Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Jan Engelgard: Chichot Ribbentropa

Jan Engelgard: Chichot Ribbentropa


26 sierpień 2009
A A A

Czytając niektóre polskie komentarze po emisji rosyjskiego filmu „Tajemnice tajnych protokołów” – Joachim von Ribbentrop pewnie szyderczo się uśmiechnął i westchnął: „Tak, to Rosjanie muszą się tłumaczyć za wywołanie wojny, a nie my, Niemcy”.

Czytając niektóre polskie komentarze po emisji w telewizji „Rossija” filmu „Tajemnice tajnych protokołów” – Joachim von Ribbentrop pewnie szyderczo się uśmiechnął i westchnął: „Tak, wciąż jestem na pierwszych stronach, i to Rosjanie muszą się tłumaczyć za wywołanie wojny, a nie my, Niemcy”.

Obejrzałem film po raz wtóry (pierwsza, skrócona wersja była emitowana kilka tygodni temu), mam o nim takie samo zdanie (w dużej mierze krytyczne) co przedtem, jednak biegunka publicystyczna w niektórych mediach w Polsce budzi zdumienie. Odnosi się wrażenie, że publicyści ci z utęsknieniem czekali na pretekst, by ostro dowalić Ruskim, i doczekali się. Za chwilę zacytuję trzy fragmenty takich publikacji, ale od razu powiem, że jedno jest pewne – panowie ci filmu nie oglądali, a o historii mają pojęcie nieco mgliste. Oto obiecane fragmenty:

Łukasz Warzecha („Fakt”, 25.08.2009): „Chcę Pana [czyli Donalda Tuska] publicznie spytać; co ma Pan zamiar zrobić z Rosjanami? A konkretnie rzecz biorąc – jak ma Pan zamiar zareagować l września na bezprzykładną bezczelność i chamstwo, które od kilkunastu dni uprawia Moskwa poprzez media i dyżurnych historyków?

Wiem, że filozofia Pańskiego rządu to unikanie konfrontacji: uśmiechy, klepanie po plecach i załatwianie tego, co się da, po cichu. Ale Rosjanie w ostatnich dniach sprawili, że tej metody nie da się zastosować za kilka dni, gdy ma nas odwiedzić premier Putin – doświadczony kagiebowiec Tylko ktoś naiwny mógłby twierdzić, że wszystko to, co się skandalicznego mówi dziś w Rosji o rozpoczęciu wojny i roli Polski, dzieje się bez akceptacji i przyzwolenia, a nawet inspiracji Kremla. A Rosjanie przekraczają wszystkie granice. Czy w takiej sytuacji pozwoli Pan Putinowi odegrać spokojnie l września rolę zadowolonego z siebie przedstawiciela silnej Rosji? Czy może jednak zdobędzie się Pan na to, żeby przypomnieć mu, jak to Rosjanie szli ręka w rękę z Hitlerem, jak mordowali polskich oficerów, jak wywozili ludzi do Kazachstanu i zamykali w łagrach, jak na bagnetach wprowadzali po wojnie najgorszy na ziemi ustrój? Czy będzie Pan chciał zetrzeć trochę z twarzy rosyjskiego premiera ten bezczelny uśmieszek, czy też położy Pan uszy po sobie?”.

Niezły początek, prawda? Co za finezja, co za język? Kiedy czytam teksty Warzechy o Rosji, to wspominam go sprzed lat jako młodego UPR-wca z sympatiami narodowymi, obiecującego publicystę. I nie mogę się nadziwić, co się z nim stało. A oto drugi fragment.

Marek Magierowski („Rzeczpospolita”, 25.08.2009): „Moskiewscy specjaliści od polityki historycznej malują dziś obraz Polski Anno Domini 1939 jako zgoła sojuszniczki nazistowskich Niemiec. To teza kłamliwa i bolesna, lecz na tyle grubiańska, że nie warto z nią polemizować. Aż trudno sobie wyobrazić, iż następcy speców z KGB, którzy niegdyś byli w stanie wcisnąć zachodnim dziennikarzom i intelektualistom każde łgarstwo, dzisiaj posługują się tak prymitywnymi metodami.
Skąd ta nerwowość? Skąd rozpaczliwe próby wywracania historii do góry nogami? Otóż Kreml zdaje sobie sprawę, że bohaterstwo radzieckiego żołnierza w czasie wojny z faszyzmem jest jedną z niewielu rzeczy, jaką ma światu do zaoferowania i z której może być dumny. Cóż bowiem zostanie Władimirowi Putinowi i Dmitrijowi Miedwiediewowi, jeśli obedrzemy współczesną Rosję z legendy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej?

