Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Świat Afryka Czad/ Wybory przebiegły w spokojnej atmosferze

Czad/ Wybory przebiegły w spokojnej atmosferze


04 maj 2006
A A A

W spokojnej atmosferze przebiegły przeprowadzone w środę w Czadzie wybory prezydenckie. rebelianci ze „Zjednoczonego frontu na rzecz demokratycznej zmiany” (FUC) nie podjęli większych prób zakłócenia przebiegu głosowania. Obawy przed wybuchem walk i bojkot ze strony opozycji były jednak przyczyną dość niskiej frekwencji. Może to zepsuć prezydentowi Idrysowi Deby’emu niemal pewną reelekcję.

Wybory prezydenckie w Czadzie odbyły się 3 maja. Jako jeden z pierwszych zagłosował silnie ochraniany prezydent Idrys Deby w specjalnie przygotowanym w tym celu lokalu wyborczym w ministerstwie rolnictwa. „Pewni ludzie chcieli zablokować te wybory, lecz jest jasne, że kraj nadal podąża naprzód” stwierdził w późniejszym przemówieniu na wiecu swych zwolenników.

Deby odniósł się w ten sposób do płynących z kraju i zagranicy głosów, wzywających go by przełożył wybory ze względów bezpieczeństwa. Od października ubiegłego roku w Czadzie trwa bowiem rozszerzająca się coraz bardziej rebelia, wzniecona przez „Zjednoczony front na rzecz demokratycznej zmiany” (FUC). Istniały poważne obawy, że rebelianci przeprowadzą w dzień wyborów nową ofensywę by zakłócić ich przebieg.

Zaledwie trzy tygodnie wcześniej FUC dokonał ataku na stolicę Czadu - Ndżamenę. Zginęło w jego rezultacie ponad 200 osób.

Obawy przed rebelianckim atakiem można było wyczuć na ulicach Ndżameny. W dzień wyborów miasto było jak wymarłe, a mimo silnej obecności wojska i służb bezpieczeństwa wielu jego mieszkańców uciekło na wszelki wypadek na drugi brzeg rzeki Logone, chroniąc się na terytorium Kamerunu.
Obawy okazały się jednak nieuzasadnione, gdyż rebelianci nie przeprowadzili żadnych poważniejszych działań, które mogłyby zagrozić przebiegowi wyborów.

Ubiegający się o reelekcję na trzecią kadencję Deby był jedynym poważnym kandydatem i jedynym który prowadził intensywną kampanię wyborczą. Jest więc niemal pewnym zwycięzcą, tym bardziej, że nie dopuścił do udziału w głosowaniu międzynarodowych obserwatorów. Jego sukces może jednak zepsuć bardzo niska frekwencja, obliczana przez rzecznika rządu na 30 procent a przez zagranicznych dyplomatów na jeszcze niższą. Jest ona rezultatem obaw ludności przed atakami rebeliantów, lecz również ogłoszonego przez opozycję bojkotu wyborów.

Oficjalne wyniki wyborów będą znane 14 maja.

Idrys Deby rządzi Czadem od 1990 r. gdy w wyniku zamachu stanu obalił poprzedniego prezydenta Hissène Habré. W 1996 i 2001 zwyciężył wybory prezydenckie, uznane jednak przez opozycję i międzynarodowych obserwatorów za sfałszowane. W zeszłym roku doprowadził do przyjęcia zmian w konstytucji, które umożliwiły mu ubieganie się o wybór na trzecią kadencję.
W ostatnich miesiącach jego pozycja znacznie jednak osłabła. Od października zeszłego roku we wschodniej części kraju trwa bowiem rebelia zorganizowana przez FUC. Trzon sił buntowników stanowią dezerterzy z armii czadyjskiej, przede wszystkim wywodzący się z grupy etnicznej Zaghawa. W ostatnich miesiącach przyłączały się jednak do nich kolejne jednostki armii rządowej, a w lutym dwóch jej generałów – a zarazem krewnych prezydenta.
Od Deby’ego odwrócili się też ostatnio jego zagraniczni sojusznicy, a co najważniejsze tradycyjnie przyjazna mu Francja.

Na podstawie: BBC, www.allafrica.com