Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Rafał Rozmus: Surge - amerykańska strategia w Iraku


29 październik 2009
A A A

George W. Bush, powoli zbliżając się do końca swojej drugiej kadencji, u progu niepopularności wojny irackiej zdecydował się na podjęcie radykalnych kroków. Pod koniec 2006 roku zwolnił sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, a na jego miejsce powołał Roberta Gates’a, byłego szefa Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). Nowym głónodowodzącym sił koalicyjnych w Iraku został gen. David Petraeus. Ten absolwent najpopularniejszej w Stanach Zjednoczonych uczelni wojskowej – West Point, który obronił doktorat na Uniwersytecie Princeton miał zmienić oblicze wojny w Iraku, wprowadzając nową strategię wojenną – surge.

 

 

 

 

 

 

Powstanie Synów Iraku 

 

 

 

Jego dowództwo zbiegło się w czasie z reorientacją grup sunnickich walczących w prowincji Anbar, tej samej, w której rozpoczęły się walki partyzanckie. Liderzy sunniccy znużeni bratobójczą walką oraz inwigilacją ich środowiska przez Al – Kaidę, zdecydowali się na zmianę sojuszu. Zwrócili się w stronę Amerykanów, którzy zaproponowali im płacenie regularnego „żołdu” w zamian za zwalczanie Al – Kaidy. Grupy te nazywano Awakening Groups, które później znane były pod polską nazwą Synowie Iraku (Sons of Iraq). Ich działalność rzeczywiście przyczyniła się do spadku przemocy w Iraku, udało się im odbić z rąk Al – Kaidy Anbar oraz sunnicką dzielnicę Bagdadu. George W. Bush nie ukrywał swojego zadowolenia i tak wypowiadał się o działaniach Synów Iraku w prowincji Anbar, w jednym ze swoich przemówień radiowych z 2007 roku: „Lokalni mieszkańcy szybko przekonali się co oznacza dla nich życie u boku Al – Kaidy. Terroryści zastraszyli ludzi Anbaru i zabili tych, którzy byli przeciwko ich ciemnej ideologii. Zatem lokalni szejkowie Anbaru powstali razem, zjednoczywszy się w walce z Al – Kaidą. Poprosili o pomoc siły koalicyjne, a także rząd iracki, a my odpowiedzieliśmy (pozytywnie – przyp. mój). Razem wyrugowaliśmy Al – Kaidę z ich przyczółków w Anbarze. Poziom przemocy spadł. Lokalna administracja może znowu funkcjonować. Młodzi sunnici wstępują do armii i policji. I powraca normalne życie. Ludzie Anbaru przkonali się, że powstanie przeciwko terrorystom i ekstremistom  prowadzi do lepszego życia. I Anbar pokazał, że poprawa bezpieczeństwa to pierwszy krok do osiągnięcia ekonomicznego postępu i politycznej rekoncyliacji”.[1] Krokiem takim miała być także nowa strategia, polegająca na zwiększeniu liczby żołnierzy amerykańskiego kontyngentu w Iraku. Po ponad sześciu latach piastowania stanowiska prezydenta przez Busha i po ponad czterech latach od zaangażowania się USA w Iraku, prezydent podejmuje decyzję o wysłaniu dodatkowej liczby żołnierzy do tego kraju. Amerykańska opinia publiczna była w tym czasie zmęczona nie tylko wojną w Iraku, pragnąc jej jak najszybszego zakończenia, ale także prezydentem Bushem. Wydaje się, że Bush, podejmując takie kroki, wiedział, że nie ma nic do stracenia, nie zostanie przecież wybrany na trzecią kadencję, a być może myślał, iż swoim nowym pomysłem może uratować zarówno swoje notowania wśród obywateli ameryańskich, jak i wyciągnąć z opresji Irakijczyków. Do Iraku wysłanych zostało ponad 28 tys. dodatkowych żołnierzy. Szczegółowy harmonogram i ich ilość przedstawia poniższa tabela.[2]

 

Image

 

 

 

Wynika z niej, że do czynnych walk (combat) zostało przeznaczonych nieco ponad 24 tys. żołnierzy, a pozostałe 4 tys. to personel pomocniczy.  Autorzy raportu “Iraq Index. Tracking Variables of Reconstruction & Security in Post-Saddam Iraq” z The Brookings Institution stwierdzają, że po wprowadzeniu dodatkowych oddziałów do walk poziom przemocy i ofiar cywilnych spadł o jedną trzecią, w porównaniu do miesięcy poprzedzających surge.[3] 

Przed zaadaptowaniem nowej strategii            

Zanim Bush zaadaptował nową strategię do Iraku wysłana została grupa, która miała ją opracować. Składała się z dziesięciu ekspertów, z których tylko dwaj przewodniczący posiadali doświadczenie związane z Bliskim Wschodem. Jednym z nich był James A. Baker, były sekretarz stanu, a drugim Lee H. Hamilton, były kongresmen. Stworzyli oni tzw. Iraq Study Group, która miała przeprowadzić szeroko rozumiany rekonesans w Iraku, a następnie zaproponować rekomendacje, pozwalające na poprawę sytuacji i bezpieczeństwa. Opracowali oni raport, który ukazał się pod koniec 2006 roku, a więc miesiąc przed ogłoszeniem strategii surge. To co można przeczytać w raporcie, całkowicie nie pasuje do drogi, jaką obrał prezydent Bush. Komisja Baker-Hamilton zaproponowała znaczne zmniejszenie liczby żołnierzy i zastąpienie ich, ich irackimi odpowiednikami.[4] Bush miał odmienne zdanie, a pieniądze przeznaczone na ISG i praca wykonana przez tę grupę poszły na marne. Biblioteka Białego Domu była miejscem, w którym 10 stycznia Bush ogłosił nową strategię: „drogą do sukcesu w Iraku jest bezpieczeństwo, szczególnie w Bagdadzie”, zakomunikował.[5]           

