Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Magdalena Górnicka: Pete Rouse - bardziej szara eminencja


03 październik 2010
A A A

Nowy szef kancelarii Baracka Obamy, Pete Rouse, jest z pozoru znacznie mniej barwną postacią niż jego poprzednik , Rahm Emanuel.

Rouse bez wątpienia doskonale  zna zasady funkcjonowania waszyngtońskiej polityki: nie bez przyczyny był nazywany „101. senatorem”.  To właśnie on wprowadził nowego senatora z Illinois w progi Kapitolu i towarzyszył i doradzał przy pierwszych posunięciach Obamy jako senatora.
 
Nowy szef kancelarii Białego Domu to uosobienie podejścia  „no-drama Obama”: spokojnego, rzeczowego podejścia do problemów, które charakteryzuje także prezydenta. Różni się więc zasadniczo od dość impulsywnego Emanuela.

Mike Allen – czołowy reporter polityczny Waszyngtonu, słynący ze świetnych kontaktów i źródeł w administracji Obamy, określa w „Politico”  Pete’a Rouse’a jako „niewidzialnego” , prawie nie rozmawiającego z dziennikarzami.
 
I znowu – przeciwieństwo Rahma Emanuela, słynącego z doskonałych relacji z  mediami.  Emanuel był mistrzem ciętych ripost i celnych sformułowań wprost wymarzonych na czerwony pasek u dołu ekranu albo na Twittera.
 
Tak duża zmiana charakteru osoby pełniącej „drugą najważniejszą funkcję w państwie” (szef kancelarii Białego Domu to postaci zazwyczaj o silnym wpływie na prezydenta), jest częścią przebudowy publicznego wizerunku administracji Obamy.
 
Emanuel słynął z ostrych, głośnych, czasami nawet – agresywnych działań. Jako szef kancelarii był wyrazisty, często to on, a nie prezydent, wypowiadał słowa bolesnej prawdy i cierpkich komentarzy – aby Obamie nie spadły słupki poparcia.

Teraz widzimy zmianę strategii. Szef kancelarii nie ma „kryć” i odwracać uwagę od słów i działań prezydenta, lecz odpowiednio je prezydentowi podpowiadać.  
 
Niektórzy komentatorzy podkreślają, że wybór Rouse’a nie przyniesie wcale pożądanej zmiany – uśpi bowiem aktywność prezydenta, a opinia publiczna będzie trzymana na dystans. Prawdziwym przełomem miałoby być dopiero zatrudnienie na tym stanowisku kogoś zupełnie z zewnątrz – ze świeżym spojrzeniem na Waszyngton i Biały Dom.

Barack Obama zapewnił, że będzie zmieniać Waszyngton i tamtejszy  sposób uprawiania polityki. Można to czynić z zewnątrz,  a także od wewnątrz.  Z zewnątrz – przez forsowanie reform, Obama już próbował. I – paradoksalnie – stracił przez to poparcie społeczne.  Jeśli nie uda się z nowym szefem kancelarii - od wewnątrz, pozostanie już tylko koń trojański.