Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Maciej Konarski: Terroryzm jednej sprawy


27 grudzień 2006
A A A

Pamiętne wydarzenia z 11 września 2001 roku sprawiły, że problem terroryzmu stał się jednym z pierwszoplanowych zagadnień we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Nikt nie zaprzeczy bowiem, że terroryzm jest obecnie jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla bezpieczeństwa państw i ich obywateli. Wydarzenia z 11 września sprawiły jednak, że  bardzo łatwo stracić z oczu wieloaspektowość tego zjawiska. Brodate oblicze Osamy bin Ladena i walące się wieże Twin Towers stały się symbolami terroryzmu, stąd opinia publiczna najchętniej wiąże go od tej pory z islamskim fundamentalizmem różnej maści.

 

Terroryzm posiada tymczasem różne oblicza. Jednym z nich, jest zjawisko tak zwanego „terroryzmu jednej sprawy” [1] (ang. „Single issue terrorism”). Choć „terroryzm jednej sprawy” nie jest szczególnie dolegliwy (zwłaszcza w porównaniu  z działaniami Al Kaidy), to jednak z tą formą terroryzmu mieszkańcy bogatego Zachodu mieli okazję stykać się wyjątkowo często. Stąd warto poświęcić jej odrobinę uwagi.

„Terroryzm jednej sprawy” – geneza i próba definicji

„Terroryzm jednej sprawy” można zdefiniować jako działalność terrorystyczną poświęconą jednemu, konkretnemu postulatowi. Innymi słowy jest to ekstremistyczna działalność rozmaitych grup czy ruchów społecznych, próbujących w radykalny sposób (dopuszczający zastosowanie przemocy) rozwiązać jakiś konkretny i niezwykle istotny w ich przekonaniu problem społeczny, „palącą sprawę” [2]. Ów problem nie dotyczy raczej spraw ogólnych i typowo politycznych, lecz pewnych wycinkowych, ściśle określonych zjawisk społecznych. Współcześnie do „terroryzmu jednej sprawy” zalicza się zazwyczaj ekstremizm pro-środowiskowy, animalistyczny oraz antyaborcyjny [3].

Prekursorów „terroryzmu jednej sprawy” można szukać już w XIX wieku. Nie stroniące od przemocy działania na rzecz rozwiązania konkretnej „palącej sprawy” podejmowali przecież ludyści oraz skrajne frakcje ruchu sufrażystek. Właściwy „Single issue terrorism” rozwinął się jednak w drugiej połowie ubiegłego wieku. Był on rezultatem postępującej radykalizacji skrajnych skrzydeł trzech nowych ruchów społecznych: ruchu obrońców życia, ruchu obrońców praw zwierząt i ruchu obrońców środowiska naturalnego. Jak słusznie zauważa Toby Dodge (czołowy ekspert Londyńskiego Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych): „Większość grup walczących w imię jednej sprawy zakorzeniona jest w ruchach o demokratycznym charakterze. Do taktyk opartych na przemocy odwołują się one tylko wtedy, gdy dochodzą do przekonania, iż sprawa, której służą jest zbyt pilna, jak na tradycyjne działania, wywołujące raczej wolne przemiany. Zasadniczym celem aktywistów jest rozgłos i zmiany w prawie. Koncentrując się na tej jednej kwestii, grupy te ignorują zazwyczaj szersze efekty swojej działalności. Wierzą, iż popełniane przez nie akty przemocy są usprawiedliwione mocą moralnej wyższości ich punktu widzenia względem światopoglądów odmiennych” [4]. Warto przy tym zauważyć, że „terroryzm jednej sprawy” występuje jedynie w państwach bogatego Zachodu, a w zasadzie – niemal wyłącznie w krajach anglosaskich.