Pozostanie biedne, zakompleksione państwo, które nie może znieść faktu, iż przegrywa w cywilizacyjnym wyścigu nie tylko z Ameryką, Niemcami i Francją, ale także z Chinami i Brazylią. Które bardzo chciałoby być szanowaną potęgą, choć robi wszystko, by ów szacunek – szczególnie u sąsiadów – utracić. Które mogłoby kojarzyć się światu ze wspaniałymi muzykami, tancerzami i naukowcami, ale woli się kojarzyć z wojnami gazowymi, morderstwami dziennikarzy i nagim torsem swojego smutnego premiera”.

Spora, jak widać, porcja jadu i nieskrywanej nienawiści do „biednego, zakompleksionego państwa”. No i znowu ten wątek kagiebowski, to prawie samograj. No i z tym „zakompleksieniem” to chyba pobożne życzenia, wielu ludzi w Europie jest przekonanych, że to my jesteśmy zakompleksieni. I wreszcie trzeci przypadek, na deser.

Rafał Ziemkiewicz („Rzeczpospolita”, 24.08.2009): „Rosyjska “polityka historyczna” ma szczególny rys. Rosjanie, w przeciwieństwie do innych nacji, nie silą się na wymyślanie kłamstw, które brzmiałyby choć odrobinę prawdopodobnie.  Nie zostawiają pola na udawanie, że się bierze ich wersję za dobrą monetę. Rosjanie, potrząsając pięścią, każą światu przytakiwać oczywistym bzdurom, kategorycznym stwierdzeniom, że czarne jest białe. I zazwyczaj osiągają to, że Zachód, akceptując gwałt na prawdzie, staje się jego współsprawcą.

Tak jest z wciąż podtrzymywaną przez Moskwę stalinowską wersją paktu z Hitlerem i początku II wojny. Rosja wciąż w żywe oczy zaprzecza istnieniu tajnego protokołu, choć ten protokół z odręcznymi podpisami i mapami znaleziono po wojnie w niemieckich archiwach. Rosja podtrzymuje propagandowe kłamstwo, jakoby Stalin wspólnie z Hitlerem likwidował dzielące ich państwa buforowe i obdarowywał go milionami ton benzyny, rudą, metalami kolorowymi, wszystkim w ogóle, czego Hitler bez niego nie miał, a bez czego nie mógłby rozpętać wojny na wielką skalę – żeby wojnie zapobiec! To przecież równie logiczne, jak dać podpalaczowi zapałki i bańkę nafty i mówić, że to dla zapobieżenia pożarowi!

Jeszcze jako prezydent Władimir Putin konsekwentnie odmawiał wizyty w Polsce, rozmów o bieżących stosunkach, o sprawach gospodarczych, z godną jego poprzedników logiką oskarżając Polskę, że ciągle się skupia na historii. Jako premier zgodził się przyjechać wyłącznie na 1 września i wyłącznie po to, aby mówić o historii. Aby publicznie, rocznicowo, oficjalnie podtrzymać kłamstwa stalinowskiej, sowieckiej propagandy, licząc na to, że sterroryzowani naciskami ze Wschodu i z Zachodu przedstawiciele polskich władz uwiarygodnią je milczeniem. Czy możemy mieć nadzieję, że się co do tego przeliczy?”.

Pan Rafał im starszy, tym bardziej zadufany w sobie i tym bardziej powierzchowny i prostacki, choć zdarzają się mu się dobre teksty. Jednak tak jak w przypadku Łukasza Warzechy traci nerwy, kiedy pisze o Rosji. Dziwna przypadłość, jak na prawicowych publicystów. Najgorsze jest to, że pan Rafał pisze kłamstwa z takim przekonaniem, że chyba w to wierzy. Tu podam tylko, że takim kłamstwem jest zdanie: „Rosja wciąż w żywe oczy zaprzecza istnieniu tajnego protokołu, choć ten protokół z odręcznymi podpisami i mapami znaleziono po wojnie w niemieckich archiwach”. Nie wiem, skąd ta teza, bo nawet w atakowanym przez niego filmie, jak i materiale nadanym tego samego dnia przez kanał Viesti, pokazano fotokopie tajnego protokołu, jak również zacytowano kluczowy jego fragment ilustrując to czytelną mapą. Jeśli pisze się w takim dzienniku jak „Rzeczpospolita”, jeśli pisze się na taki temat, pełen min i raf – to nie może być mieć miejsca na fuszerkę, na łatwiznę intelektualną, na – powiedzmy to otwarcie – hucpę.