Efekty surge 

Nowe podejście Busha rzeczywiście przyniosło spadek przemocy, co do tego nie ma wątpliwości i jest to powtarzane w wielu analizach i raportach.[6] Czy jednak przybliżyło USA do końca wojny? Muqtada zręcznie uniknął konfrontacji z nowymi oddziałami amerykańskimi, nakazując swojej armii przejście w stan uśpienia, Synowie Iraku sprzymierzyli się z Amerykanami. Nawet lokalne grupy plemienne z prowincji Anbar tzw.. sahwat, przeszły tymczasowo na stronę Busha. Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, nie dziwi informacja o obniżeniu się skali przemocy. Powinno się natomiast zwrócić uwagę na to, że krótkookresowe sukcesy, jakim jest np. surge, nie zawsze mają przełożenie na długofalową stabilność i bezpieczeństwo. W rezultacie Irak rozpartycjonował się na jeszcze drobniejsze jednostki, które po wycofaniu się Amerykanów mogą zwrócić się przeciwko sobie i spowodować, że wojna domowa, przybierze bardziej chaotyczny obrót. Surge spowodował natomiast pozytywny trend spadku ilość przeprowadzanych zamachów oraz ofiar w 2007 roku.

Image

Na powyższym wykresie zilustrowano tę tendencję.[7] Stany Zjednoczone nie mają zresztą żadnego remedium na sytuację w Iraku. Do rozwiązania pozostaje całe mnóstwo problemów, jak choćby: 

·         rekoncyliacja zwaśnionych stron,

·         postęp w konsolidacji irackich sił bezpieczeństwa: pełne bezpieczeństwo wewnętrzne (zaplanowane do 2012), zdolność do obrony armii irackiej przed zagrożeniami zewnętrznymi (do 2018)

·         restrukturyzacja policji

·         rozwiązanie sprawy „federalizmu” i spraw etniczno-sekciarskich

·         budowa efektywnego rządu i opieki społecznej na poziomie narodowym, prowincjonalnym i lokalnym  

Surge to rozwiązanie doraźne, rodzące poważne pytanie. Co dalej? 

 

 

Inwazja amerykańska oprócz irackiej wojny domowej miała nieść ze sobą także i pozytywne aspekty. Amerykanie mieli wizję zbudowania demokratycznego Iraku, który stanowiłby stabilny punkt regionu. Miał być amerykańskim przyczółkiem demokracji, obszarem poszerzania strefy wpływów i  kontrolowania bezpieczeństwa w regionie, obok baz w Omanie i w Zatoce Perskiej. Proces przenoszenia demokracji, zwany rekonstrukcją miał przekształcić Irak właśnie w takie państwo. Rekonstrukcja, w przeciwieństwie do inwazji była bardzo słabo zaplanowana i nieudolnie wykonana. Zmieniła się raczej w dekonstrukcję, na której amerykańskie firmy zarobiły ogromne sumy w nieuczciwy sposób.

 

Iracka strategia surge odeszła już dawno w zapomnienie, a amerykańscy żołnierze wycofali się 30 czerwca 2009 roku z miast i wsi irackich. Między innymi z tego też powodu możemy obserwować od kilku miesięcy wzrost przemocy na terenie całego Iraku. Dobitnym tego przykładem są zamachy bombowe z połowy sierpnia, które można nazwać „czarną środą”. W ich wyniku w Bagdadzie zginęła prawie setka ludzi, a celem terrorystów były przede wszystkim instytucje państwowe, organizacje międzynarodowe i ambasady. Zaatakowana została tzw. zielona strefa – najbardziej ufortyfikowana i bezpieczna część Bagdadu. Plany Baracka Obamy zmierzają jednak w przeciwnym kierunku niż surge. Chce on wycofać wszystkich amerykańskich żołnierzy z Iraku do końca 2011 roku. Ciężko jest oceniać jakie efekty przyniesie to posunięcie?!

 

Przypisy:

 [1] Peter W. Galbraith, Unintended Consequences. How War in Iraq Strengthened America’s Enemies, New York 2008, s.18.

[2] Iraq Index. Tracking Variables of Reconstruction & Security in Post-Saddam Iraq, The Brookings Institution. Indeks dostępny jest tutaj: www.brookings.edu/iraqindex

[3] Iraq Index, op. cit.

[4]The Iraq Study Group Report, raport dostępny tutaj: http://www.usip.org/isg/iraq_study_group_report/report/1206/index.html[5] P. W. Galbraith, The End Of Iraq. How American Incompetence Created A War Without End, New York, 2006, s.231.[6] Por. Iraq After The Surge II: The Need For A New Political Strategy, Middle East Report N°75,  30 April 2008.[7] A. H. Cordesman, A. A. Burke, The Evolving Security Situation in Iraq: The Continuing Need for Strategic Patience, The Center for Strategic and International Studies, www.csis.org/burke.