{mospagebreak} 

Radykalizacja skrajnych skrzydeł ruchu obrońców życia, ruchu obrońców praw zwierząt i ruchu obrońców środowiska naturalnego trwała wiele lat i w każdym wypadku przebiegała bardzo podobnie. Pierwsze ugrupowania ekologiczne, animalistyczne i antyaborcyjne nie używały przemocy preferując raczej rozmaite formy „obywatelskiego nieposłuszeństwa”. W przypadku grup animalistycznych bądź ekologicznych były to więc rozmaitego rodzaju happeningi, pikiety, blokady, przywiązywanie się do drzew w celu zapobieżenia ich ścięciu itp. Żadne z tych działań nie mogły zagrozić życiu lub zdrowiu przeciwników, czy też bytowi ich przedsiębiorstw. Nie inaczej wyglądały początki działalności radykalnych obrońców życia. Początkowo ich aktywność sprowadzała się głównie do pikiet pod domami lekarzy-aborcjonistów i manifestacji pod aborcyjnymi klinikami (często zresztą dość drastycznych w formie), blokowania tych placówek przez tzw. „grupy ratunkowe” („rescue teams”), czy też w końcu napaści słownych w miejscach publicznych na osoby uczestniczące w procederze przerywania ciąży [5].

Rezultaty tych działań bywały różne. Tematyka ekologiczna na stałe zagościła w publicznym dyskursie więc ruch animalistyczny, a zwłaszcza ekologiczny, zdołały zrealizować bardzo wiele ze swych postulatów. Porażką zakończyły się natomiast (na Zachodzie) działania ruchu pro-life. W każdym z tych przypadków rezultaty działalności nie zadowoliły jednak członków skrajnych frakcji tych ruchów społecznych. Zaczęli oni głosić konieczność na „zaostrzenia” metod walki o prawa przyrody, zwierząt, czy dzieci nienarodzonych. Pierwsze organizacje odwołujące się do takich metod, zaczęły  powstawać w latach 80-tych.

Terroryzm jednej czy wielu spraw?

Jak już wspomniano wcześniej, Single issue terrorism koncentruje się na jednym, konkretnym problemie, którego rozwiązanie wymaga (w przekonaniu terrorystów) zastosowania przemocy. Nie oznacza to jednak całkowitej apolityczności parających się nim ugrupowań ani ich braku zainteresowania innymi problemami społecznymi. Ideolodzy ekoterroryzmu czy terroryzmu antyaborcyjnego zdają sobie bowiem sprawę, że cele o które walczą nie są zawieszone w próżni, lecz mocno powiązane z innymi zjawiskami społecznoekonomicznymi. Dlatego grupy zajmujące się „terroryzmem jednej sprawy” można w pewnym uproszczeniu powiązać z ruchami politycznymi o znacznie szerszym charakterze.

Ekoterroryści i radykalni obrońcy zwierząt sytuują się zasadniczo w nurcie skrajnej lewicy. Z jednej strony, ich członkowie często równocześnie działali bądź działają w rozmaitych organizacjach o charakterze lewicowym (np. założycielem Animal Liberation Front był anarchista Ronnie Lee [6], anarchistą był również przywódca skrajnych animalistów w Kanadzie). Z drugiej strony, radykalne organizacje ekologiczne i animalistyczne często stosują antykapitalistyczną retorykę, uznając kapitalizm i wielkie korporacje za główne przyczyny powstania, tak szkodliwej dla przyrody, cywilizacji przemysłowej. To zbliża je do radykalnych organizacji lewicowych, podobnie jak fakt, że ich działacze czerpią czasem z ideologii marksistowskiej. Nie obcy jest im też antyamerykanizm, przejawiający się zwłaszcza w krytyce polityki zagranicznej administracji G.W. Busha. W ostatnich latach radykalni ekolodzy i animaliści świetnie wpasowali się ponadto w ruch antyglobalistyczny.

Terroryści antyaborcyjni wywodzą się z kolei, ze skrajnych frakcji religijnej prawicy. Ideolodzy najskrajniejszych frakcji „obrońców życia” często łączą sprzeciw wobec aborcji z retoryką antygejowską i antyfeministyczną. W przypadku USA sympatyzują też z antyfederalnymi ochotniczymi milicjami.

