Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Polska: Silna Polska wg Prezydenta Kwaśniewskiego


16 luty 2004
A A A

16 lutego 2004 roku w Pałacu Prezydenckim została zainaugurowana pierwsza debata pt. „Silna Polska w silnej Europie”. Rozpoczynając obrady Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksnader Kwaśniewski powiedział m.in.
Silna Polska w silnej Europie – to hasło najlepiej opisuje nasze plany i aspiracje. Chcemy Polski silnej gospodarczo, stabilnej politycznie, wpływającej na politykę europejską i regionalną.

Chcemy silnej Europy, czyli Europy rozwijającej się, bezpiecznej, liczącej się w polityce globalnej. Stwierdzenie „silna Polska w silnej Europie” wyraża zatem patriotyzm polski, ale i europejski. Z takim nastawieniem zamykaliśmy negocjacje w Kopenhadze i podpisywaliśmy Traktat Akcesyjny w Atenach. W tym duchu otwieraliśmy prace Konferencji Międzyrządowej w Rzymie i prowadziliśmy rozmowy na ostatnim szczycie unijnym w Brukseli.

Dotarły do mnie uwagi o tym, że być może to hasło „silna Polska w silnej Europie” brzmi zbyt buńczucznie, że może lepiej byłoby, abyśmy mówili o sprawnej Polsce w solidarnej Europie. Jestem przekonany, że oba hasła nie wykluczają się nawzajem a dobrze się uzupełniają. Chcemy oczywiście sprawnej Polski, bo jest to warunek silnej Polski. Wiemy bardzo dobrze, że do tej sprawności, a więc i siły, jeszcze długa droga. Z drugiej strony silna Europa będzie wtedy, kiedy będzie solidarna, kiedy będzie umiała patrzeć na całe swoje zróżnicowanie, wspomagać kraje słabsze a jednocześnie traktować wszystkich, od tych najmniejszych do największych, według tych samych reguł. Zapamiętałem zdanie wyrażone parę dni temu, tu w tej sali, przez Kanclerza Kohla, którego odznaczaliśmy nagrodą św. Wojciecha, a który wspominając swoje europejskie zaangażowanie, mówił, iż tłumaczył Niemcom, że Niemcy, przede wszystkim powinni być czujni w tej Europie, na to jak różne sprawy postrzega Luksemburg. Dlaczego? Bo to najmniejszy partner. Dopiero, kiedy nauczymy się patrzeć przez pryzmat tego najmniejszego, można budować rzeczywiście Europę solidarną i wspólną. Wierzę, że silna Polska w silnej Europie jest odpowiednim mottem dla naszego wspólnego działania, ponieważ z jednej strony kładzie obowiązek na nas samych, aby ta Polska była coraz silniejsza i jak najlepiej przygotowana do współpracy europejskiej, a z drugiej strony, owo wyznanie o silnej Europie świadczy o wierze w Europę zjednoczoną, w instytucje unijne, politykę unijną i w znaczenie Europy w planie globalnych przemian, jakie dokonują się w świecie. Dlatego zgadzam się, abyśmy używali tych dwóch haseł, „silna Polska w silnej Europie”, która pozostaje mottem naszych spotkań, a także żebyśmy rozumieli to jako „sprawną Polskę w solidarnej Europie”.

Drodzy Państwo! Brak porozumienia wokół projektu Konstytucji Europejskiej przyjęliśmy bez radości. Nie ma też jednak powodu, by po brukselskim szczycie popadać w pesymistyczny nastrój. Wiele trudnych kwestii przed Brukselą udało się przecież uzgodnić. Projekt Traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy jest dokumentem, który – choć jeszcze nie przyjęty – już kształtuje myślenie polityków i obywateli o wspólnej, europejskiej przyszłości.
