Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Piotr Szumlewicz: Mit liberalizmu

Piotr Szumlewicz: Mit liberalizmu


17 grudzień 2004
A A A

W Polsce panuje przekonanie, że amerykańskie społeczeństwo osiągnęło najwyższe standardy rozwoju cywilizacyjnego i w związku z tym problemy nędzy i społecznego wykluczenia zostały tam już dawno rozwiązane. Tymczasem fakty brutalnie temu przeczą.

Przy okazji wielu debat, podejmowanych przez polskich ekonomistów, polityków i dziennikarzy często można usłyszeć opinię, że jedyną receptą na szybki rozwój gospodarczy jest zmniejszanie kosztów pracy i podatków oraz redukcja administracji publicznej, połączone z surową polityką pieniężną, nastawioną na dwa główne cele: niską inflację i niski deficyt budżetowy. Na nieśmiało formułowane zarzuty, że tego typu strategia często prowadzi do wzrostu nędzy i znacznego rozwarstwienia dochodowego "eksperci" odpowiadają, rozkładając ręce, że "takie są już prawa ekonomii".

Socjaldemokraci okazują się marzycielami, którzy próbują lekceważyć naukowe aksjomaty. Niektórzy publicyści lewicowi dali się zresztą uwieść tej perspektywie i zamiast szukać alternatywnych modeli rozwoju ekonomicznego dla Polski i świata, skupiają się na romantycznej krytyce konsumpcji i wzrostu gospodarczego. Tymczasem, przy uważnej analizie procesów dokonujących się w świecie, okazuje się, że to nie socjaldemokraci, tylko neoliberałowie mylą się w swoich diagnozach. Co więcej, ich recepty ekonomiczne nie tylko opierają się na dyskusyjnych celach, ale nawet nie potrafią oni tych celów zrealizować (począwszy od olbrzymiego deficytu budżetowego za czasów Reagana i olbrzymiej inflacji epoki Balcerowicza). Zarazem wyznawcy neoliberalnej teologii, wieszcząc swój bliski tryumf na całym świecie, jawnie zakłamują fakty.

Dobrym punktem wyjścia do diagnozy nowoczesnej rzeczywistości ekonomicznej jest ogłoszony niedawno przez ONZ Human Development Report 2004, czyli raport o obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej świata, wskazujący na najpoważniejsze problemy i wyzwania współczesności. Jednym z częściej komentowanych elementów raportu jest Wskaźnik Rozwoju Ludzkiego (Human Development Index - HDI), stanowiący miarę postępu każdego kraju w zakresie kluczowych aspektów społecznych i gospodarczych. Obejmuje on długość życia, jakość edukacji (mierzoną poziomem analfabetyzmu oraz średnią czasu edukacji) a także średni dochód na głowę mieszkańca (skorygowany o lokalne koszty życia).

Polskiego obywatela, "informowanego" na co dzień o upadku państwa opiekuńczego może zadziwić fakt, że dwa pierwsze miejsca w tym rankingu zajmują dwa kraje o podatkach należących do najwyższych na świecie, czyli Szwecja i Norwegia. Wyraźnie dystansują one liberalne USA (8 miejsce) czy Wielką Brytanię (12 miejsce). Warto też zwrócić uwagę, że jeszcze w roku 1990 Stany Zjednoczone wyprzedzały obydwa kraje skandynawskie, przy czym Szwecję dosyć wyraźnie. Przez ostatnie 15 lat doszło zatem do odwrócenia wcześniejszych trendów, co wskazuje na skuteczność polityki krajów o bardzo rozbudowanej opiece socjalnej i wysokich podatkach (znaczny wzrost zanotowała też Belgia) i słabość modelu amerykańskiego, traktowanego jako niedościgniony wzór przez liberalnych ekonomistów.