Zasadniczo rzecz biorąc, „terroryści jednej sprawy” stosują jednak przemoc głównie w celu osiągnięcia swych własnych partykularnych celów. W przypadku innych zjawisk, zwalczają je raczej na poziomie retorycznym bądź sympatyzują z działającymi w tym zakresie innymi skrajnymi organizacjami. Nie oznacza to jednak, że w przyszłości nie mogą one rozszerzyć zakresu swej działalności.

Relacje z legalnymi organizacjami:

Stosunek legalnych skrzydeł ruchu obrońców życia, ruchu obrońców praw zwierząt i ruchu obrońców środowiska naturalnego do stosujących przemoc radykałów pozostaje niejednoznaczny. Z jednej strony znane i wpływowe organizacje jak Greenpaeace, Earth First!, PETA czy American Life League odcinają się od stosowania przemocy. Z drugiej jednak strony wielu terrorystów jest równocześnie członkami tych organizacji, przemoc stosując niejako „po godzinach”. Nie można oczywiście winić za to legalnych organizacji, lecz faktem pozostaje, że niekiedy one lub/i ich członkowie sympatyzują z radykałami. Sympatia ta przejawia się zazwyczaj w udzielaniu im wsparcia moralnego i relatywizowaniu dokonywanych przez nich ataków. Dla przykładu, w listopadzie 1994 r. działacz organizacji pro-life w Vancouver określił postrzelenie miejscowego lekarza-ginekologa przez snajpera jako „dobre strzelanie”, twierdząc w dodatku że lekarza nie spotkałby ten los gdyby nie dokonywał on aborcji [7].

Niekiedy radykałom jest również dostarczane (w rozmaitej formie i okolicznościach), wsparcie prawne lub finansowe. M.in. PETA udzielała pomocy prawnej i finansowej schwytanym ekoterrorystom i ich rodzinom [8] oraz nagłaśniała dokonywane przez nich ataki. Pojawiają się wręcz oskarżenia, że PETA informując o dokonanych atakach jest zbyt dobrze poinformowana o działaniach terrorystów by nie mieć żadnych z nimi związków [9]. Fundusze i inne zasoby dla radykalnych animalistów gromadziło też Toronto Humane Society [10].

{mospagebreak} 

Metody działania

Ze wszystkich grup, których działalność zalicza się do „terroryzmu jednej sprawy” zdecydowanie najmniej ekstremistyczny okazał się ruch ekologiczny, którego skrajne skrzydła nie wykroczyły w zasadzie poza sabotaż [11], rządzący się zasadą niekrzywdzenia istot czujących (w tym ludzi). Do tej zasady stosują się właściwie wszystkie, nawet najbardziej radykalne ugrupowania obrońców środowiska. Bardziej radykalni okazali się skrajni obrońcy praw zwierząt, którzy zdecydowali się odejść od zasady niekrzywdzenia ludzi. Najbardziej jednak brutalni okazali się terroryści antyaborcyjni, którzy mają na swym koncie najwięcej zabójstw i uszkodzeń ciała.