Z doświadczeń Unii wiemy, że poprzednie Konferencje Międzyrządowe trwały znacznie dłużej – nigdy w dwa miesiące nie zdołano wypracować wspólnych decyzji. I okazało się, że w Brukseli, w grudniu 2003 roku dotychczasowe i nowe państwa członkowskie nie dojrzały jeszcze do kompromisu. Ale przecież nie oznacza to, że stanęliśmy w miejscu. Uważam, że po prostu daliśmy sobie więcej czasu. Bardzo cennego czasu. Od stycznia toczą się intensywne konsultacje, prowadzone przez prezydencję irlandzką. Już w marcu – kiedy przedstawiony będzie raport w tej sprawie – okaże się, czy możliwe będzie zbliżenie stanowisk i uzgodnienie tekstu Traktatu w najbliższych miesiącach.
Celem debaty, którą dziś podejmujemy w Pałacu Prezydenckim, jest jak najlepsze wykorzystanie tego właśnie czasu, który mamy do dyspozycji. Zdajemy sobie sprawę ze znaczenia przyszłej Konstytucji Europejskiej. Przygotowuje ona bowiem Unię – poszerzoną o dziesięć państw – do podejmowania nowych zadań i sprawniejszego działania. Ale skoro uzyskaliśmy ten właśnie czas, decyzje są odsunięte, to podyskutujmy wspólnie o tym, jak najlepiej, najrozsądniej – mimo wszystkich problemów i wątpliwości – ten cel osiągnąć. Skorzystajmy z nadzwyczajnej możliwości, która otworzyła się przed nami, w Europie, w Polsce a także przed nami, tymi którzy są tak bardzo zaangażowani w problematykę europejską i w ten wielki projekt europejski, aby wszystkie elementy omówić i jak najlepiej przygotować się do chwili, w której trzeba będzie decyzje podejmować.
Na siedemdziesiąt cztery dni, podkreślam 74 dni, przed akcesją, czyli przed 1 maja, mamy w Polsce wciąż do odrobienia naszą „pracę domową”. Silna argumentacja polityczna za przystąpieniem do Unii, musi być poparta dobrym przygotowaniem do akcesji. Wielkość kraju, skala podjętych zadań dostosowawczych nie może usprawiedliwiać opóźnień – czy to organizacyjnych, czy legislacyjnych. Apeluję więc, proszę wszystkich polityków, z koalicji rządzącej i z opozycji, z rządu i samorządów, ale także apeluję do ekspertów i dziennikarzy – o mobilizację i współpracę dla tego wielkiego narodowego zadania, jakim jest przygotowanie Polski do akcesji, do korzystnej akcesji. Udowodnijmy, że potrafimy nie tylko twardo negocjować, ale przede wszystkim – że umiemy wypełniać zobowiązania, reagować na pojawiające się problemy, być odpowiedzialnymi i konsekwentnymi.
Mówię o tym, gdyż w ostatnich miesiącach dyskusję europejską w Polsce zdominowała sprawa Nicei. Jestem przekonany, że obecnie potrzebujemy debaty mniej emocjonalnej a bardziej praktycznej. Katalog kwestii europejskich jest dalece bogatszy, niż tylko podejmowanie lub blokowanie decyzji w poszerzonej Unii. Jeżeli chcemy być wiarygodni w naszych debatach na temat systemu głosowania w Unii, podejmowania decyzji, tym bardziej musimy być dobrze przygotowani do naszego wstąpienia i musimy pokazać, że jako nowy partner jesteśmy bardzo rzetelni w wypełnieniu tych zadań, które sami przyjęliśmy na siebie.
