06 lipiec 2013
Wydarzenia w Syrii to kolejny przykład tego jak łatwo jest wpływać na wydarzenia polityczne wykorzystując do tego celu zakulisowe machinacje i posłuszne środki masowego przekazu takie jak BBC, CNN a nawet Al. Jazira, która ponoć uchodzi za arabską, ale to tylko dla niewtajemniczonych, bo tak naprawdę zatrudnia byłych redaktorów z BBC i jest zwierciadłem tej korporacji. Jest jeden kraj, który naprawdę korzysta z unicestwiania Syrii, ale który poza pojedyńczymi aktami agresji siedzi cicho (zgadnijcie jaki?).
Dlatego trudno mi zrozumieć rolę w tej zbrodni Zjednoczonego Królestwa, które mieni się najbardziej demokratycznym i praworządnym krajem na świecie z najbardziej niezależną BBC.
Zachodzę w głowę, kiedy widzę premiera tego kraju przypominającego mi z aparycji papugę z filmów Disneya i jego niepozornego z wyglądu ale obdarzonego niezwykle tubalnym głosem ministra spraw zagranicznych, kiedy ci zachłystują się nad zbrodniami reżimu Asada. Kto jest w stanie sięgnąć trochę w wstecz ten może łatwo przypomnieć sobie, że ten kraj, choć bardzo nielubiany przez jednego z sąsiadów był krajem spokojnym, w miarę praworządnym z demokratycznie wybranym prezydentem, dopóki prawdziwi zbrodniarze nie wysłali tam opłaconych i uzbrojonych zbirów, którzy mordują, gwałcą niszczą a nawet nie wahają się demonstracyjnie uprawiać kanibalizmu wyrywając ze świeżych zwłok serce i jedząc je przed kamerą.
Uważam Obamę, za uczciwego człowieka obserwując jego posunięcia. Tym razem dał się wprowadzić w maliny i próbuje się jakoś z tego wycofać.
W ostatniej historii jest wiele przykładów, kiedy oszukano społeczeństwo światowe i doprowadzono do tragedii, należą do nich wydarzenia w Jugosławii, Iraku, Afganistanie a teraz w Syrii. Płacili i płacą za to potworną cenę mieszkańcy tych krajów a ci którzy którzy do tego doprowadzili jak zwykle pozostają bezkarni. Wedle blogu Johna Glassera w „Huffington Post”, decyzja Obamy zaopatrywania „rebeliantów” w broń ma raczej na celu utrwalenie przewlekłego charakteru syryjskiej wojny domowej. Dostarczenie syryjskiej opozycji lekkiego uzbrojenia nie zmieni równowagi sił i nie przełamie patowej sytuacji na froncie, doprowadzi jedynie do przedłużenia krwawego konfliktu na dalsze lata. Jest to w istocie brutalna imperialna polityka słabnących Stanów Zjednoczonych, mająca na celu wciągnięcie ich przeciwników – Iranu, Rosji i Hezbollahu w wyniszczający konflikt, który nic Waszyngton w praktyce nie kosztuje. Jej ofiarami Imperium Dobra nie przejmuje się zbytnio, poza hipokryckimi przemowami jego politykierów.