Wszystkie z opisywanych tu radykalnych grup działają zgodnie z koncepcją tzw. „oporu bez przywództwa” (ang. „leaderless resistance”) [12] . Tego typu grupami nie kieruje żaden ośrodek decyzyjny. Strategia „oporu bez przywództwa” polega bowiem na decentralizacji posuniętej do tego stopnia, że grupy te stanowią luźną konfigurację niewielkich, autonomicznych komórek (małych grup czy wręcz jednostek) [13]. Są to bardziej ruchy społeczne niż zhierarchizowane organizacje. Stąd, słowa „grupa” czy „organizacja” jakie będą się tu pojawiać, należy traktować bardzo umownie.
Skuteczne zaadaptowanie tej metody działania było możliwe głównie dzięki rozwojowi Internetu - to za jego pośrednictwem możliwe jest bowiem działanie tak zdecentralizowanych grup. Internet służy do werbowania nowych członków, reklamowania idei ruchu, za jego pośrednictwem terroryści mogą wymieniać doświadczenia i uczyć mniej doświadczonych kolegów. W sieci zamieszczane są poradniki (jak słynna The Anarchist's Cookbook), za jej pośrednictwem wskazywane są też cele (taką rolę pełni m.in. kontrowersyjna strona Nuremberg Files, zawierająca dane lekarzy-aborcjonistów).
Strategia ta ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, zasada „leaderless resistance” czyni te grupy niemal zupełnie odpornymi na infiltrację ze strony służb bezpieczeństwa. Terrorystą może być bowiem w zasadzie każdy kto sympatyzuje z ideałami ruchu. Niewielkie, hermetyczne grupy, czy wręcz samotni „wolni strzelcy” sami wybierają cel, termin i sposób ataku, co czyni prewencję niesłychanie trudną. Ich wpadka nie stanowi natomiast większego zagrożenia dla grupy jako całości. Z drugiej jednak strony, skuteczność ataków dokonywanych przez działających na własną rękę amatorów, pozostawia często wiele do życzenia. Przy zastosowaniu metody „oporu bez przywództwa” dokonanie potężnego i spektakularnego ataku jest w zasadzie niemożliwe.

Radykalne grupy obrońców życia, obrońców praw zwierząt i obrońców środowiska naturalnego działają zwykle na terytorium jednego kraju, gdyż stopień decentralizacji i brak większych środków uniemożliwia im zorganizowane działanie na większą skalę. Z drugiej strony,  utrzymują jednak szerokie (choć dość luźne) międzynarodowe kontakty z podobnymi organizacjami na całym świecie - głównie za pomocą Internetu.

a) Ruch animalistyczny

Podstawą ideologii animalistów jest Biocentryzm. Uważają oni, że życie zwierząt jest równie wartościowe jak życie człowieka, w związku z czym muszą one być chronione przed wszelkimi krzywdami z jego strony. Animaliści sprzeciwiają się przede wszystkim eksperymentom na zwierzętach oraz hodowli na skalę przemysłową.

Pierwszą i najbardziej znaną organizacją radykalnych obrońców zwierząt pozostaje Animal Liberation Front (ALF), założony przez anarchistę Ronniego Lee w 1976 r. ALF działał początkowo w Wielkiej Brytanii, gdzie objawił się światu dokonując serii włamań do uniwersyteckich i medycznych laboratoriów, połączonych z aktami wandalizmu, podpaleniami i wypuszczaniem zwierząt laboratoryjnych na wolność. Później ofiarą podobnych ataków padały również sklepy odzieżowe i chłodnie z mięsem.
W 1981 ALF pojawił się w Kanadzie, a w 1982 – w USA. W 1987 r., po podpaleniu laboratorium w Kalifornii (szkody obliczono na wiele milionów dolarów), FBI wpisała Animal Liberation Front na listę organizacji terrorystycznych. Organizacja ta pozostaje aktywna do dzisiaj [14].

Jeśli chodzi o pozostałe organizacje animalistyczne, to warto wspomnieć o Hunt Retribution Squad – chyba najbardziej brutalnej grupie w Wielkiej Brytanii oraz  działającym również w tym kraju odłamie ALF, o nazwie Animal Rights Militia. Nową i niewielką, lecz szczególnie niebezpieczną organizacją pozostaje natomiast działający głównie w W. Brytanii i Kanadzie Justice Departament. Jego członkowie specjalizują się w wysyłaniu bomb w listach i paczkach pocztowych [15]. 

Celem ataków animalistycznych terrorystów pozostają w pierwszym rzędzie laboratoria (medyczne, weterynaryjne, uniwersyteckie lub należące do prywatnych przedsiębiorstw), w których dokonywane są eksperymenty na zwierzętach. Atakowane są również biura i fabryki przedsiębiorstw, które korzystają z efektów takich badań. Animaliści nie gardzą też zamachami na miejsca produkcji i handlu żywnością – o rzeźni i farm przemysłowych poczynając, na Fast Food’ach kończąc. Wcześniej terroryści starają się często infiltrować wyznaczone na cel obiekty, umieszczając tam swoich ludzi jako pracowników lub stażystów.