A teraz o filmie. Przede wszystkim jest on zrobiony bardzo profesjonalnie od strony warsztatowej, nie ma w nim dłużyzn, jest świetnie opracowany od strony graficznej. To dobra filmowa robota. Inna sprawa to treści serwowane przez komentarz lektora. Z tego punktu widzenia film jest tendencyjny, bo w komentarzach przewija się troska o wytłumaczenie Stalina za decyzje o zawarciu paktu. Niedopuszczalne jest także polemizowanie z głosami prezentowanych przed chwilą historyków. Np. w filmie często pojawia się polski historyk dr Sławomir Dębski, autor monumentalnej pracy o stosunkach sowiecko-niemieckich w latach 1939-1941. Po jego wypowiedzi, że pogłoski o tym, że Polska podpisała z Niemcami „tajny protokół” to propaganda, lektor komentuje: „Pan Dębski się myli”. Gwoli wyjaśnienia, w filmie pokazano francuską gazetę lewicową z 1935 r. z tekstem rzekomego tajnego protokołu polsko-niemieckiego z 1934 roku. Rzeczywiście, prasa na Zachodzie była wówczas przekonana o istnieniu takiego paktu, co wzmocniło podejrzliwość w stosunku do Polski. Jednak takiego protokołu nigdy nie było i nikt nigdy nie znalazł go w jakimkolwiek archiwum. W filmie o tym jednak ani słowa. Z drugiej strony, pojawianie się takich pogłosek musiało wpływać na wrogie nastawienie Moskwy w stosunku do Polski, i trudno temu przeczyć.

Generalnie film stara się, na bardzo obszernym tle, pokazać trudną sytuację geopolityczną ZSRS w tym czasie, obawę przed zachodnim pochodem na Moskwę (z udziałem Polski). Rolę czarnego Piotrusia w filmie gra jednak nie Polska, lecz Wielka Brytania. To to państwo jest przedstawiane jako główny prowokator i podżegacz. Na koniec jednak to głos polityka brytyjskiego przywołany jest jako proroczy. To głos Winstona Churchilla, który po wkroczeniu wojsk sowieckich Polski, w przemówieniu radiowym 1 października 1939 roku, powiedział m.in.: „Rosja w swoim postępowaniu kieruje się zimnym wyrachowaniem. Oczywiście wolelibyśmy, by wojska rosyjskie stały na zajmowanej przez siebie linii jako przyjaciele i sprzymierzeńcy Polski, a nie zaś jako najeźdźcy. Jednakowoż dojście wojsk rosyjskich do tej właśnie linii było konieczne dla bezpieczeństwa Rosji w związku z niemieckim zagrożeniem. Tak czy inaczej, wojska te są tam, gdzie są i nie ulega wątpliwości, że w ten sposób powstał front wschodni, którego nazistowskie Niemcy nie mają odwagi zaatakować. Trudno doprawdy przewidzieć, co zrobi Rosja. Jest to największa zagadka, jaką można sobie wyobrazić. Być może jednak istnieje klucz do rozwiązania tej zagadki. Tym kluczem jest rosyjski interes narodowy. W owym interesie na pewno nie leży, by Niemcy usadowiły się nad Morzem Czarnym lub podbiły państwa nadbałkańskie i podporządkowały sobie wszystkie ludy słowiańskie południowo-wschodniej Europy. To byłoby sprzeczne z historycznymi interesami Rosji”.

Szokujące? Ale prawdziwe. Na koniec wypowiada się także dr Dębski, mówiąc o tym, że historia może służyć albo do rozniecania konfliktów albo dialogowi i pokojowi. W filmie dwukrotnie pojawia się też inny polski historyk, prof. Marian M. Drozdowski.

Dodam tylko, że w materiale nadanym w stacji Viesti tego samego dnia stwierdzono, że w tym czasie wszystkie kraje postępowały niemoralnie, starając się zabezpieczyć swoje interesy. Wynika z tego, że tak postępowała także Rosja sowiecka. Stwierdzono także, że podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow było sprzeczne z dotychczasową polityką Moskwy i spotkało się ze zdumieniem przeciętnych obywateli sowieckich. I tyle w temacie. A panom cytowanym wcześniej radzę – nieco więcej spokoju, profesjonalizmu  i poszerzenia wiedzy na tematy historyczne.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.

Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach blogu Jana Engelgarda. Przedruk za zgodą autora.