Od początku lat osiemdziesiątych panuje zresztą w Polsce przekonanie, że amerykańskie społeczeństwo osiągnęło najwyższe standardy rozwoju cywilizacyjnego i w związku z tym problemy nędzy i społecznego wykluczenia zostały tam już dawno rozwiązane. Tymczasem fakty świadczą o czymś zupełnie innym. Usterki amerykańskiego systemu jeszcze lepiej niż HDI demaskuje Wskaźnik Ubóstwa Ludzkiego (Human Poverty Index - HPI), który szereguje 17 najbardziej rozwiniętych państw świata stosownie do panującego w nich poziomu ubóstwa, analfabetyzmu, trwałego bezrobocia i średniej długości życia. Wyniki badań, obrazujące sytuację społeczno-ekonomiczną krajów rozwiniętych pod koniec lat dziewięćdziesiątych, pokazują jednoznacznie, że Stany Zjednoczone miały najgorsze wskaźniki ze wszystkich krajów rozwiniętych. Prawdopodobieństwo dożycia 60 lat było w USA najmniejsze z badanych państw, ponad 20 proc. społeczeństwa okazało się funkcjonalnymi analfabetami, a 17 proc. obywateli żyło poniżej połowy średnich dochodów. Najnowsze dane wskazują na to, że negatywne trendy raczej pogłębiają się, gdyż po przejściowej poprawie niektórych wskaźników za rządów Clintona, następuje szybki regres jakości życia Amerykanów. Zgodnie z niedawno przedstawionym raportem Census Bureau liczba osób żyjących w nędzy, mimo ożywienia gospodarczego, wzrosła w roku minionym w USA o ponad milion i wynosi już 12,6 proc. społeczeństwa (35 milionów ludzi, z czego 13 milionów stanowią dzieci!). Warto też dodać, że ponad 40 milionów obywateli nie posiada podstawowych ubezpieczeń zdrowotnych i liczba ta z roku na rok rośnie. Smutny obraz skutków liberalnej polityki gospodarczej dopełnia fakt, że kolejne trzy miejsca od końca w rankingu HPI zajęły trzy inne państwa anglosaskie, czyli Irlandia, Wielka Brytania i Australia. Tabeli znowu zdecydowanie przewodzą Szwecja i Norwegia (zamieniły się miejscami), a do pierwszej szóstki weszły też inne kraje o bardzo wysokich podatkach, czyli Dania i Finlandia. Dane te wskazują, że jeżeli chodzi o jakość i długość życia Amerykanie muszą przejść jeszcze długą drogę rozwoju, aby chociażby zbliżyć się do standardów skandynawskiego welfare state.

Wysoki poziom rozwoju nordyckich państw opiekuńczych jest o tyle ciekawym przedmiotem badań, że w polskiej publicystyce przekonanie o ich kryzysie urosło już do rangi bezdyskusyjnej oczywistości. Nawet pobieżna analiza kondycji gospodarki szwedzkiej czy fińskiej pokazuje tymczasem, że te opinie nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. W latach 1994 - 2003 PKB Szwecji, Danii, Norwegii czy Finlandii rósł bowiem szybciej niż w latach 1984 - 1993. Z drugiej strony nie zmniejszono w tym czasie wydatków na opiekę socjalną, ani nie obniżono podatków, które niezmiennie należą do najwyższych na świecie. Co więcej, w porównaniu z początkiem lat 80. ob. wieku,  w prawie wszystkich krajach UE zwiększyły się wydatki socjalne, co nie przyczyniło się do spadku dynamiki rozwoju gospodarczego. Przykładowo w Finlandii wydatki na opiekę socjalną w PKB w 1980 roku wynosiły 18,5 proc., a w 2001 roku już 25,8 proc., w Szwecji w 1980 roku 29,8 proc., w 2001 roku 31,3 proc., w Belgii w 1980 roku 24,3 proc., a w 2001 roku 27,5 proc. Skutecznym remedium na kryzys początku lat osiemdziesiątych było więc zwiększenie, a nie zmniejszenie świadczeń socjalnych. Od początku lat osiemdziesiątych kraje europejskie podwyższyły też podatki. Przeciętnie w UE stanowią one ponad 40 proc. PKB, a w 1980 r. wskaźnik ten był o kilka procent niższy niż 20 lat później. Podwyższanie podatków i świadczeń socjalnych okazało się pożądaną społecznie, jak też ekonomicznie, odpowiedzią na problemy gospodarcze. Innymi słowy rzekomy kryzys państwa opiekuńczego jest całkowitym mitem. Ani ono nie zanika, ani też kraje, które najbardziej je rozbudowują nie mają kłopotów ekonomicznych. Biorąc pod uwagę te fakty należy uznać, że ogłaszany zewsząd "zmierzch państwa opiekuńczego" nie ma nic wspólnego z kwestiami ekonomicznymi, a jest jedynie instrumentem walki ideologicznej.