W jaki sposób animaliści przeprowadzają swoje ataki? Relatywnie najbardziej popularną metodą pozostaje wandalizm, polegający gównie na malowaniu grafiti, wybijaniu szyb bądź zaklejaniu drzwi atakowanych obiektów. Równie popularne są podpalenia i akty sabotażu. Obie te metody pozwalają bowiem na dokonanie dotkliwych zniszczeń przy relatywnie niskich kosztach. Bardzo prostą, a jednocześnie skuteczną metodą jest ostrzeganie przed rzekomym zatruciem żywności (zainicjowane przez ALF w 1984 r.). Konieczność wycofania z rynku całych partii żywności naraża bowiem producentów i sprzedawców na ogromne straty finansowe i wizerunkowe. Dla przykładu, w Vancouver konieczność wycofania ze sklepów rzekomo zatrutych indyków przed Bożym Narodzeniem 1994 r.,  kosztowała przedsiębiorców straty rzędu miliona dolarów. Charakterystycznym dla animalistów jest również wypuszczanie na wolność zwierząt laboratoryjnych.

Jak już wspomniano, skrajni obrońcy praw zwierząt zdecydowali się też odejść od zasady niekrzywdzenia ludzi. Ich ofiarą padają głównie naukowcy prowadzący eksperymenty na zwierzętach. Są oni dręczeni nienawistnymi mailami, na ich domach malowane jest grafiti, w szkołach uczęszczanych przez ich dzieci rozsypywane są uwłaczające ulotki. W Kanadzie pewnemu naukowcowi zdemolowano dom z okazji „Światowego dnia zwierząt laboratoryjnych” [16]. Terroryści przyjmują też czasem znacznie bardziej radykalne metody działania. W 1989 r. brytyjskiego chirurga zwierzęcego próbowano wysadzić w powietrze wraz z jego autem. Ona sama wyszła bez szwanku ale ranna została przypadkowa osoba – dziecko siedzące w pobliskim samochodzie [17].

Animaliści podkładali poza tym bomby zapalające w centrach handlowych w Wielkiej Brytanii (co doprowadziło do aresztowania szefów ALF w 1987 r.) i w Stanach Zjednoczonych (ALF podłożyło dziewięć bomb zapalających w czterech centrach handlowych w Chicago – tuż przed Bożym Narodzeniem 1993). Jedną z ulubionych metod animalistów jest wysyłanie bomb w listach. M.in. W 1994 r. takie bomby wysłane przez Justice Departament zraniły cztery osoby w Wielkiej Brytanii. Wysłano je również w Kanadzie do przedstawicieli prawicowego think-thanku, popierającego wielki przemysł i badania genetyczne. Pewną odmianą tej metody jest wysyłanie listów z trutką na szczury lub krwią rzekomo zakażoną wirusem HIV. Takie listy wysłano m.in. do brytyjskiego następcy tronu księcia Karola.

{mospagebreak} 

b) Ekoterroryzm

Ekoterroryzm ma wiele wspólnego z terroryzmem animalistycznym, nie są one jednak wbrew pozorom tym samym. Radykalnych ekologów różni od animalistów przede wszystkim stosunek do zwierząt. Ekolodzy rzecz jasna sprzeciwiają się niszczeniu przyrody i krzywdzeniu fauny, lecz snując wizję odwrotu od cywilizacji przemysłowej nie odrzucają hodowli i spożywania zwierząt tudzież łowiectwa. Dla animalistów, jest to rzecz jasna nie do przyjęcia. Oba ruchy różni też stosunek do stosowania przemocy. Ekoterroryści nie wykroczyli w zasadzie poza sabotaż, rządzący się zasadą niekrzywdzenia istot czujących (w tym ludzi). Do tej zasady stosują się właściwie wszystkie, nawet najbardziej radykalne ugrupowania obrońców środowiska. Nie zmienia to jednak faktu, że radykalne grupy ekologów i animalistów utrzymują przyjazne kontakty i często wspierają się wzajemnie podczas przeprowadzanych akcji.

