Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Grzegorz Mazurczak: Niedzielny poranek w Bagdadzie

Grzegorz Mazurczak: Niedzielny poranek w Bagdadzie


25 październik 2009
A A A

W niedzielę rano, w samym centrum Bagdadu, eksplodowały dwa samochody nafaszerowane materiałem wybuchowym, zabijając co najmniej 136 osób. Liczba zabitych może jednak ciągle wzrastać, biorąc pod uwagę wielką ilość rannych. Atak ten momentalnie zajął pierwsze miejsce na niechlubnej liście tegorocznych zamachów terrorystycznych w Iraku.

Chociaż ostatnio przemoc w Iraku drastycznie spadła, biorąc pod uwagę chociażby rok 2006 i 2007, to jednak niedzielny zamach uświadamia nam, jak bardzo niepewny i kruchy jest stan iluzorycznej normalności w kraju tak dużych napięć religijnych i politycznych. Atak ten jest kolejnym i zapewne nie ostatnim ciosem zadanym i miastu i całemu krajowi.

Samochody-bomby tym razem wymierzono w Ministerstwo Sprawiedliwości oraz bagdadzki urząd administracji prowincjonalnej, do zadań którego należy między innymi przygotowanie styczniowych wyborów. Były to więc zamachy precyzyjnie zaplanowane i wykonane tak, by nikt nie miał wątpliwości co do intencji zamachowców.

Istnieje uzasadniona obawa, że wraz ze zbliżaniem się daty wyborów, podobne ataki będą się powtarzały a krucha stabilizacja kraju, takiego nasilenia terroru, może po prostu nie wytrzymać. Duże jest bowiem prawdopodobieństwo, że sunniccy rebelianci, dążący do obalenia rządu zdominowanego obecnie przez szyitów, nie przepuszczą żadnej okazji do zademonstrowania, jeszcze przed styczniem, swojego niezadowolenia, w dobrze już znany i bardzo przez nich lubiany sposób.

Obszar gdzie nastąpiły eksplozje, znajduje się zaledwie kilkaset metrów od tzw. Green Zone, w której znajdują się między innymi biura ambasady USA i premiera Iraku oraz od Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ciągle odbudowywanego po sierpniowym ataku. Jak na ironie, wybuch miał miejsce na ulicy, która niedawno, bo kilka miesięcy temu, ponownie została otwarta dla ruchu samochodowego, co miało być oznaką powracającego do miasta bezpieczeństwa.

Dla porządku i z troski o naszych sojuszników trzeba dodać, że sama ambasada amerykańska zbytnio w wybuchu nie ucierpiała a jej personelowi nic się nie stało. Jednak 3 zewnętrznych wykonawców zabezpieczeń, pracujących akurat tego ranka koło ambasady, zostało rannych.

Trzeba też podkreślić, że ataki te miały miejsce na kilka godzin przed planowanym w pobliżu spotkaniem przedstawicieli rządu z szefami irackich partii politycznych. Celem spotkania miało być osiągnięcie kompromisu w sprawie spornej dla wielu, ordynacji wyborczej przewidzianej dla styczniowych wyborów.

Zarówno ostatni atak jak i równie tragiczny, sierpniowy, skierowany przeciwko dwóm ministerstwom, gdzie zginęło ponad 100 osób, jest olbrzymim ciosem dla premiera Nuri al-Malikiego. Bowiem oba, tak tragiczne w skutkach zamachy, znacznie osłabiły jego reputację (chociażby poprzez udowodnienie bezpodstawności jego wcześniejszych zapewnień o wzrastającym bezpieczeństwie kraju) i tym samym znacznie zmniejszyły jego szansę na ponowny wybór.

Al-Maliki odwiedził miejsca eksplozji a także, przy zachowaniu szczególnych środków bezpieczeństwa, niektóre z sześciu szpitali, w których umieszczono prawie 700 rannych. Premier obwinił za zamach partię Baas oraz al-Kaidę i zapowiedział, że winni tej zbrodni zostaną schwytani i ukarani. Wiadomo jednak, że przy spodziewanej w końcówce roku eskalacji działań terrorystycznych, będzie to bardzo trudne zadanie.