Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Piotr Bajor: Strategiczny schengeński niepokój

Piotr Bajor: Strategiczny schengeński niepokój


17 styczeń 2008
A A A

O strategicznym partnerstwie pomiędzy Polską a Ukrainą mówi się, co najmniej od połowy lat dziewięćdziesiątych. Jakkolwiek można oceniać prezydentury Kwaśniewskiego i Kuczmy, to jedno tym politykom należy przyznać. Przygotowali oni stabilny grunt do rozwoju normalnych relacji pomiędzy naszymi państwami.

Dziś bardzo łatwo się zapomina, że po upadku ZSRR nasze stosunki nie należały do łatwych i przy odrobinie złej woli mogły one dziś wyglądać, przynajmniej tak, jak nasze relacje z Rosją, jeśli nie gorzej. Polacy i Ukraińcy potrafili i w dalszym ciągu potrafią rozmawiać o wspólnej, trudnej historii. Nie twierdzę, że nie ma sporów w tej kwestii, szczególnie wśród osób starszego pokolenia, które niejednokrotnie były świadkami tragicznych wydarzeń. Jednak mimo tego, udało nam się przełamać wzajemnie funkcjonujące stereotypy, a w pewnym momencie, szczególnie po zaangażowaniu Polaków w pomarańczową rewolucję (niekoniecznie polityków) uwierzyliśmy w stale powtarzany slogan – strategiczne partnerstwo polsko – ukraińskie.

Miałem okazję i przyjemność uczestniczyć w ostatnim spotkaniu prezydentów Kaczyńskiego i Juszczenki, jakie miało miejsce na początku grudnia 2007 roku w Kijowie. Słowo „strategiczność” odmieniane w każdym przypadku, i powtarzane w co drugim zdaniu potwierdzało, że nasze stosunki są wzorcowe, wręcz idealne. Zachwycony potwierdzeniem „strategiczności” naszych stosunków postanowiłem je zweryfikować na podstawie tego, co jest bliskie ludziom, nie politykom. W związku z tym, droga powrotna do Polski zaprowadziła mnie na „strategiczną” granicę polsko - ukraińską. Czar prysł. Nie chcę opisywać obrazu, który jest znany każdemu, kto choć raz przekraczał tę granicę. Nie chcę opisywać gigantycznych kolejek, tysięcy kartonów po papierosach, kłótni, lamentów, a czasem nawet płaczu ludzi ściśniętych przez szlabanem „EU – Welcome”. Chcę tylko wyrazić ubolewanie, że wschodnia granica UE staje się kolejną żelazną kurtyną. Niestety, ta kurtyna jest tworzona dla państwa, które deklaruje silne aspiracje dołączenia do jednoczącej się Europy.

Image
Strategiczne partnerstwo polsko - ukraińskie obecnie weryfikuje granica, (fot. Piotr Bajor)


Polska od kilku lat zapewniała, że zrobi wszystko, by zminimalizować negatywne skutki wprowadzenia wymogu posiadania wiz schengeńskich dla obywateli Ukrainy. Jak to zwykle u nas bywa, owe deklaracje zweryfikowała rzeczywistość. Niestety, zweryfikowała negatywnie. Pomijam już fakt, że na świąteczny wypoczynek przyjechało o kilkadziesiąt procent mniej Ukraińców, niż w latach poprzednich, przez co duże straty finansowe ponoszą właściciele pensjonatów z południowej Polski. Niestety doszło nawet do tego, że do dziś nie udało się podpisać tak potrzebnej zwykłym ludziom – nie politykom – umowy o małym ruchu granicznym. Doprowadziło to do protestów ze strony Ukraińców i blokady przejścia granicznego Korczowa – Krakowiec, a nawet pikietowania polskiego konsulatu we Lwowie. Przez lata budowany wizerunek Polski jako adwokata Ukrainy w Europie oraz, co najważniejsze, państwa sprzyjającego Ukraińcom, w świadomości tych protestujących, i z pewnością dużej części społeczeństwa pękł jak bańka mydlana. Polska miała dużo czasu na odpowiednie przygotowanie się do wstąpienia do strefy Schengen. Czyżby zabrakło „strategicznie” dobrej woli?

W miniony czwartek, 16 stycznia doszło do spotkania polskiego ambasadora w Kijowie Jacka Kluczkowskiego z dyrektorem Departamentu Konsularnego MSZ Ukrainy Borysem Bazylewskim. Po tym spotkaniu ukraiński MSZ wydał oświadczenie, w którym wyrażony został niepokój, z powodu sytuacji, jaka zaistniała na wspólnych przejściach granicznych. Ukraińcy podkreślili również konieczność aktywizacji negocjacji i jak najszybszego zawarcia umowy o małym ruchu granicznym. W dyplomacji określenie niepokój, oznacza coś zupełnie innego niż w codziennym użyciu, i z pewnością w użytym kontekście nie oznacza bon motu „strategiczny niepokój”.

Przez ostatnie kilka lat Polska przedstawiała się, jako adwokat Ukrainy w Unii Europejskiej. Jeśli na serio brać te deklaracje, należy stwierdzić, iż pierwszą poważną sprawę właśnie przegraliśmy. Wyrok wydali protestujący Ukraińcy i solidaryzująca się z nimi reszta społeczeństwa. Niestety w tym przypadku utraconego wizerunku i zaufania Polska nie odzyska poprzez złożenie apelacji.