Istnieje sporo grup radykalnych ekologów, lecz najbardziej znaną pozostaje tzw. Earth Liberation Front (ELF). W 1992 r. założyli go w Wielkiej Brytanii co bardziej radykalni działacze „Earth First!”. Cztery lata później ELF dokonało pierwszego ataku na terytorium USA, podpalając samochód amerykańskiej Służby Leśnej w parku narodowym w Oregonie [18].
Za swoje cele ELF uznaje: zadanie maksymalnych strat ekonomicznych tym, którzy korzystają z niszczenia i eksploatacji przyrody. Odsłanianie i nagłaśnianie okrucieństw popełnianych wobec przyrody. Stosowanie środków zapobiegawczych wobec działań mogących zagrozić przyrodzie [19].

Wachlarz celów ekoterrorystów jest tak samo szeroki jak gama instytucji, które mniej lub bardziej słusznie można oskarżyć o niszczenie przyrody – od przedsiębiorstw z różnych branż poczynając na obiektach rządowych kończąc. Atakowane są też obiekty należące do przedsiębiorstw, które bezpośrednio nie szkodzą przyrodzie, lecz stanowią symbol globalizacji i kapitalizmu – np. Banki. W ostatnich latach na celowniku ekoterrorystów znalazły się zwłaszcza firmy, zajmujące się badaniami genetycznymi i produkcją genetycznie zmodyfikowanej żywności.

Taktyka ekoterrorystów jest zasadniczo taka sama jak w przypadku animalistów (poza działaniami wymierzonymi w ludzi i pewnymi subtelnościami wynikającymi z różnicy celów obu ruchów). Najpopularniejsze pozostają więc podpalenia, akty sabotażu i wandalizm. Pewnym specyficznym dla ekoterrorystów działaniem jest natomiast szpikowanie gwoździami czy metalowymi szpikulcami drzew przeznaczonych do ścięcia.
Rezultaty akcji przeprowadzanych za pomocą takich skromnych środków są nieraz spektakularne. 12 do14 mln. dolarów strat przyniosło spalenie kurortu narciarskiego w Vail w Kolorado. Atak na Centrum Ogrodnictwa przy uniwersytecie w Seattle przyniósł z kolei szkody wyceniane na 5,4 mln. dolarów [20]. To tylko dwa z najbardziej spektakularnych ataków dokonanych przez ELF.

Działania ekoterrorystów w zasadzie nie wychodzą poza sabotaż. Czynniki oficjalne uważają jednak, że ich działalność przyniesie w końcu ofiary w ludziach – albo przez przypadek albo w wyniku postępującej radykalizacji ruchu. Co do tej drugiej kwestii rzeczywiście istnieją pewne wskazujące na to przesłanki. W 1989 r., w Stanach Zjednoczonych aresztowano członków radykalnej grupy EMETIC, planujących atak na elektrownie jądrowe w trzech stanach. Z kolei w lipcu 2000 r., w centrum Minneapolis nieznani ekologiczni ekstremiści rozłożyli trzy słoje ze związkami cyjanku, w ramach protestu przeciwko odbywającej się tam konferencji na temat inżynierii genetycznej [21].

