Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

USA: Dosłanie wojsk nie wystarczy. Należy poprawić stosunki z Karzaiem


02 grudzień 2009
A A A

Prezydent USA oficjalnie ogłosił, iż zdecydował się na wysłanie do Afganistanu dodatkowych tysięcy żołnierze, którzy mają przyczynić się do wygrania ośmioletniej wojny z talibami. Jednak aby to zadanie zostało zrealizowane, niezbędna jest również poprawa nadszarpniętych stosunków z afgańskimi władzami.

We wtorek (1.12.) Barack Obama oficjalnie ogłosił swoją decyzję o wzmocnieniu amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. Prezydent, po wielu miesiącach zastanawiania się, podjął w końcu  zdecydowane kroki. Generał Stanley McChrystal, głównodowodzący siłami NATO w Afganistanie, dostanie pod swoją komendę dodatkowo 30 tys. ludzi. Ogłoszeniu decyzji ma towarzyszyć podanie wstępnej daty rozpoczęcia wycofywania się Amerykanów z Afganistanu.

Image
Hamid Karzai i Barack Obama
Jednak, aby wysłanie kolejnych tysięcy żołnierzyka wojnę , które rocznie będzie kosztowało amerykańskich podatników ok. 6 mld dolarów, okazało się skuteczne, niezbędne jest ułożenie poprawnych stosunków z władzami centralnymi w Afganistanie.

Prezydent tego kraju Hamid Karzai jeszcze kilka lat temu był uznawany za idealnego kandydata na to najwyższe w państwie kierownicze stanowisko. To bowiem on pomógł Amerykanom zjednać przedstawicieli wszystkich afgańskich mniejszości etnicznych w chwili obalenia reżimu talibów w 2001r., ratując tym samym kraj przed rozpadem. To on również uzyskał największe poparcie społeczeństwa w przeprowadzonych w 2004r. pierwszych w historii tego środkowoazjatyckiego państwa wyborach.

Jednak wraz z upływem lat zachodni sojusznicy zaczęli zdawać sobie sprawę z nieudolności prezydenta oraz podległych mu urzędników. Na wszystkich szczeblach władzy pleniła się korupcja, a środki finansowe przekazywane rządowi przez zagraniczne organizacje, a także m.in. Stany Zjednoczone, nie były przeznaczane na odbudowę kraju, lecz ginęły bez śladu w rządowych kasach.

Ponadto brak postępów w rozszerzaniu władzy rządu centralnego na całe terytorium kraju, skutkowało odbudowaniem przez talibów swoich struktur w poszczególnych prowincjach (głównie na południu Afganistanu), co w konsekwencji doprowadziło do sytuacji jaką mamy w chwili obecnej, czyli regularnej wojny domowej oraz lawinowo rosnących strat zarówno po stronie wojsk natowskich jak i osób cywilnych. Ograniczony zakres terytorialny panowania Karzaia w kraju, którego jest prezydentem, doprowadził do określenia go mianem „burmistrza Kabulu”.

Oliwy do ognia dodały tegoroczne wybory prezydenckie, których ostatecznym zwycięzcą okazał się dotychczasowy przywódca kraju. Jednak gros oskarżeń ze strony opozycjonistów kierowanych pod adresem Karzaia oraz jego zwolenników, doprowadziło do wytworzenia się w zachodnich politykach poglądu jakoby przywódca Afganistanu nie był do końca wiarygodnym pratnerem. Wystarczy bowiem nadmienić, iż Zachód przeznaczył blisko 250mln dolarów na przygotowanie oraz przeprowadzenie sierpniowych wyborów. Za próbę zabezpieczenia elekcji oraz zapewnienia jej właściwego przebiegu, NATO zapłaciło cenę w postaci kilkudziesięciu poległych żołnierzy w przeciągu raptem kilku miesięcy poprzedzających same wybory.

Karzai nie pozostając dłużnym, oskarża za kolei Zachód o przykładanie w przeszłości mniejszej uwagi co do sytuacji w jego kraju (poprzez skoncentrowanie się na konflikcie irackim) oraz doprowadzenie tym samym do odrodzenia się ruchu talibów, którzy w coraz większym stopniu zagrażają zarówno wojskom sojuszniczym jak i mozolnie odbudowywanej stabilności w kraju. Ponadto, zdaniem afgańskiego prezydenta, Zachód sam przyczynił się do powstania plagi korupcji w jego rządzie, poprzez nieumiejętne rozdzielanie środków finansowych oraz brak kontroli ich wydatkowania. Karzai ma również za złe swoim sojusznikom, iż Ci zmuszali go do prowadzenia rozmów ze zbuntowanymi przywódcami lokalnych mniejszości oraz częścią talibskich dowódców, zupełnie bez rozeznania w realiach afgańskich podziałów politycznych oraz etnicznych.

Jednak wydaje się, że przynajmniej część afgańskich polityków zaczyna zdawać sobie sprawę z faktu, iż obecne obrzucanie się oskarżeniami niczym mięsem, nie doprowadzi do niczego dobrego. „To pomoże tylko tym, którzy są przeciwni amerykańskiej obecności w Afganistanie. Wzajemne oskarżanie się poprzez media skutkuje wzrostem niepokojów wśród zwykłych Afgańczyków oraz spadkiem bezpieczeństwa w kraju” stwierdziła członkini afgańskiego parlamentu Shukriya Barakzai

Wtóruje jej inny opozycyjny członek parlamentu Sardar Mohammad Oghli, który twierdzi, że „słaby rząd będzie w jeszcze większym stopniu kompromitował się w oczach społeczeństwa i obawiam się, że jeśli ta sytuacja będzie nadal trwać, obce wojska w Afganistanie zaczną być traktowane jak siły okupacyjne”. Dodaje również, iż „dotychczasowe zwiększanie liczebności obcych wojsk do niczego się nie przysłużyło własnie z powodu braku zrozumienia między obywatelami, rządem centralnym oraz siłami NATO”.

Decyzja o wysłaniu dodatkowych wojsk do Afganistanu została podjęta na wniosek gen. MacChrystala, który w niedawnym raporcie o sytuacji dowodzonych przez siebie wojsk stwierdził, iż bez znacznego wsparcia ilościowego, siły którymi dowodzi nie będą w stanie zrealizować swoich celów. Przywódcy państw zachodnich powinni jednak pamiętać, iż same zwiększanie natowskich sił w Afganistanie jest niewystarczające jeśli chodzi o pokonanie talibów oraz wciągnięcie tego kraju na drogę rozwoju. Niezbędna jest również bliska i skuteczna współpraca z lokalnymi władzami, które w ostateczności przejmą całkowitą odpowiedzialność za losy swojego kraju.

Na podstawie: reuters.com , nytimes.com