Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Krzysztof Głowacki: Wszechmocny smok


08 sierpień 2009
A A A

Nikogo nie stać na odwracanie się od Państwa Środka. Świat kręci się dzisiaj wokół Chin, a właściwie to Chiny kręcą światem.

Podczas gdy gospodarka amerykańska i europejska niemal bez reszty pogrąża się w recesji, Chiny mogą mówić jedynie o spowolnieniu tempa rozwoju. Według najnowszych prognoz sporządzonych przez międzynarodowe instytucje jak Bank Światowy, Morgan Stanley czy Goldman Sachs wynika, że wzrost produktu krajowego brutto w Chińskiej Republice Ludowej zwiększy się z 6,5 proc. do 7,2 proc. w tym roku. Głównym argumentem przemawiającym za podniesieniem prognoz wzrostu PKB w Państwie Środka są lepsze niż oczekiwano sposoby radzenia sobie z kryzysem gospodarczym, na skutek chociażby wdrożonych przez rząd w Pekinie planów stymulacyjnych. Według Banku Światowego, plan pomocowy o wartości 585 mld dolarów jaki został zatwierdzony przez Chiny, w pozytywny sposób wpływa i wpłynie na gospodarkę w kolejnych miesiącach. W pierwszym kwartale 2009 roku gospodarka chińska odnotowała wzrost produktu krajowego brutto o 6,1 proc., w dużej mierze dzięki bodźcom fiskalnym i pożyczkom bankowym. W maju tego roku, produkcja przemysłowa w Chinach wzrosła o 8,9 proc. i była o 1,6 proc. wyższa niż w kwietniu. Tak dobre wyniki to przede wszystkim zasługa przemysłu samochodowego, który podniósł produkcję o 29 proc. oraz zwiększony wzrost produkcji węgla i stali (odpowiednio o 9,6 proc. i 7,4 proc.).

Zmierzch stereotypów

Chiński produkt kojarzy nam się z czymś jednorazowym, podrobionym i tanim. Mało kto zdaje sobie sprawę, że chińska gospodarka dąży do wyrobienia własnych marek niezależnych od Zachodu. Pragnie by nowy produkt kojarzył się z dobrą jakością i klasą. Dlatego rząd w Pekinie sponsoruje firmy tworzące własne marki, poprzez zwalnianie z podatków i udzielanie kredytów. Nierealne plany? Nic bardziej mylnego. Gdy kilkanaście lat temu japońskie samochody weszły na rynek europejski zostały krótko mówiąc wyśmiane. Pod względem jakości i technologii nie dorównywały europejskim ani amerykańskim standardom. Teraz Suzuki, Honda, Nissan, Toyota, Lexus i Mitsubishi utożsamiane są z najwyższą klasą i jakością. Chiny podążają śladami swych sąsiadów, lecz o wiele szerzej. Japonia opanowała światowy rynek w branży samochodowej i komputerowej, Chiny będą potentatem praktycznie w każdej dziedzinie.

Wielkie otwarcie

Trzy lata temu od Pekinu po Singapur uroczyście obchodzono 600-lecie pierwszej wyprawy Zheng He, chińskiego żeglarza i odkrywcy z czasów dynastii Ming. Odbył on podróże do Azji i Afryki - od Sumatry po Zatokę Perską, Egipt i Mozambik. Celebracje miały przypomnieć światu, że Chińczycy potrafią nie tylko się zamykać za Wielkim Murem i biernie obserwować, lecz także wychodzić na zewnątrz i zmieniać otoczenie. Ale memento właściwie nie było już potrzebne.

„Go global!” - wzywa dziś Pekin krajowe firmy. Rozpędzona chińska gospodarka, drugi po USA konsument światowej energii, zmusza do szukania surowców daleko poza granicami kraju. Przeszło jedna trzecia sprowadzanej przez Chińczyków ropy pochodzi z Afryki. Chiny są największym inwestorem zagranicznym w Sudanie, pompują ropę w Angoli, przymierzają się do nowych kontraktów w Kongu i Algierii, budują autostrady w Kenii i Rwandzie, wprowadziły na orbitę pierwszego nigeryjskiego satelitę. O przestrzeganie praw człowieka i demokratyczne standardy Pekin nie pyta też w bogatej w ropę, miedź i cement Ameryce Łacińskiej. W najbliższych latach chce tam zainwestować 100 mld dolarów, m.in. w brazylijskie porty i koleje, w argentyńską telekomunikację i przemysł naftowy, w chilijskie projekty miedziowe.

Uprzywilejowany tygrys

Nabierająca pewności siebie chińska potęga otwarcie daje do zrozumienia, że na równi z innymi wielkimi mocarstwami chce ponosić odpowiedzialność i wpływać na globalną scenę. „Witajcie w nowym dwubiegunowym świecie, z centrami w Waszyngtonie i Pekinie” - pisał rok temu komentator „International Herald Tribune” Roger Cohen. To amerykańskie jest na razie większe, ale Chiny zaszły już daleko na drodze do statusu supermocarstwa i określenia własnej roli w nowym rozdaniu.