{mospagebreak} 

c) Terroryzm antyaborcyjny

Ze wszystkich form „ekstremizmu jednej sprawy” najbardziej brutalny pozostaje terroryzm antyaborcyjny. Skrajne frakcje ruchu pro-life radykalizowały się wraz z postępującą na Zachodzie liberalizacją prawa do aborcji i na początku lat 90-tych zdecydowały się przejść do otwartej walki. Radykalny w formie sprzeciw wobec aborcji nie był dotąd nowym zjawiskiem, lecz datą graniczną stał się rok 1993, kiedy w USA po raz pierwszy zamordowany został dokonujący aborcji lekarz – dr David Gunn. Traktując aborcję jako ludobójstwo, radykalni działacze pro-life nie wzdragają się bowiem zabijać tych, którzy są ich zdaniem za nie odpowiedzialni – zwłaszcza lekarzy-ginekologów. Ich determinację dobrze oddaje fragment przesłania publikowanego przez jedną z najskrajniejszych grup antyaborcyjnych ekstremistów: „Ni chwili dłużej! Wszystkie możliwości zostały wyczerpane. Nasz Srogi Bóg, Pan i Władca wymaga, by krew tego, ktokolwiek krew ludzką przelewa, przez człowieka przelana została. Nie z nienawiści do ciebie, lecz z miłości do tych, których zabijasz, zmuszeni jesteśmy podnieść broń przeciw tobie. Nasze życie za twoje – proste równanie. [22]”

Terroryzm antyaborcyjny występuje przede wszystkim w USA i Kanadzie. Incydenty na tym tle zanotowano również w Australii. Radykalni przeciwnicy aborcji próbowali również przenieść swą działalność na terytorium Wielkiej Brytanii, lecz zakończyło się to niepowodzeniem po tym jak władze brytyjskie deportowały przybyłego z USA działacza, który miał tworzyć miejscowe struktury ruchu.

W USA radykalni przeciwnicy aborcji są często określani zbiorczą nazwą „Armia Boga” (The Army of God). Pozostają jednak bardziej grupą wierzących w te same idee i działających mniej lub bardziej samodzielnie jednostek, niż zorganizowanym ruchem. Ich ideologiem, swoistym kapelanem jest pastor Michael Bray. Wydał on książkę pod tytułem „Czas zabijania” („A Time to Kill”), w której uzasadnia z biblijnego punktu widzenia konieczność zabijania tych, którzy przeprowadzają zabiegi przerywania ciąży. Ikoną ruchu jest natomiast Paul Jennings Hill. Ten były prezbiteriański duchowny w 1994 r. zamordował lekarza-ginekologa Johna Brittona i jego ochroniarza oraz zranił żonę doktora. Skazany na śmierć, został stracony w 2003 r. Członkowie ruchu uważają go odtąd za męczennika.

Według danych podawanych przez National Abortion Federation, od 1977 r. na terenie USA i Kanady radykalni przeciwnicy aborcji dokonali 7 morderstw (ofiary to głównie lekarze-ginekolodzy lub pracownicy klinik aborcyjnych), 17 prób zabójstwa, 3 porwań, 100 napaści z użyciem żrących substancji, 41 zamachów bombowych, 173 podpaleń, 89 prób podpalenia lub ataku bombowego, 1374 wtargnięć, 1213 aktów wandalizmu [23]. Wiąże się ich też z zamachem bombowym podczas olimpiady w Atlancie w 1996 r. W późniejszym okresie popularną metodą walki stało się wysyłanie do klinik aborcyjnych listów z białym proszkiem (czyli teoretycznie z wąglikiem). Tylko w 2001 r. niejaki Clayton Wagner wysłał ich 550.
Radykalni przeciwnicy aborcji w USA prowadzą też kontrowersyjną stronę internetową pod nazwą Nuremberg Files. Zawiera ona dane (nazwiska, adresy, numery telefonów) lekarzy dokonujących aborcji.

Problem antyaborcyjnego terroryzmu jest traktowany w USA bardzo poważnie. Jeszcze pod koniec lat 90-tych do zwalczania tego zagrożenia przeznaczono więcej agentów FBI niż do monitorowania działań Al Kaidy [24].

Incydenty na tle sprzeciwu wobec aborcji zanotowano również w Australii. Tam zamordowana została jedna osoba – ochroniarz w klinice aborcyjnej.

{mospagebreak} 

„Terroryzm jednej sprawy” - ciekawostka czy zagrożenie?