Warto też w tym kontekście zwrócić uwagę na to, że, znowu wbrew obiegowym opiniom, kraje skandynawskie zajmują czołowe miejsca, jeżeli chodzi o konkurencyjność i potencjał innowacyjny ich gospodarek. Świetny przykład stanowi tutaj Finlandia, która jest najbardziej rozwiniętym technologicznie krajem świata. Przy czym dzieje się tak nie pomimo znacznego udziału państwa w sterowaniu gospodarką, ale dzięki niemu. Finlandia osiągnęła bowiem tak wysoki poziom rozwoju między innymi dzięki w całości bezpłatnemu, prawie w 100 proc. państwowemu systemowi edukacji (obejmującemu między innymi bezpłatne podręczniki), jak też dzięki olbrzymim inwestycjom państwowym w badania naukowe. Zarazem Finlandia jest przykładem kraju, który w ostatnich 10 latach osiągnął wysokie wskaźniki wzrostu gospodarczego, rozwijając się w latach 1994 -ę2003 z prędkością blisko 4 proc. i zmniejszając poziom bezrobocia o połowę. Osiągnęła ona w tym czasie ekonomicznie zbliżone (a nawet nieco lepsze) efekty do USA, jeżeli chodzi o poziom wzrostu PKB i konkurencyjności. Wielu ekonomistów uważa, że modernizacji gospodarki we współczesnym świecie musi towarzyszyć wzrost rozwarstwienia dochodowego, czemu ma też sprzyjać pojawienie się nowych technologii informatycznych, jak też nacisk na elastyczność i mobilność siły roboczej. Tymczasem ewolucja gospodarki fińskiej w ostatnich 30 latach jednoznacznie falsyfikuje to przekonanie. Szybkiemu rozwojowi w latach 90. nie towarzyszył znaczny wzrost rozwarstwienia, a na początkowym etapie wprowadzania technologii informatycznych, w latach 70., nastąpił nawet jego znaczący spadek. Obecnie rozwarstwienie dochodów (mierzone wskaźnikiem Giniego) w Finlandii jest mniej więcej równe temu, jakie było w latach osiemdziesiątych w PRL-u! Warto też dodać, że Finlandia jest krajem o jednym z najwyższych na świecie wskaźniku uzwiązkowienia, sięgającym 80 proc., a wysokie świadczenia podatkowe cieszą się poparciem zdecydowanej większości społeczeństwa. Finlandia zarazem uniknęła patologii towarzyszących amerykańskiej potędze gospodarczej, mając nie tylko niskie wskaźniki ubóstwa, ale też na przykład bardzo niewielką liczbę więźniów, co stawia ją znowu w opozycji do USA, gdzie liczba więźniów na 1000 osób jest najwyższa na świecie (wyższa niż w Chinach czy Białorusi). Raporty OECD przeczą też rozpowszechnionemu przekonaniu, że wysokie podatki sprzyjają korupcji i przyczyniają się do zwiększenia szarej strefy. Gospodarki skandynawskie znajdują się wśród krajów o najniższej korupcji na świecie i stosunkowo mało rozbudowanej szarej strefie. Szantaż polskich pracodawców, iż wzrost podatków wymusza patologiczne zjawiska w gospodarce wydaje się więc raczej deklaracją ich nieuczciwości niż opisem mechanizmu ekonomicznego.

