Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Agata Szostakiewicz: Nominowani do opuszczenia domu


04 styczeń 2008
A A A

Spór między premierem a prezydentem, z różnym natężeniem, ale wciąż trwa. Kolejne nominacje ambasadorskie budzą sprzeciw, a solą w oku może się okazać nawet guma do żucia.

Spór na linii prezydent - premier trwa i dotyczy tym razem często już poruszanych nominacji ambasadorskich.

Tygodnik „Wprost” dowiedział się nieoficjalnie, że rządząca koalicja zamierza zablokować nominacje dwóch ambasadorów, którzy zostali powołani na swoje stanowiska tuż przed skróceniem kadencji Sejmu i nowymi wyborami parlamentarnymi. Rozchodzi się o kandydaturę Andrzeja Sadosia, który miał być ambasadorem przy OBWE w Wiedniu i Jerzego Achmatowicza, który miał objąć placówkę w Meksyku. Według rządu premiera Tuska kandydatury te nie są poparte kompetencjami, wymaganymi do pełnienia dyplomatycznych funkcji, a decyzje zostały podjęte w pośpiechu; bez konsultacji z sejmową komisją spraw zagranicznych. O błyskawicznej karierze Andrzeja Sadosia można było przeczytać już wcześniej na stronach Portalu. Jerzy Achmatowicz jest natomiast kojarzony z kręgiem Tadeusza Rydzyka i Jana Kobylańskiego, z którym wczoraj minister Radosław Sikorski pisemnie zakazał wszystkim ambasadorom jakichkolwiek kontaktów pod groźbą konsekwencji służbowych.

Donald Tusk na nominację Andrzeja Sadosia nic nie poradzi. Decyzja została podjęta i zaakceptowana przez prezydenta jeszcze przed wyborami. Odwoływanie się do koniecznego zwracania się do komisji spraw zagranicznych o akceptację kandydata na ambasadora nie jest obligatoryjne, o czym przypomniała Kancelaria Prezydenta RP w swoim oświadczeniu. „Zwyczajowo Minister Spraw Zagranicznych występuje również o zaopiniowanie kandydata na ambasadora przez sejmową komisję spraw zagranicznych. Wystąpienie przez Ministra Spraw Zagranicznych do komisji sejmowej o zaopiniowanie kandydata wynika ze zwyczaju, który nie jest usankcjonowany żadną regulacją prawną”. *

Jedyne co może zrobić minister spraw zagranicznych to skutecznie zniechęcać pana Sadosia do objęcia placówki poprzez np. przedstawienie niekorzystnych warunków wynagrodzenia. Prezydent tłumaczy w swoim oświadczeniu, że wystosowanie opinii w sprawie pana Sadosia przez sejmową komisję spraw zagranicznych nie byłoby możliwe, ponieważ w tym czasie nastąpiła przedwyborcza przerwa w pracach komisji sejmowych. Teoretycznie można było wybrać inny moment nominacji kandydatów na ambasadorów, ale praktycznie każdy rząd przed odsunięciem go od władzy chce kogoś po sobie i dla siebie pozostawić.

Kandydaturę Jerzego Achmatowicza premier będzie mógł jednak swobodnie blokować. Wniosek w sprawie mianowania i odwoływania ambasadorów musi być bowiem zaakceptowany przez Prezesa Rady Ministrów, a takiego wniosku jeszcze nie było. Ponadto wczoraj Kancelaria RP oświadczyła, że „nieprawdą jest, że prezydent powołał Jerzego Achmatowicza na ambasadora w Meksyku”. Po co więc tyle krzyku?

Podczas konferencji prasowej były premier Jarosław Kaczyński wyraził aprobatę dla współpracy w polityce zagranicznej z ekipą rządzącą, ale podkreślił, że ma to być sensowna polityka. "Nie może być to żucie gumy na bardzo ważnych spotkaniach"- dodał prezes, wypominając obecnemu premierowi wpadkę z gumą do żucia na uroczystości rozszerzenia strefy Schengen w obecności kanclerz Angeli Merkel. Zaznaczył także, że muszą zakończyć się drobne złośliwości jak nie wypuszczenie Pawła Kowala do Gruzji. Incydent z gumą rzeczywiście świadczy o braku znajomości protokołu dyplomatycznego, ale czym że jest wobec „obrażonego kartofla”. Nie warto dociekać kto popełnia większe gafy. Obaj panowie w dyplomacji są laikami i wiele muszą się jeszcze nauczyć, poczynając od języków obcych.

Jedyną, jakie się wydaje w ostatnim czasie, zgodną kwestią między rządem a opozycją jest nowa ambasada w Brukseli. I nie chodzi tu o nowego jej szefa, a raczej nowy budynek za bagatela 20 mln euro czyli około 71 mln zł. Weszliśmy do strefy Schengen, przygotowujemy się do przewodnictwa w UE, co wiąże się ze wzrostem liczy pracowników i brakiem miejsca w starej siedzibie.

Jaka ambasada - taka waga stosunków z danym państwem czy instytucją. Oby przedkładało się to na jakościowe, nie ilościowe rezultaty relacji dwustronnych. Należy jednak pamiętać, że żadna placówka nie będzie w stanie zatrzeć w państwie przyjmującym wrażenia, że w Polsce potocznie mówiąc „dogadać się panowie nie mogą”. Premier o prezydencie mówi „ani dobry, ani zły”, prezydent o premierze, że sukces jego rządów to prorządowa propaganda medialna. Jeżeli w dalszym ciągu będziemy sobie notorycznie coś wypominać, to zagranicę wyjadą szybciej lekarze niż dyplomaci, a tego powinniśmy za wszelką cenę uniknąć.

* www.prezydent.pl, Oświadczenie Kancelarii Prezydenta RP z dnia 3.01.08

Źródła: Rzeczpospolita, Wprost, Polityka