Zagrożenia jakie niesie ze sobą „terroryzm jednej sprawy” nie można porównywać z niebezpieczeństwem jakie niosą ze sobą ataki Al Kaidy czy chociażby „świeckich” ugrupowań terrorystycznych w rodzaju ETA czy „Tamilskich Tygrysów”. Świadczy o tym chociażby fakt, że liczba ofiar ataków „ekstremistów jednej sprawy” nie przekroczyła kilkunastu osób. Ich ataki, choć nieraz dotkliwe, nie przynoszą również nieodwracalnych strat ekonomicznych ani nie dezorganizują trwale życia ogółu społeczeństwa. Wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze ich celem nie jest masowe zniszczenie, lecz rozgłos i zmiany w prawie. Tylko terroryści antyaborcyjni i w mniejszym stopniu animaliści, są skłonni to podejmowania działań grożących życiu i zdrowiu ludzi – i to na ograniczoną skalę. Po drugie strategia „oporu bez przywództwa”, choć czyni ich odpornym na działania sił bezpieczeństwa, uniemożliwia im zorganizowanie naprawdę spektakularnych i niszczących ataków. Poza tym wato zauważyć, że „terroryzm jednej sprawy” występuje jedynie w państwach bogatego Zachodu, a w zasadzie – niemal wyłącznie w krajach anglosaskich. Skala i zasięg działań „ekstremistów jednej sprawy” są więc jak widać mocno ograniczone.
 

Nie oznacza to jednak, że „terroryzm jednej sprawy” nie będzie ewoluował w znacznie groźniejszym kierunku. Fanatycy są bowiem niestety zawsze nieprzewidywalni, a wiele sygnałów wskazuje, że w ruchach tych pojawiają się frakcje skłonne do przemocy na większą skalę. Biorąc przy okazji pod uwagę, że jest to forma terroryzmu szczególnie ciężka do likwidacji, może się okazać że stanie się on zjawiskiem trwale wpisanym w krajobraz państw rozwiniętych.


Bibliografia:
1) G. Davidson (Tim) Smith „Single Issue Terrorism”, Commentary No. 74 (Winter 1998), Canadian Security Intelligence Service
2) S. Jaronowska, J. Posłuszny „Antropologia światopoglądowych alternatyw. Edukacja i problemy nienawiści w konfliktach systemów wartości”, Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie
3) S.H. Leader, P. Probst „The Earth Liberation Front and Enviromental Terrorism”, Trrorism and Political Violence, Vol.15, No.4 (Winter 2003)
4) H. Kozieł „Afrykańska Al Queda”, www.psz.pl
5) Wikipedia

Przypisy:
[1] określanego również niekiedy jako „ekstremizm jednej sprawy” lub „terroryzm parapolityczny”
[2] S. Jaronowska, J. Posłuszny „Antropologia światopoglądowych alternatyw. Edukacja i problemy nienawiści w konfliktach systemów wartości”, Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie
[3] Ibidem
[4] Ibidem
[5] Ibidem
[6] S.H. Leader, P. Probst „The Earth Liberation Front and Enviromental Terrorism”, Trrorism and Political Violence, Vol.15, No.4 (Winter 2003)
[7] G. Davidson (Tim) Smith „Single Issue Terrorism”, Commentary No. 74 (Winter 1998), Canadian Security Intelligence Service
[8] S.H. Leader, P. Probst „The Earth Liberation Front and Enviromental Terrorism”, op. cit.
[9] „Single Issue Terrorism”, op. cit.
[10] Ibidem
[11] określany w tym wypadku jako ekotaż
[12] Tę strategię zaczerpnęły one notabene, od amerykańskiego Ku-Klux-Klanu
[13] S. Jaronowska, J. Posłuszny „Antropologia ...”, op. cit.
[14] „Single Issue Terrorism”, op. cit.
[15] Ibidem
[16] Ibidem
[17] Ibidem
[18] S.H. Leader, P. Probst „The Earth Liberation Front and Enviromental Terrorism”, op. cit.
[19] Ibidem
[20] Ibidem
[21] Ibidem
[22] S. Jaronowska, J. Posłuszny „Antropologia ...”, op. cit.
[23] za Wikipedia
[24] H. Kozieł „Afrykańska Al Queda”, www.psz.pl