Niektórzy ekonomiści liberalni na powyżej wysuwane argumenty odpowiadają, że kraje rozwinięte, takie jak Szwecja czy Finlandia, stać na wysokie świadczenia socjalne. Kraje rozwijające się powinny, ich zdaniem, aplikować sobie jednoznacznie neoliberalne rozwiązania, gdyż jest to jedyna droga rozwoju, dzięki której w okresie kilkunastu lat mogą wzbogacić się całe społeczeństwa. Najbardziej jednoznacznie tezę tę wyraził czołowy publicysta "Gazety Wyborczej" Witold Gadomski, sugerując wręcz, że globalizacja, przez niego utożsamiana ze świętą trójcą neoliberalnej ekonomii, czyli prywatyzacją, deregulacją i liberalizacją, przyczynia się do spadku rozwarstwienia. "W rzeczywistości swoboda przepływów wyrównuje poziomy między różnymi krajami, a tym samym wzbogaca biedniejszych". W ostatnich latach faktycznie dokonuje się w wielu krajach świata proces, który Gadomski utożsamia z globalizacją. W ubogich krajach są realizowane programy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego, a kraje byłego bloku radzieckiego przyjęły najbardziej radykalną ścieżkę reform wolnorynkowych. Niestety jednak skutki społeczne i ekonomiczne są odwrotne od tych, na które wskazuje Gadomski, a jego teza w świetle faktów jest nawet nie tyle fałszywa, co zakrawa na ponury żart. Między rokiem 1960 a 1998 sytuacja w Afryce Sub-Saharyjskiej uległa dramatycznemu pogorszeniu w porównaniu z poziomem rozwoju krajów bogatych. O ile w 1960 stosunek PKB na osobę krajów OECD do najbiedniejszych krajów afrykańskich wynosił 9/1, o tyle w roku 1998 wyniósł on już 18/1. Sytuacja nie byłaby jeszcze taka zła, gdyby zwiększaniu różnic w rozwoju towarzyszyła przynajmniej niewielka poprawa jakości życia w krajach najbiedniejszych. Niestety, nawet tak się nie dzieje. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w 46 krajach świata, z czego zdecydowana większość to państwa najbiedniejsze, spadły dochody w porównaniu z rokiem 1990, a w 25 krajach głodowało więcej ludzi niż 10 lat wcześniej. W Afryce od kilkunastu lat rośnie liczba ludzi żyjących poniżej 1 dolara dziennie i przy zachowaniu obecnych trendów sytuacja ta jeszcze długo nie ulegnie zmianie. Na szybkim rozwoju technologicznym krajów rozwiniętych, wzroście wydajności produkcji, znacznie większych niż jeszcze kilka lat temu możliwościach transportu i komunikacji, powstawaniu nowych leków, najbiedniejsi nie skorzystali, a pauperyzacja i pogorszenie jakości życia najmocniej dotknęło kraje afrykańskie i kraje byłego bloku wschodniego, a więc te państwa, które w latach 90. poddały się neoliberalnej polityce międzynarodowych instytucji finansowych. Innymi słowy globalizacja w dotychczasowym kształcie przyczynia się do wzrostu rozwarstwienia i nędzy. Z drugiej strony wskaźniki jakości życia dla całej ludzkości poprawiają się, co jednak świat zawdzięcza głównie Chinom, które całkowicie lekceważą zalecenia MFW i Banku Światowego, utrzymując olbrzymią rolę państwa nie tylko w dystrybucji, ale też produkcji dochodu narodowego.

Powyższe dane pokazują, że liberalne recepty rozwoju ekonomicznego nie są w stanie rozwiązać podstawowych problemów społecznych i bez aktywnej, redystrybucyjnej roli państwa nie można w dłuższej perspektywie zwalczyć nędzy i wykluczenia. Uwzględnienie destrukcyjnych skutków neoliberalnych terapii, jak też pozytywnych doświadczeń skandynawskich państw dobrobytu powinno prowadzić do odrzucenia jednowymiarowej wizji, zgodnie z którą prywatyzacja, deregulacja i liberalizacja samoistnie doprowadzą do poprawy jakości życia współczesnych społeczeństw. Dynamika przemian ekonomicznych na świecie, a być może tym bardziej w Polsce, pokazuje, że są to błędne i szkodliwe społecznie pomysły, które powinny zostać możliwie szybko porzucone i zastąpione egalitarną polityką socjalną.


----------------------------------------
Statystyczne dane pochodzą głównie z kolejnych raportów ONZ, które są w całości dostępne w internecie na stronie www.undp.org. Korzystałem również z raportów Eurostatu (www.europa.eu.int), jak też z analiz OECD (www.oecd.org). Informacje o fińskim modelu państwa opiekuńczego pochodzą z książki Manuela Castellsa i Pekki Himanena "The Information Society and the Welfare State. The Finnish Model", Oxford 2002. W. Gadomski, Koszmarna utopia antyglobalizmu, "Gazeta Wyborcza", 24.04.2004.

Piotr Szumlewicz (28), doktorant filozofii Uniwersytetu Warszawskiego
----------------------------------------

Tekst "Mit liberalizmu" ukazał się dn. 10 listopada 2004 r. w "Impulsie" - nr 10 (dodatku "Trybuny"). Publikacja w PSZ.PL dzięki uprzejmości autora oraz za zgodą  redakcji "Trybuny" (zgody udzielił pan Krzysztof Stanisławiak, sekr. redakcji).

Powyższy tekst jest wyrazem poglądów autora.
Redakcja PSZ.PL nie ponosi odpowiedzialności za publikowany materiał.