Szanowni Państwo! Musimy zastanowić się, i być może jest to czas odpowiedni, bo krótki, a Polacy są tymi ludźmi, którzy im bardziej napięty kalendarz, im bardziej zadanie bliskie, tym lepiej je wykonują, wspomniałem o tych siedemdziesięciu czterech dniach, za chwilę już będą tylko siedemdziesiąt trzy, ale być może to jest taki właśnie scenariusz, w którym my się czujemy najlepiej, a więc korzystając z tego bardzo napiętego czasu, warto zastanowić się, co my, Polacy chcemy wnieść do wspólnoty. Jakie wspólne zadania powinny być dla nas najważniejsze, i w jakich możemy odgrywać taką naszą polską, szczególnie twórczą i aktywną rolę. Trzeba w tym miejscu wskazać na trzy kluczowe kwestie, które powinny stać się przedmiotem kolejnych debat, które chciałbym w tym czasie co miesiąc, dość regularnie, organizować w Pałacu Prezydenckim.
A więc bez wątpienia potrzebujemy głębszej dyskusji o polityce zagranicznej Unii, zwłaszcza o jej wschodnim wymiarze. Potrzebujemy debaty o polityce bezpieczeństwa i obrony. Nowy impuls daje nam, przyjęta w grudniu 2003 roku, Europejska Strategia Bezpieczeństwa. I to pierwszy pakiet.
Po drugie, powinniśmy zastanowić się, jaki jest i jaki powinien być polski wkład w realizację Strategii Lizbońskiej, czyli tej zwiększającej konkurencyjność Unii Europejskiej, stawiającej na edukację, na naukę, na wykształcenie młodych pokoleń.
I wreszcie, i to kwestia trzecia, stajemy przed kluczowym pytaniem o model finansowania rozszerzonej Unii Europejskiej po roku 2006 a debata o budżecie Unii, to więcej niż tylko negocjacje finansowe. Określając politykę budżetową Unii, rozstrzygniemy – de facto – o modelu jej działania w długiej perspektywie. I te najbliższe lata pokażą, czy fundamentem rozwoju Unii pozostanie zasada solidarności i wspierania równomiernego rozwoju państw członkowskich, czy zapowiadana koncepcja „dwóch prędkości”, czy „twardego jądra”, czy inne, które w istocie, choć są deklaracją integracji europejskiej, będą oznaczały dezintegrację „dwudziestki piątki”, a w przyszłości dwudziestu siedmiu czy dwudziestu ośmiu państw.
Oczywiście, tych pytań jest więcej. Do nich należą takie: jak wzmocnić wspólnotową politykę regionalną, tak bardzo istotną z polskiego punktu widzenia? Jak połączyć kolejne rozszerzenia Unii z poprawą jej konkurencyjności na arenie światowej? Jak zapewnić równowagę między dużymi, średnimi i małymi państwami? I oczywiście ten katalog nadal nie jest wyczerpany, bowiem można tutaj dodawać kolejne istotne tematy, o których możemy i powinniśmy rozmawiać.
Pragnę jednak szczególnie podkreślić pewną zasadę, którą powinniśmy wszyscy pielęgnować – tak dotychczasowe kraje Piętnastki, jak i nowe, Dziesiątka, państwa członkowskie. Tą zasadą powinno być wzajemne zaufanie. Mam osobiste przekonanie, że wiele sporów podczas Konferencji Międzyrządowej wynikało z braku wiary, że większa Unia może być lepszą Unią, że tu jest ta podstawowa bariera, która tkwi w świadomości wielu polityków, obywateli, krajów, a także bardzo zaangażowanych w ideę europejską, „ojców integracji”. To jest zadanie dla nas, dla Polski, największego z krajów wstępujących. Udowodnić bardzo konkretnie, że większa Unia nie tylko może być lepszą Unią, ale będzie lepszą Unią. Wiemy, że w „piętnastce” narastają obawy, iż zasadnicze różnice w poziomie rozwoju gospodarczego, mogą być źródłem konfliktów, a także niemożliwości spełnienia oczekiwań