Chińskiej Republice Ludowej wciąż wiele się zarzuca: od dyskryminacji mniejszości, Tybetańczyków, jak i muzułmańskich Ujgurów, po tłumienie wszelkich przejawów opozycji politycznej, cenzurę internetową czy zatruwanie środowiska. Ale jednocześnie międzynarodowi wysłannicy pilnie jeżdżą do Pekinu szukać pomocy w rokowaniach z Koreą Północną, rozwiązywaniu sporu atomowego z Iranem, w ochronie klimatu, jak i walce ze światowym terroryzmem. Regularnie krytykowane za nadmierny wzrost wydatków na zbrojenia Chiny jednocześnie zwiększają swój udział w misjach pokojowych ONZ. Uczestnicząc z ponad 6 tys. żołnierzy w 15 misjach pokojowych w całym świecie, wnoszą największy w tej mierze wkład spośród pięciu członków Rady Bezpieczeństwa ONZ.

W świetle tych faktów nie dziwi niedawna decyzja USA o zdjęciu Chin z listy krajów najbardziej naruszających prawa człowieka. W dorocznym raporcie Departamentu Stanu o przestrzeganiu praw człowieka w 109 krajach świata przyznano wprawdzie Pekinowi niskie noty, ale usunięto z listy 10 największych grzeszników. Krytycy nie wykluczali, że to polityczna zapłata za chińskie wsparcie dla Ameryki w jej finansowych kłopotach. Cóż, wobec groźby światowego kryzysu gospodarczego, z rezerwami walutowymi przekraczającymi 1,3 biliona dolarów, Pekin jest dziś w nie mniejszym stopniu odpowiedzialny za stabilność międzynarodowych rynków finansowych jak amerykański Bank Rezerwy Federalnej.

Nowa geopolityka


Parag Khanna, dziennikarz amerykański o hinduskich korzeniach, argumentuje w swojej książce „Drugi Świat. Imperia i wpływy w nowym światowym porządku”, że Ameryka, Europa i Chiny to nowa mocarstwowa wielka trójka, która będzie rządzić światem, przypominając hegemonię Oceanii, Eurazji i Wschódazji z Orwellowskiego Roku 1984. Khanna przypomina, że stare teorie geopolityczne sugerowały, że każde mocarstwo musi obejmować różne strefy klimatyczne i w ten sposób tworzyć samowystarczalną bazę, z której może zapuszczać się na tereny konkurenta. Jednak w dobie globalizacji rywalizowanie na terenach „przeciwnika” jest łatwiejsze, może być nawet niewidoczne. Zdaniem Khanny, terenem zmagań kolosów XXI wieku będzie to, co nazywa „drugim światem”, czyli kraje o zmiennej lojalności i sympatiach, do których zalicza Rosję, wskazując na jej szybko kurczącą się populację. Według ostatnich danych, Rosjan jest już mniej niż mieszkańców Bangladeszu czy Nigerii, a za dwadzieścia lat populacja rosyjska będzie niższa niż populacja Etiopii!

W ramach swojej teorii światowej trójwładzy i rywalizacji, Khanna uważa, że Chiny i Europa będą zapuszczać się na amerykańskie podwórko w Ameryce Łacińskiej. Już dziś zresztą prezydent Wenezueli Hugo Chavez prowadzi irytującą Waszyngton politykę z pozycji siły, jaką dały mu petrodolary ze złóż, uruchomionych przez chińskich inżynierów. Ameryka i Europa nie mają z kolei skrupułów, działając gospodarczo i politycznie w Indochinach, a Chiny i Ameryka zabiegają o afrykańską ropę i minerały w tradycyjnej strefie interesów europejskich.

Era koguta?

Zaledwie kilkadziesiąt lat temu świat opisywano w kategoriach bipolarnych, z Waszyngtonem
i Moskwą stanowiącymi przeciwstawne sobie bieguny. Kilka lat później dominowała teoria porządku unipolarnego, dla którego pierwsza, udana (częściowo) wojna w Iraku stanowiła tylko przygrywkę. Dziś mówi się częściej o cywilizacji postamerykańskiej, o świecie, w którym Stany Zjednoczone odgrywają nadal kluczową, ale już nie wyłączną rolę mocarstwa. Ostatnie lata wprowadziły na globalną arenę Chiny. Czy XXI wiek będzie wiekiem chińskiego renesansu, „stuleciem z chińskimi cechami”, w najbardziej pozytywnym znaczeniu, jak chce szef Academia Sinica Europea David Gosset? Czy wzrost Chin trzeba raczej postrzegać jako „jeden z wielkich dramatów tego wieku”? Drugiej tezy nie wyklucza amerykański ekspert stosunków międzynarodowych John Ikenberry. Pytania te pozostają na razie otwarte.

Na podstawie: wprost.pl, tezeusz.pl, ireneuszwieczorek.bblog.pl

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.