszmar gospodarki
Włoska lewica ma podobno swój koszmar i tym koszmarem jest właśnie Silvio Berlusconi. Tak przynajmniej twierdzi sam zainteresowany. Premier i gwiazdor w jednym sądzi, że podjazdowa wojna, prowadzona przez opozycję, wynika z zazdrości. Czego tu jednak zazdrościć nieudolnemu rządowi? Włosi nie radzą sobie z gospodarką, a premier zupełnie nie ma pomysłu na wyjście z impasu. Chodzenie po omacku na krawędzi przepaści to najtrafniejsze określenie, na jakie zasługuje włoska polityka gospodarcza. Jednak niefrasobliwość ta nie jest spowodowana brakiem autorytetów, ale raczej podejściem elit politycznych do spraw ważkich, acz pomijanych. Może włoscy politycy liczą na ramiona Unii Europejskiej, w które będzie można się wtulić, kiedy ekonomiczne harce przybiorą zgoła mniej humorystyczny obrót niż bieżąca opera buffa. Grecja doświadcza kryzysu, a Unia nie kwapi się zbytnio z zasypywaniem jej pożyczkami czy chociażby gwarancjami. Jeżeli Włosi mogą na kogoś liczyć, to tylko na siebie. Tym bardziej, że ostrzeżenia z Brukseli płyną do Rzymu nie od wczoraj.

Zamieszanie jest, pomysłów mniej
Zamieszanie wokół wyborów regionalnych prawdopodobnie zniechęci do udziału w głosowaniu. W ostatnich wyborach do władz regionów we Francji frekwencja nie przekroczyła 50 proc. Premier, grając na strunie przymilnego wujka dającego dobre rady, apeluje o udział w głosowaniu. "Jesteście mądrzy, więc wiecie, że nie głosując, oddajecie swój głos innym". Ostrzegając w ten sposób, Berlusconi chce uniknąć wstydliwej sytuacji zza północno-zachodniej granicy. W gruncie rzeczy dla jego partii masowe uczestnictwo w wyborach nie jest aż tak ważne – prawica ma stosunkowo stały i zdyscyplinowany elektorat. Czy pospolite ruszenie pogrążyłoby prawicę? Nie wiadomo.

W ostatnim realnym sondażu poparcia partii czyli wyborach do Parlamentu Europejskiego zaskakująco dobry wynik uzyskała socjaldemokracja. Italia dei Valori otrzymała 8 proc. głosów, podwajając wynik z wyborów parlamentarnych w 2008 roku. Jeżeli tendencja zwyżkowa miałaby się utrzymać, to w wyborach regionalnych partia ta miałaby szansę ponownie zabłysnąć. Berlusconi oczywiście chciałby uniknąć porażki, ale tutaj również trudno mówić o tym, żeby premier dysponował jakimś remedium. Jedyne, na co może liczyć, to po prostu słabszy wynik socjaldemokratów. Standardowo już kampania przypomina ring, na którym każdy ma na kogoś haka, a jeżeli go nie ma, to go wymyśla. Ciężko o merytoryczną debatę, a ta bardzo by się przydała - chociażby na południu, gdzie wciąż istnieje problem nieudolnego systemu utylizacji śmieci.
 
Polityczno-ekonomiczne spaghetti doprawione stertami palonych ustaw-bubli, dziura budżetowa wielka jak kawał parmeńskiego prosciutto i przekomarzające się ze sobą koterie to przedwyborczy obraz Włoch. Na czele ambarasu stoi boski Silvio. Oby tak dalej Cavaliere, liczymy na kolejne spektakularne przeboje. Szkoda tylko Włochów, którzy w igrzyskach prawicowych bonzów grają poślednie role.