państw wstępujących. Wiemy, że po emocjach związanych z przełomem lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, upadkiem komunizmu i muru berlińskiego, euroentuzjam zastępuje eurosceptycyzm, który niektórzy nazywają eurorealizmem. Jest pytanie czy koszty tego rozszerzenia nie będą zbyt wysokie. Wiele lat będzie potrzeba, żeby skutecznie włączyć nowe kraje Unii do reguł, do standardów, które obowiązują w Unii Europejskiej już kilka dekad. I tych obaw, tych stereotypów w jakimś sensie, nie należy lekceważyć. One istnieją i nawet gdybyśmy się bardzo nad nimi zżymali i protestowali, to od nas, od Polski należy oczekiwać spokojnych, ale bardzo wiarygodnych wyjaśnień, dlaczego niesłuszne są te obawy i dlaczego te stereotypy należy odrzucić. Z drugiej strony przecież, też trzeba jasno powiedzieć, że i w Polsce i w innych krajach Dziesiątki występuje obawa przed traktowaniem nas jako członków drugiej kategorii, jak ubogich krewnych, jako tych, którzy jeszcze nie dojrzeli, jako tych którzy nie są gotowi przyjąć wysokie standardy prawne czy ekonomiczne, czy społeczne obowiązujące w krajach Piętnastki. Istnieje obawa przed dominacją. Główny spór toczony wokół zasad głosowania wynika, z jednej strony, z obawy silniejszych, że ich decyzje będą blokowane przez słabszych, a z drugiej strony z obawy słabszych, że możemy znaleźć się w Europie zdominowanej, w Europie która będzie kierowana przez ów, już tak nazwany, Dyrektoriat. Mówię o tym, żebyśmy nie tworzyli w naszej debacie, polskiej debacie, jakichkolwiek tematów tabu. Uważam, że powinniśmy o wszystkim mówić z absolutną szczerością, bowiem trzeba zbudować zaufanie, zaufanie między nami wszystkimi, bowiem brak zaufania wpływa nie tylko na atmosferę naszych ostatnich przygotowań, ale również wpływa na prace Unii, w tym niewątpliwie na przebieg ostatniej Rady Europejskiej w Brukseli, gdzie właśnie tyle było obaw, z jednej strony przed dyktatem, z drugiej strony przed różnymi blokadami. A tam gdzie brakuje zaufania, wzmacnia się egoizm. Dlatego – szukajmy nowych pomysłów, nowych rozwiązań, a przede wszystkim zastanówmy się co my jako Polska możemy do tej poważnej, bardzo istotnej dla przyszłości Europy, debaty wnieść. Chcemy Unii rozwijającej się wspólnie, solidarnie, jesteśmy przeciwni linii dwóch prędkości, jesteśmy przekonani, że 1 maja 2004 roku dokona się jedna z najważniejszych historycznych decyzji w dziejach całego kontynentu przez tysiąclecia. Możemy zbudować Europę wspólną, która była marzeniem, do której, czasami, i to dawno temu, zbliżaliśmy się, ale nigdy nie była faktem. Zbudować Europę, która będzie w swojej różnorodności silna i właśnie bardzo twórcza. Chcielibyśmy, aby 1 maja 2004 roku to było wielkie europejskie święto, satysfakcja dla tych, którzy tyle uczynili dla wspólnej Europy, którzy marzyli, jakże wielu z nich nie doczekało tej chwili. I żeby było to święto ponownego zjednoczenia Europy, święto, w którym pokażemy, iż otwarte drzwi to jest wielka siła naszego kontynentu. Żebyśmy 1 maja 2004 roku, zgodnie z proroctwem Jana Pawła II, powiedzieli, że oto znowu Europa oddycha dwoma swoimi płucami. Żebyśmy potrafili na tych wielkich dniach, ale i później poprzez codzienną pracę, udowodnić, że motto, że hasło naszej dyskusji „Silna Polska w silnej Europie” jest nie tylko osiągalne, ale jest bardziej realne, niż się komukolwiek wydawało, i że jest bliżej nas wszystkich.
