Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Grzegorz Mazurczak: Irak. Nowe czasy, stare nawyki


17 styczeń 2011
A A A

Według nieoficjalnych informacji, w ostatnią sobotę (15 stycznia) dwóch żołnierzy amerykańskich zginęło a trzeci został ranny w wyniku ostrzelania ich przez żołnierzy irackich. Niespodziewany atak na sojuszników nastąpił w czasie, gdy Amerykanie obserwowali i fotografowali ćwiczenia prowadzone w jednostce wojskowej Al-Ghazlani, w południowej części Mosulu.
 

Jednak wbrew faktom, armia USA wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że dwóch żołnierzy faktycznie zginęło a jeden został ranny, ale nie w jednostce a w czasie prowadzenia operacji wojskowej na obszarze północnego Iraku. Nie podano jednak ani szczegółów incydentu ani miejsca jego wystąpienia.

Na razie nie jest znany powód, dlaczego dwóch irackich żołnierzy otworzyło ogień do Amerykanów. Nie jest też znany los zamachowców. Jedne źródła irackie twierdzą, że Irakijczycy zostali aresztowani, inne, że przynajmniej jeden z nich został zabity przez siły amerykańskie.

W chwili obecnej w Iraku pozostaje ok. 50.000 amerykańskich żołnierzy. Mają tu zostać do sierpnia tego roku, czyli do czasu, gdy Stany Zjednoczone oficjalnie zakończą działania bojowe w tym kraju.

Tak więc amerykańska obecność w Iraku sprowadza się już właściwie tylko do działań doradczych oraz udzielania doraźnej pomocy irackim siłom bezpieczeństwa, usiłującym okiełznać ciągle aktywnych rebeliantów.

Głównie to z ich powodu zamachy bombowe i ataki z bronią w ręku nadal są tu na porządku dziennym, choć na szczęście, już nie tak częste jak kiedyś. Pomimo ciągle trudnej sytuacji, trzeba też zauważyć, że poziom przemocy znacznie się obniżył w porównaniu do najbardziej krwawych lat 2006-2007.

Natomiast sam Mosul, wieloetniczne i wielowyznaniowe miasto, leżące ok. 390 km. na północ od Bagdadu, nadal utrzymuje się w czołówce najbardziej niebezpiecznych miast Iraku, głównie z powodu nieustającej aktywności grup sunnickich rebeliantów islamskich, ale i działań zwykłych kryminalistów.

W niechlubnej czołówce znajduje się też sam Bagdad, gdzie już dzień po ataku na Amerykanów, w niedzielę (16 stycznia), podłożono bombę w pobliżu biura zbrojnego niegdyś skrzydła jednej z dominujących partii szyickich Badr, związanej z Najwyższą Islamską Radą Iraku a pośrednio z Iranem. Ładunek zabił jednego pracownika biura i ranił trzy inne osoby.

Motyw zamachu i tu nie jest znany, ale można przypuszczać, że tym razem chodzi o rozgrywki rywalizujących z sobą ugrupowań, czyli właśnie Organizacji Bard i szyickiej milicji, tzw. Armii Mahdiego, kierowanej przez zaciekłego wroga Amerykanów, Muqtada as-Sadra. Duchowny ten niedawno wrócił do Iraku po prawie czterech latach wygnania spędzonych w Iranie, chcąc wzmocnić swoje nieco słabnące już wpływy polityczne.

Tego samego dnia w wyniku trzech innych eksplozji w Bagdadzie, rannych zostało kolejnych dziesięć osób. Siedmiu urzędników jadących autobusem do pracy i trzech ochroniarzy zabezpieczających konwój ministerstwa nauki i technologii. Ministra tym razem nie było w samochodzie.

Jak widać, Irak ciągle nie należy do najbezpieczniejszych miejsc na mapie regionu. Zarówno obecność Amerykanów jak i bliska perspektywa ich wyjazdu a nawet utworzenie długo oczekiwanego rządu nie ma na razie istotnego wpływu na realną stabilizację kraju. Poziom przemocy można określić tu jako średnio – niski, co nadal jest stanem wyniszczającym i demoralizującym całe irackie społeczeństwo.