Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Magdalena Górnicka: Nobel dla Obamy - na zachętę

Magdalena Górnicka: Nobel dla Obamy - na zachętę


09 październik 2009
A A A

Odpowiedź Białego Domu na wieść o przyznaniu pokojowego Nobla Barackowi Obamie, brzmi tak, że mogłaby służyć za cały komentarz: "Wow". Teraz do kolekcji wielkich nagród brakuje prezydentowi tylko Oscara. "Za wysiłki w celu ograniczenia światowych arsenałów nuklearnych i pracę na rzecz pokoju na świecie" - tak brzmi uzasadnienie nagrody Nobla dla Baracka Obamy.

Przyznajmy wprost, że Barack Obama wielkich dokonań w tej kwestii nie ma. Wyróżnienie - przyznane zdecydowanie na wyrost - może jednak sprawić, że amerykański prezydent dogoni swoją własną legendę.

Pierwsze komentarze po ogłoszeniu tej niespodziewanej decyzji Komitetu Noblowskiego podają, że dotychczasowi sceptycy wobec polityki Baracka Obamy, wydają się mięknąć pod wpływem splendoru nagrody. Izraelscy i Palestyńscy przywódcy twierdzą, że "Nobel może pomóc Obamie w pośredniczeniu w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie". Wszystko odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Niekoniecznie.

Nagroda Nobla to dla Baracka Obamy taki moment na arenie międzynarodowej, jakim - w zakresie polityki wewnętrznej - było wygranie wyborów prezydenckich. Nowa, wielka szansa. Oczywiście, pokojowy Nobel to także nowa szansa dla Obamy w samych Stanach Zjednoczonych - zwłaszcza, że rok po wyborach ów entuzjazm, na fali którego wyniesiony został do Białego Domu, zdążył nieco ostygnąć. Sam natomiast utknął w ambitnej, lecz trudnej do realizacji z politycznego punktu widzenia, agendzie reform. Zamiast magii nastała codzienność.

Wyróżnienie Komitetu Noblowskiego przeniesie na poziom międzynarodowy nieco zapomnianego ducha zeszłorocznej kampanii - coś, czego sam Obama nie potrafił dokonać. Gorzkim przykładem może być przegranie przez Chicago organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2016 roku: amerykański prezydent próbował wykorzystać przy lobbowaniu za kandydaturą miasta hasła kampanii wyborczej, dzięki którym wygrał wyścig do Białego Domu.
 
Odwoływał się też do swojej biografii, był bardzo bezpośredni i subiektywny . Gdy MKOl wybrał Rio zamiast Chicago, przeciwnicy Obamy ogłosili, że "świat odrzucił amerykańskiego prezydenta".

Tymczasem, jak pokazuje przyznanie nagrody Nobla, przynajmniej nie cały świat i nie do końca. Prawda jest taka, że świat - zwłaszcza w dobie kryzysu - potrzebuje Obamy takiego, jakiego Amerykanie pamiętają z kampanii wyborczej. Ów Obama inspiruje, porywa tłumy i w efekcie jest dużo skuteczniejszy niż Obama - strateg i geopolityk.
 
Dlatego nagroda Nobla dla amerykańskiego prezydenta - który dla pokoju czy rozbrojenia - póki co - zrobił niewiele, może dziwić. W końcu Barack Obama "tylko" zrezygnował z tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach oraz samolotów F-22, a w sferze politycznej: wyciągnął rękę do Rosji i nie nałożył ostrych sankcji na Iran. Nagrał jeszcze noworoczne życzenia dla Irańczyków i wygłosił płomienne przemówienie w Kairze do świata muzułmańskiego. Mało? Być może.
 
Jednak w kontekście polityki swojego poprzednika, tworzącego koncepcje typu "oś zła", to bardzo dużo. Chociaż oczywiście - w sferze symbolicznej. Jednak pokojowy Nobel to nagroda za idee, a nie za realne rezultaty rozbrojeniowe liczone w głowicach jądrowych: Obama nie dostał Nobla z fizyki czy chemii! Pokojowy Nobel to też zachęta, by amerykański prezydent bardziej pozostał w sferze idei, "brudną politykę" zostawiając na później. To bowiem idee, a nie chłodne kalkulacje, mogą w końcu sprowadzić przeciwne strony do stołu rozmów. I Barack Obama jest odpowiednią osobą, by stać się krzewicielem takich idei w wymiarze globalnym.

Istnieje niebezpieczeństwo, że Nobel "kanoniuzuje" Obamę - a Ameryka potrzebuje prezydenta z krwi i kości, a nie święty obrazek. Dlatego dla nowego laureata nagrody Nobla nadszedł najtrudniejszy czas: musi pokazać, że na nagrodę zasłużył. Że potrafi działać, a ta działania przynoszą rezultaty. Cały szkopuł w tym, by Obama nie próbował działać za innych. Ręczne sterowanie jest trudne w polityce wewnętrznej, a co dopiero w polityce międzynarodowej.
 
Jednak nie może pozostać tylko mdłą "ideą" - okrągłe zdania i uśmiechy bez pokrycia to w stosunkach międzynarodowych waluta ulegająca szybkiej inflacji. Potrzebna jest jeszcze konsekwencja, rozwaga i wyważenie - cechy raczej szeregowego dyplomaty niż globalnej ikony.
Tym bardziej trzeba się śpieszyć z wdrażaniem "zmiany": jeśli nie teraz, to kiedy?
 
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.