I chciałbym Drodzy Państwo, żeby nasza debata, wierzę, że przekazywana szeroko przez media, służyła również jeszcze jednemu, bardzo istotnemu celowi. 1 maja 2004 roku jako obywatele, jako mieszkańcy Rzeczypospolitej, zmieniamy jakościowo swoją obecność w Europie. Nie tylko dlatego, że stajemy się formalnie członkami Unii Europejskiej. Nie tylko dlatego, że będziemy oczekiwać środków finansowych na różnego rodzaju projekty regionalne, czy na bezpośrednie dopłaty dla rolników, czy inne formy wsparcia, które będziemy uzyskiwać z Unii Europejskiej. Ponieważ to ustawia nas ciągle w roli tego proszącego, czy beneficjenta tej zmiany, żeby nie powiedzieć klienta tej zmiany. Natomiast chciałbym, żeby moi rodacy uwierzyli, że od 1 maja nie tylko wchodzimy ponownie do rodziny europejskiej, w której nasze miejsce jest od tysiąca, ponad tysiąca lat oczywiste. I nie tylko, że możemy uzyskać wsparcie dla różnych naszych własnych projektów, ale że jeszcze, i to chcę bardzo mocno podkreślić, zaczynamy ponosić współodpowiedzialność za przyszłość Europy. Nie możemy unikać żadnego z ważnych pytań europejskich, w żadnej sprawie nie możemy powiedzieć, że to nas nie dotyczy, że nasza chata skraja, że to nie są problemy, nad którymi mieliśmy się czas zastanowić, że nie wiemy jak odpowiedzieć. Oczekiwania wobec Polski i wobec Polaków, są takie żeby byli współarchitektami tej właśnie Europy XXI wieku, że uzyskujemy nadzwyczajną szansę by wielki dorobek i potencjał Polski włączyć do budowania wspólnej Europy. A z drugiej strony to nakłada ogromne na nas zobowiązania, bo nie da się powiedzieć „Zaczekajcie, my nie wiemy... Zastanowimy się... Może to jeszcze nie teraz...” Nie. Od 1 maja 2004 Polska ponosi ogromną współodpowiedzialność za kształt Europy, co najmniej XXI wieku, ja wierzę, że i następnych, ale to nieco wykracza poza nasze osobiste perspektywy. Natomiast podkreślam, stajemy się współodpowiedzialni, i na tę współodpowiedzialność muszą być przygotowane elity polityczne, elity intelektualne, media ale także obywatele. Jeżeli stanie się coś trudnego dla Europy, nawet na południowych, można by powiedzieć z polskiego punktu widzenia, peryferiach, gdzieś tam w okolicach Portugalii czy Hiszpanii, to też to będzie polska sprawa. Tak jak europejską sprawą i portugalską i hiszpańską sprawą będzie to jak będzie wyglądała nasza granica wschodnia, z Ukrainą, z Białorusią, jak będzie wyglądała sytuacja na Bałkanach, jak będzie wyglądało to wszystko, co dotyczy nas, tu w Europie. Stawanie się Europejczykiem na pewno nie jest procesem jednodniowym i na pewno nie wynika wyłącznie z jednej czy drugiej ceremonii związanej ze wstąpieniem do Unii Europejskiej. Stawanie się Europejczykiem musi być procesem. Jestem przekonany, że Polacy są do tego przygotowani, ale to wymaga jeszcze wysiłku edukacyjnego, informacyjnego i takiej właśnie refleksji – co będziemy czynić od 1 maja nie tylko oczekując wsparcia i „fruktów” płynących z obecności w Unii Europejskiej, ale także co będziemy wnosić do Europy, jako bardzo ważny partner, jako bardzo ważny kraj, doświadczony, który przeszedł więcej niż inni, i który chce aby Europa XXI wieku była silna, a w tej silnej Europie była silna Polska. Pewny jestem, że stać nas na to i liczę bardzo, że Państwa wypowiedzi będą dobrą inspiracją, będą budować jak najlepsze projekty dla tej właśnie silnej Polski w silnej Europie.

/za Kancelarią Prezydenta RP/